niedziela, 24 lutego 2013

Antiquus Hostis - Rozdział VII


Stali na klatce schodowej, przed drzwiami do jej mieszkania.
- Draco, nie ! - dziewczyna złapała go za rękę, gdy wyciągał ją w kierunku klamki.
- Czemu ?
- To nie ma sensu. Nic mi nie zrob...
- Ale próbował - chłopak jej przerwał.
- Tak, próbował. Ja po prostu nie chcę, żeby Ci się coś stało.
Draco spojrzał w czekoladowe oczy, który były pełne strachu. Zazwyczaj miały wesołe iskierki. Lubił je.
- Nic mi nie będzie - uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
Nacisnął klamkę i wszedł do środka. W przedpokoju nie było butów, co oznaczało, że przyjęcie się już skończyło i balowicze poszli do swoich domów. W powietrzu można było wyczuć jeszcze zapach papierosów. Usłyszał za sobą kroki. Obrócił się i zobaczył Hermionę, która podążała za nim ze strachem wymalowanym na twarzy.
- Ostanie drzwi po prawej - szepnęła.
Chłopak kiwnął głową. Wszedł do pomieszczenia i zamurowało go. Wszędzie leżały butelki po wódce i innych alkoholach, pety wysypywały się z popielniczek. W pokoju nikogo nie było.
- Pójdę sprawdzić, czy Ginny jest u siebie - powiedziała Miona.
Draco usiadł na fotelu i rozejrzał się. Ściany były pokryte brzoskwiniową farbą, a podłoga została wyłożona jasnobrązowym drewnem. Kanapa, która była przy ścianie, miała odcień czerni. Fotele były również w tym samym kolorze. Po chwili wróciła Hermiona.
- Śpi, więc chłopcy są w swoim mieszkaniu.
- To Wy nie mieszkacie razem ? - zdziwił się Draco.
- Nie, mamy osobne mieszkania.
- To czemu przyjęcie było tutaj ?
- Bo mamy większy pokój - uśmiechnęła się.
- No to prowadź.
Hermiona weszła do mieszkania Harry'ego i Rona. Większej różnicy nie było. Jedynie to, że lokum dziewczyn było większe. Dobiegły ich głosy z kuchni, więc tam się skierowali. Miona weszła pierwsza.
- O, Hermi. Gdzieś Ty się podziewała ? - spytał Harry.
- Byłam... - dziewczyna nie wiedziała, czy powiedzieć swoim przyjaciołom, gdzie się deportowała.
- Była u mnie - dokończył Draco, który właśnie wszedł do kuchni.
- Malfoy ?! Co Ty tu robisz ?! - spytał oburzony Ron.
- Chciałbym uciąć z Tobą miłą pogawędkę o tym, jak powinno traktować się kobiety.
- A co Ty możesz o tym wiedzieć ?! O co Ci w ogóle chodzi ?
- Tak, Malfoy. Może w końcu nam powiesz o co chodzi - powiedział lekko zdenerwowany Harry.
- O, widzę, że Twój najlepszy przyjaciel nie powiedział Ci, co zrobił. Otóż dobierał się do niej - powiedział wskazując na Hermionę.
- Nie, no ! Tego już za wiele ! - krzyknął Ron i wyciągnął różdżkę, lecz Draco był szybszy.
- Expelliarmus !
Różdżka rudego wyleciała w powietrze i spadła na podłogę.
- Jeszcze raz dotkniesz Hermionę to tego gorzko pożałujesz - blondyn z każdym słowem przybliżał się do chłopaka.
- Żaden zadufany w sobie laluś nie będzie mi mówił, co mam robić ! - rudy splunął Draconowi pod nogi.
Twarz Malfoya zrobiła się czerwona.
- Ron ! - krzyknął czarnowłosy, wiedząc, co się szykuje.
