wtorek, 2 lipca 2013

Antiquus Hostis - Epilog

"Wszystko było dobrze."
J.K. Rowling



Para buchająca z pociągu zmieszała się z powietrzem i ograniczyła widoczność do minimum. Gdzieniegdzie można było usłyszeć pohukiwania sów i piski szczurów. Rodzice żegnali swoje pociechy i prawili morały. Przyjaciele witali się po dwumiesięcznej przerwie. 
- Mamo, no chodź szybciej, bo nie zdążymy! - krzyknęła szatynka.
- Spokojnie, skarbie. Mamy jeszcze piętnaście minut - odparła rodzicielka.
- Czy zawsze musimy przechodzić na ostatnią chwilę ? - spytał brat dziewczynki.
- Piętnaście minut przed czasem to wystarczająca pora - odrzekł ojciec.
Rozległ się głośny gwizd. Rodzice pożegnali się ze swoimi dziećmi i pomogli im wtaszczyć ciężkie walizki.
- Bądźcie grzeczni ! - krzyknęła rodzicielka.
- Ale bez przesady ! - zawołał mężczyzna, za co oberwał łokciem w żebra od swojej żony.
Po chwili konduktor zagwizdał w gwizdek po raz ostatni i pociąg powoli odjechał ze stacji. Mężczyzna objął kobietę w pasie i powiedział :
- Dadzą sobie radę.
- Wiem - odparła.
- Kocham Cię, Hermiono - szepnął, spoglądając w jej czekoladowe tęczówki.
- Ja Ciebie też, Draco - pocałowała go krótko, ale czule.
Razem poszli w kierunki swoich przyjaciół. Minęło czternaście lat od tego strasznego snu. Czternaście długich lat. Draco nie wyobrażał sobie życia bez Hermiony. Ani wtedy ani teraz. Gdy tylko się obudził, poszedł do niej i wyznał jej miłość. Czasami w nocy miewał koszmary. Urywki tego snu sprzed kilkunastu lat. Jej śmierć, puste oczy prześladowały go dosyć często. Stwierdził, że to jest pokuta za te wszystkie grzechy, jakie uczynił. Dziękował Bogu za tak wspaniałą żonę.
Dzieci kochał tak samo jak Hemionę. Najstarszy syn, Alexander, był bardzo podobny do rodziny Malfoyów. Platynowa czupryna, arystokratyczne rysy twarzy. Jedynie oczy były inne, ponieważ miały odcień czekolady. Natomiast ich córka, Aileen, miała długie, kasztanowe włosy, które fala spływały jej po plechach. Jej oczy, w kolorze stali, często miały tak charakterystyczny błysk w oku, co u jej matki. Alex trafił oczywiście do Slytherinu i, choć był dopiero na trzecim roku, już podbił wiele serc płci pięknej. A Aileen została Gryfonką i często wyrywała się do odpowiedzi, jak jej matka. Choć była o rok młodsza od swojego brata, to była o wiele bardziej poważna i zawsze stawiała na naukę.
Można by rzec, że ich dzieci były do nich podobno jak dwie krople wody. No, poza małymi wyjątkami.
- Ale szybko dorastają - westchnął Harry, opierając głowę na ramieniu Ginny.
- Niestety. Wpadniecie do nas ? - spytał Draco. Wszyscy się chętnie zgodzili i po chwili już ich nie było.

***

Państwo Potter byli częstymi gośćmi u Malfoyów. Zniknęły uprzedzenia i razem tworzyli dość zgraną paczkę. Jedynie Ron od nich odszedł. Nie mógł wybaczyć Hermionie tego, że związała się z kimś innym, i to w dodatku z Draconem. Reszta rodziny Weasleyów przyjęła go o wiele milej i spędzali bardzo miłe chwile.
Wszystko skończyło się dobrze. Tym razem los się do nich uśmiechnął. Draco miał wspaniałą żoną i piękne dzieci, które pozazdrościć mu mógł każdy. Alexander, podobnie jak ojciec, został szukającym Slytherinu i poruszał się na miotle doskonale. Zaś Aileen porównywano do swojej matki, która również słynęła z tego, że była bardzo mądra. Na szczęście podziały na domy, a przede wszystkim uprzedzenia zniknęły i w Hogwarcie było teraz o wiele przyjemniej.
Wszystko było dobrze.