Draco uderzył Rona w twarz, a ten nie pozostał mu dłużny. Hermiona krzyknęła, lecz chłopcy nie przestali. Tłukli się bardzo mocno, bo żaden nie chciał przegrać. Harry podbiegł do nich i próbował rozdzielić, a Miona mu pomagała. W końcu Draco wykonał ostateczny cios, a Ron osunął się na podłogę.
Rudy wyglądał żałośne. Miał podbite oko, rozciętą wargę oraz brew. Krew powoli kapała. Blondyn miał tylko rozciętą wargę.
- Bardzo Cię boli ? - spytała się Hermiona, gdy podbiegła do Malfoya.
- Nic mi nie jest - uśmiechnął się.
Chłopak podszedł do Weasleya i uklęknął przy nim.
- Jeszcze raz ją dotkniesz - warknął.
Draco podszedł do Harry'ego i powiedział :
- Wiem, że dopiero co stłukłem Twoje najlepszego przyjaciela, ale chciałbym zakopać wojenny topór. Przepraszam za to, jaki byłem w szkole. Wydoroślałem i jestem innym człowiekiem. Więc... Zgoda ? - chłopak wyciągnął rękę, a chłopak ją uścisnął.
- Ja też przepraszam.
- No nareszcie ! - zawołała Hermiona i ich przytuliła. - A teraz wybacz Harry, ale wracam z Draco. Muszę się nim zająć - uśmiechnęła się.
Chłopak tylko kiwnął głową i usiadł przy Ronie. Dziewczyna chwyciła rękę Dracona i deportowała się z charakterystym trzaskiem.
Aportowali się w kuchni Malfoya.
- Siadaj i się nie ruszaj - rozkazała Hermiona.
Draco usiadł na krześle, a dziewczyna zaczęła mruczeć zaklęcia, które pomagały przywrócić chłopakowi normalny wygląd. Malfoy obserwował ją. Lubił patrzeć w jej czekoladowe oczy. Nawet teraz tańczyły w nich wesołe iskierki. Jej pełne, malinowe usta bardzo go kusiły. Hermiona zmieniła się diametralnie. Wydoroślała, jej kształty zaokrągliły się, piersi były większe. Nie uszło to uwadze chłopaka.
- Malfoy, mógłbyś tak z łaski swojej, nie gapić się w dekolt ? - powiedziała na wpół zdenerwowana i na wpół rozbawiona.
- Po to mam oczy. A jeszcze jak jest na co patrzeć... - uśmiechnął się szelmowsko, a Hermiona trzepnęła go w ramię.
- Gotowe - rzekła po kilku minutach.
- Dziękuję. Hermiono... Ja chciałbym Cię przeprosić. Za wszystko. Za te lata upokorzeń, za bycie dupkiem i chamem. Zmieniłem się. Jestem innym człowiekiem. Ja... Nie wiem, co powiedzieć, żebyś mi wybaczyła. Zależy mi na Twoim wybaczeniu. Proszę - popatrzył na nią błagalnie, a z jego oczu popłynęła łza.
Hermiona nie wiedziała, co ma zrobić. Draco Malfoy, arystokrata, przeprasza ją, Hermionę Granger, mugolaczkę. Gdy popatrzyła w jego stalowe tęczówki, które były przepełnione bólem i smutkiem nie potrafiła się na niego gniewać.
- Draco. Ja Ci wybaczam. Wiem, jaki byłeś. Ale widzę, że się zmieniłeś - uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję ! - wykrzyknął uradowany chłopak i bardzo mocno ją przytulił.
- Hm, nie wiem czy wiesz, ale mnie dusisz - powiedziała z trudnością, na co Malfoy się roześmiał i dał jej buziaka w policzek.
Draco popatrzył w jej czekoladowe oczy i tylko on wiedział, ile go kosztowało nie pocałowanie jej w usta.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Antiquus Hostis - Rozdział VI


To było coraz trudniejsze. Cały czas myślała tylko o Draconie. O jego uśmiechu, szarych oczach, blond czuprynie.
Stała monotonia. Praca, dom, praca, dom. W końcu z tej melancholii wyrwała ją Ginny.
- Wiesz, który dzisiaj jest ?
- 24 lipca - odpowiedziała zaskoczona - Co w związku z tym ?
- To, że za dokładnie tydzień są dwudzieste czwarte urodziny Harry'ego. Kazał Ci przekazać, żebyś się w końcu ogarnęła, bo robi imprezę.
Hermiona jęknęła.
- Nie marudź. Masz iść.
- A kto będzie ?
- Luna, Neville, George i jeszcze jacyś kumple od niego z pracy, nie znam ich.  A teraj ruszaj swoje cztery litery, bo idziemy na zakupy.
- Po co ?
- Chyba musisz jakoś wyglądać na urodzinach moje chłopaka, prawda ?
Ruda wzięła Mionę za rękę i teleportowały się blisko centrum handlowego.
Weszły do mnóstwa sklepów, ale w żadnym nie znalazły czegoś interesującego. W końcu, w ostatnim sklepie, kupiły, to co chciały. Czarną, koronkową, sięgającą do połowy ud sukienkę dla Hermiony, a dla Ginny prostą, cielistą. Zadowolone z zakupów, wyszły z centrum, schowały się w jakiejś uliczce i deportowały z charakterystycznym trzaskiem.
Nadszedł wyczekiwany dzień. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Przyjaciółki wróciły od fryzjera i kosmetyczki z perfekcyjnym wyglądem. Całość dopełniły sukienki. Około godziny 17 zaczęli schodzić się goście. George przyszedł z Angeliną, Luna z Rolfem, a Neville z Haną. Przybyli również koledzy Harry'ego - Frank i Alex. Po wypiciu toastu za solenizanta, przyszła pora na prezenty.
Hermiona długo myślała nad tym, co podarować przyjacielowi na urodziny. W końcu zdecydowała się na książkę o quidditchu. Sądziła, że to zbyt banalne, ale Harry bardzo się ucieszył.
Impreza rozkręcała się w najlepsze. Na stole stało kilka pustych butelek po wódce. Mionie zaczęło kręcić się w głowie, więc poszła na balkon odetchnąć świeżym powietrzem. Drzwi za nią otworzyły się.
- Stało się coś ? - zapytał Ron.
- Nie, nie. Wszystko ok. Tylko chyba za dużo wypiłam - zaśmiała się.
Nagle zrobił coś, czego Hermiona nie spodziewała. Pocałował ją. Śmierdział alkoholem i papierosami. Dziewczyna odepchnęła go.
- Co Ty robisz ?!
- Widzę, jak na mnie patrzysz. Podobam Ci się.
- Chyba Ci się w głowie pomieszało, Ron. Zerwaliśmy, nie pamiętasz ? To było dawno. Zostaw mnie ! - krzyknęła, bo chłopak zaczął się przystawiać.
Hermiona nie miała przy sobie różdżki, więc jedynym sposobem było kopnięcie w czułe miejsce. Chłopak zwinął się na podłodze z bólu. Dziewczyna pobiegła do swojego pokoju. Nikt nie zwracał na nią uwagi, wszyscy doskonale się bawili. Wzięła do ręki telefon i wybrała numer.
- Halo ? - odezwał się głos.
- Zaraz u Ciebie będę - powiedziała roztrzęsionym głosem, rozłączyła się i deportowała z donośnym trzaskiem.