___________________________________________
Dziękuję Wam za te 362 komentarze. I te pozytywne, i negatywne. 
Dziękuję za ponad 22tyś. wyświetleń.
Nie będę wymieniała każdej osoby, która mnie wspierała, która komentowała rozdziały, bo jest ich za dużo. 
Mogę tylko podziękować Monice. Była ze mną od początku. Wyciągała mnie z tzw. ''doła'', gdy nie miałam weny. W szkole pośpieszała mnie z pisaniem.
Kocham Cię, stara. ♥

Co tu dużo mówić... Bardzo zżyłam się z tym blogiem. Pierwszy raz pisałam opowiadanie na serio. Były wzloty i upadki, jak wszędzie. Ale Wy mnie wspieraliście. Broniliście mnie przed hejterami. Dzięki.
Za co mogę jeszcze podziękować... Chyba już wszystko. Jak mi się coś przypomni to dopiszę. :)
I mam do Was ogromną prośbę. Niech KAŻDY, kto czytał tego bloga, da jakąś namiastkę siebie. Komentarz - może być nawet kropka, głos w ankiecie. Cokolwiek. Chcę po prostu zobaczyć, ile Was jest/było.

Kocham Was wszystkich i dziękuję ! :3

ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE DRAMIONE - TUTAJ.

Antiquus Hostis - Rozdział XXI

"Nie ważne 
Co powiesz, co zrobisz.
Będę Cię szukał, aż Cię znajdę.
Nie ważne gdzie uciekniesz,
Będę tam, tuż za Tobą."




Pip. Pip. Pip. Pip. Piiiiiiiiiiiii. Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia i rozpaczy. Nie, błagam! Żarliwie modliłem się do Boga, choć przez całe życie w Niego nie wierzyłem. Nie pomogło. Jej serce przestało bić, a moje rozpadło się na milion kawałków. Wystarczy jedna chwila, moment nieuwagi, by wszystko zepsuć, tak jak ten kierowca. To on pozbawił życia dwie najważniejsze osoby w jego życiu - kobietę, którą kocham i pierworodnego syna, który był w Jej łonie. Jak przez mgłę widziałem lekarza, który podszedł do mnie ze smutną miną, wyćwiczoną od kilku lat. Ledwo usłyszałem słowa :
- Przykro mi.
Mam w dupie twoje ''przykro mi'', kurwa! To nie ty straciłeś wszystko, co miałeś. Co mi po wielkim domu, najlepszej miotle czy samochodzie, jak Ona umarła! Kobieta, która nauczyła mnie kochać. 
Wszystko przestało się liczyć z chwilą ustania akcji Jej serca.

***

Bum. Trzask. Pisk opon. Krew. Ból. Cierpienie. 
Jedziemy autostradą, śmiejąc się wesoło. Za niedługo powinniśmy być na miejscu. Minister Magii zaprosił mnie na jakiś bankier. Oczywiście zaprosiłem Ją, a Ona się zgodziła. Nie jechaliśmy szybko.
W pewnej chwili poczułem, jak coś uderza w mój samochód i zjeżdżam na inny pas, nie mogąc kierować samochodem. Potem czuję kolejne uderzenie i gruba gałąź opada na Mercedesa, a dokładniej na ciało mojej Ukochanej. Próbuję wyciągnąć różdżkę, chcąc zaklęciem odrzucić drzewo. Nie zdążyłem, ponieważ zaklinowała się między podłogą a fotelem kierowcy. Patrzę, jak wielka gałąź uderza w Jej głowę, a po chwili z rany wycieka szkarłatna, lepka krew. Słyszę ludzi, którzy zebrali się wokół samochodu. Żaden nie podbiegł, nie pomógł. Jedynie jedna osoba okazała się na tyle mądra i zadzwoniła na pogotowie. W końcu udało mi się wyciągnąć różdżkę i nie przejmując się tym, że mogą tu być mugole, krzyczę zaklęcia. Drzewo zostaje odrzucone, a Ona leży na ziemi obok samochodu. Tak szybko, na ile pozwalają mi moje nogi, wychodzę ze zmasakrowanego pojazdu i klękam obok Niej. Nie oddycha. Robię resuscytacje. Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy. Nie pomaga. Jeszcze raz. Znowu nie daje to skutku. Pogotowie przyjeżdża, a ja jadę razem z nimi, trzymając Ją za rękę.

***

Stoję przy otwartej trumnie, w której spoczywa Ona. Ma na sobie piękną kremową sukienkę i pasujące do niej buty. Wygląda jakby spała. Blade powieki przykrywają czekoladowe tęczówki, a jej usta zastygły w lekkim uśmiechu. Dziwne, prawda ? Przecież Ona też musiała pamiętać ten wypadek. Że też Ona musiała chcieć jechać tym cholernym samochodem! Nie, nie obwiniam Jej. Jedynie, co mogę robić, to obwiniać siebie, że się zgodziłem. Chciałem Ją uszczęśliwić. Zobaczyć, jak Jej usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a teraz nie zobaczę tego już nigdy.

Patrzę, jak grabarze wkładają Jej mahoniową trumnę do dziury, a potem zasypują ziemią.
- Niech spoczywa w spokoju - słyszę z ust księdza.
Jej matka cicho łka w chusteczkę, a ojciec próbuje zachować zimną krew. Stracili jedyną córkę i wnuka. Po kilku minutach wszyscy się rozchodzą. Zostaję tylko ja. Siadam na ławce na przeciwko Jej grobu, a po moich policzkach płyną słone łzy. Nie wstydzę się, bo czego?
- Kocham Cię, Hermiono - szepczę pierwszy raz - Kocham Cię i nigdy nie przestanę. To Ty ożywiłaś moje serce i skamieniałą duszę. To Ty nauczyłaś mnie kochać. Spróbuję żyć, chociaż bez powietrza jest znacznie trudniej.

***

Stoję w sypialni, patrząc na Jej zdjęcie. Minęło kilka dni od pogrzebu, a on już zaczynał wariować. Musiał uwiecznić tą chwilę. Siedziała na plaży, wyciągając twarz ku słońcu. Była wtedy w zaawansowanej ciąży. Wyglądała tak pięknie. Kochał kobietę, której nie miał, bo nigdy nie powiedział jej tych znaczących słów. Spotykali się, owszem, ale on nie dał Jej pierścionka. 
Przez te kilka dni nie mógł znaleźć sobie miejsca w tym cholernym mieszkaniu. Brakowało mu Jej. Jej uśmiechu, zmarszczek, gdy się złościła. Wszystkiego. 
Został tylko jeden sposób, bym mógł się z nią połączyć. Powoli wyciągnąłem różdżkę z kieszenie spodni i wciąż patrząc na jej zdjęcie skierowałem kawałek drewna na siebie. Po czym cichym głosem wyszeptałem: 
- Avada Kedavra.


____________________________________________________

Zastosowanie dwóch różnych narracji jest całkowicie przemyślane i tak ma być.
Niedługo epilog. Jak go skończę. Zapraszam na drugiego bloga - TUTAJ.
Wchodźcie, bo to też dramione. :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XX


"Ja kocham Cię mocniej."



- Draco - pierwszy raz od bardzo dawna wypowiedziała jego imię. Coś w jej głosie, kazało chłopakowi przygotować się na najgorsze.
- Musimy pogadać - dodała, siadając na skraju łóżka.
- O co chodzi ? - spytał niepewnie.
- Jestem w ciąży.
- Co ?! - krzyknął, otwierając szeroko oczy.
- Będziesz ojcem - wytłumaczyła.
- Ale że jak to ? - nadal nie mógł oswoić się z tą wiadomością.
- Czy mam Ci tłumaczyć, jak do tego doszło ?
- Nie mam ochoty na żarty - warknął.
- Ja też nie. Słuchaj - westchnęła - Ciąża u czarodziejów objawia się szybciej, niż u mugoli. Po drugie trwa krócej. Nie wiem, jaka będzie to płeć. I od razu mówię, że nie usunę.
- Taki bezduszny to ja nie jestem - oburzył się.
Położyła się obok niego na łóżku i milczeli przez dłuższą chwilę. W końcu Malfoy odważył się zadać pytanie, który krążyło mu w głowie.
- Czy... czy ty chcesz, żebyśmy się pobrali ?
- Draco - szatynka roześmiała się - Nie tak formułuję się to pytanie. I nie, nie chcę.
Choć w głębi duszy, chciała, i to cholernie. Ale to nie miało znaczenia, gdy z jego strony było tylko pożądanie. Przetarła twarz dłońmi i odwróciła się do Dracona.
- Będziesz musiał płacić mi alimenty. Nie wysokie, bo z tej pensji i tak z ledwością wystarcza mi na wszystkie opłaty. Nie zamieszkamy razem, bo to bez sensu. Jeżeli będziesz chciał, to możesz je widywać. 
- Hermiono - zamknął oczy - Jeszcze do końca nie przetrawiłem informacji, że będę ojcem, a ty już mi wyjeżdżasz z gadką o alimentach.
- Patrzę w przyszłość. Aha, i mam zamiar zadzwonić do adwokata.
- Po co ? - zdziwił się.
- Załóżmy, że coś mi się stanie. Na przykład wpadnę pod samochód.
- Nie mów tak - przerwał jej.
- Cicho być - skarciła go i obrzuciła ostrym wzrokiem - Chcę, żebyś miał dokument potwierdzający to, że jestem ojcem dziecka. Żebyś mógł się nim zająć.
- Zrobiłbym to i bez tego. 
- Malfoy, do cholery! Jak nie będziesz miał tego papierka, to oddadzą je do sierocińca!
- Dobra, dobra. Już rozumiem. Nie denerwuj się.
- Myślę, że najlepszym wyjściem będzie powrót do domu. Przekażemy panu Kingsleyowi, że nie mogliśmy ukończyć raportu. Aha, i poinformuję cię, kiedy adwokat przyjedzie do mnie - zsunęła się z łóżka.
- Trzymaj się, Draco - szepnęła, zamykając za sobą drzwi.

***

Czwartego dnia od ich powrotu do domu Hermiony zawitał adwokat, Andre Watson. Pokrótce wyjaśnił wszystko, co było związanie z ich sytuacją. Do Draco z trudnością docierały jakiekolwiek słowa. Machinalnie podpisywał wszystko, co mężczyzna podstawił mu pod nos. Pod koniec wizyty, Malfoy został pełnoprawnym opiekunem ich nienarodzonego dziecka.

***

Dzidziuś rozwijał się prawidłowo. Hermiona była już w piątym miesiącu ciąży. Mogła już poznać płeć jej dziecka, ale nie chciała. Wystarczy jej, że jest zdrowe. Dzisiaj umówiła się na spotkanie z Ginny.
- Możesz mi w końcu powiedzieć, kto jest ojcem dziecka ? - spytała ruda. Od kilku miesięcy wypytywała przyjaciółkę, ale ta uparcie nie chciała się przyznać.
- Nie, bo się zdenerwujesz - wymamrotała, upijając łyk pomarańczowego soku.
- Daj spokój - zaśmiała się - Jeśli nie to Malfoy to... - przerwała, widząc jej minę - Chyba żartujesz ! - krzyknęła.
- Nie, nie żartuję - powiedziała szatynka, pokrywając się przy okazji rumieńcem.
- Kochasz go ?
- Oczywiście, że tak. Głupie pytanie. Sama dobrze wiesz, że nie przespałabym się z kimś, kogo nie kocham.
- A on ciebie ? - po jej minie, Ginny szybko domyśliła się prawdy.
- Nie - odpowiedziała Granger, a po jej policzkach obficie spływały łzy.
- Cii - szepnęła ruda, tuląc do siebie przyjaciółkę.

***

Draco zmaterializował się na plaży. Na ich plaży, można tak powiedzieć. Wtedy pierwszy raz się pocałowali. Nie przypuszczał, że ten zakład może mieć takie skutki. Zostanie ojcem. Westchnął głęboko i usiadł na piasku. Chciał jej to powiedzieć, ale nie wiedział, czy ona jego też. Bał się jej reakcji. Musi jej to powiedzieć. Kocha ją, przecież ! Szybko wstał i już go nie było.

Wszedł do mieszkania Hermiony i od razu skierował się do salonu. Była tam i czytała książkę.
- Hermiona ? - szatynka oderwała wzrok znad lektury i spojrzała na niego.
- Tak? Stało się coś ?
- Nie. Nie było cię w pracy i przyszedł do ciebie - uśmiechnął się łagodnie i usiadł obok niej. 
- Ach, tak. Źle się poczułam. Wiesz, czasami tak bywa - poklepała się po swoim wielkim brzuchu.
- O, właśnie kopie. Chcesz dotknąć ? - spytała i nie czekając na odpowiedź, chwyciła jego rękę i przyłożyła do brzucha. Rzeczywiście, maleństwo kopało. I to porządnie.
- Cześć, skarbie - szepnął, zwracając się do dziecka. Hermiona popatrzyła się na niego czule. Tyle by dała, by móc z nim spędzić resztę życia. Jedyną namiastką będzie to dziecko.
- Poznało tatusia - zaśmiała się.
- Hermiono, chciałbym ci coś powiedzieć.
- Tak ?
- Ja... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć, bo szatynka szybko zerwała się z kanapy i pobiegła do łazienki. Po chwili słychać było, jak wymiotuje. Poszedł do niej i klękając obok niej, chwycił jej włosy. Zataczając koła na plecach Hermiony, czekał, aż minie jej fala mdłości.

***

Tak było za każdym razem. Gdy tylko chciał wyznać jej miłość, to coś mu przerywało. Telefon, sowa, mdłości, dzwonek do drzwi. Czasami zastanawiał się, czy to przypadek czy może los gra z nim kulki. Powoli tracił nadzieje. Miał złe przeczucia. Bał się, że może jej się coś przytrafić.

________________________________________________________________

Jest. Oto przedostatni rozdział Antiquus Hostis. Napisałam już ostatni, więc dodam go w najbliższym czasie.
Jak