***

Dwór Malfoy'ów. Myślała, że tam właśnie mieszka. Myliła się. Z pewnością był to blok. Nie widziała go z zewnątrz, bo aportowała się od razu przed drzwi mieszkania. Na ciemnobrązowych drzwiach wisiała mosiężna tabliczka - ''D.Malfoy''. Zadzwoniła. Po chwili usłyszała kroki, a potem wpadła w ramiona chłopaka. Wreszcie poczuła się bezpiecznie. Wiedziała, że nic nie może jej się stać. Nic się nie liczyło - tylko to, że on z nią jest. Chłopak o nic nie pytał, tylko wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Położył ją na łóżku, a ta w mgnieniu oka zasnęła.

***

Promienie słońce leniwie przedostawały się do pokoju. Hermiona otworzyła oczy i wystraszona rozglądała się po pomieszczeniu. Dopiero po chwili przypomniała sobie, co się wczoraj stało. Natłok wspomnień i upokorzenia sprawił, że dziewczyna rozpłakała się. W takim stanie zastał ją Draco. Zmartwiony usiadł na łóżku i przytulił Hermionę.
- Co się stało ? - spytał.
Ta tylko pokręciła głową. Nie chciała znowu tego przeżywać. Blizny się nie zagoiły.
Draco już jej więcej nie spytał. Jeśli będzie w stanie, to sama opowie. Nie chciał się narzucać, bo to właśnie ona była dla niego ważna. Chłopak powoli wstał i podał jej ubranie.
- Tam masz łazienkę - powiedział wskazując na drzwi po prawej stronie - A ja idę zrobić Ci śniadanie.
Hermiona tylko pokiwała głową. Dopiero jak wyszedł, zaczęła rozglądać się po pokoju. Wielkie, dębowe łóżko z baldachimem ładnie komponowało się z ciemną podłogą i limonkowymi ścianami. W rogu stała ogromna szafa z mnóstwem drzwiczek. Spodobało się jej to wnętrze. Była bardzo ciekawa łazienki, więc tam się skierowała. Gdy otworzyła drzwi, oniemiała z wrażenia. Podłoga wyłożona czarnymi płytkami idealnie pasowała do czerwono-czarnych kafelków na ścianach. Narożna wanna zachęcała do kąpieli, a do tego duże lustro przyciągało wzrok.
Hermiona zanurzyła się w gorącej wodzie i pozwoliła swoim myślom błądzić swobodnie. Ciekawiło ją, czy ktoś zauważył jej zniknięcie. Nie wiedziała, która godzina i nie była pewna czy której z jej przyjaciół już wstało. Oczywiście, chodziło tylko o Harry'ego i Ginny. Ron przestał się liczyć. Nie mogła zrozumieć, czemu tak postąpił. Przecież już nie byli razem. I to już od kilku miesięcy. Mogła go usprawiedliwić tym, że był pijany, ale ludzie robią wtedy te rzeczy, których na trzeźwo nie są w stanie.
Gdy dostała gęsiej skórki, uświadomiła sobie, że woda już wystygła. Wyszła z wanny i wzięła do ręki ubrania, które dał jej Draco. Był to o wiele za duży T-shirt i bluza. T-shirt sięgał jej do połowy ud, więc mogła się tak pokazać chłopakowi. Skierowała się do kuchni, gdzie unosił się piękny zapach. Siadła na krześle, a Draco postawił jej talerz z mnóstwem naleśników i syrop klonowy. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest głodna. Odezwała się wówczas, gdy spałaszowała większość smakołyku.
- Pyszne. I chciałbym Cię przeprosić za kłopot.
- Że co ? - zdziwił się chłopak.
- No bo zjawiam się u Ciebie w środku nocy, a Ty o nic się nie pytasz, tylko zanosisz mnie do łóżka. Dziękuję - uśmiechnęła się lekko.
- Nie ma sprawy - Malfoy machnął ręką - ale wszystko ok ?
- Powiedzmy, że tak.
Dziewczyna zamyśliła się. Z jednej strony chciała powiedzieć Draco, co się stało, ale bała się wspomnień. W końcu postanowiła.
- Myślę, że dobrze będzie jak Ci opowiem, co się stało. Wtedy zrozumiesz, czemu się do Ciebie teleportowałam. To było tak...
W miarę tego, jak Hermiona opowiadała, oczy chłopaka robiły się coraz większe, a twarz czerwona ze złości.
- Potem pobiegłam do pokoju, zadzwoniłam do Ciebie się się zdeportowałam.
- Doigrał się ! - wykrzyczał Draco.
Wstał i zaczął okręcać się wokół własnej osi. Hermiona wiedząc, co się święci, w ostatniej chwili złapała go za rękę. Poczuła szarpnięcie w okolicy pępka i naparła na nią ciemność.

_____________________________________________________

Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Ale teraz mam ferie, więc jest więcej czasu.

Przeczytanie = komentowanie c: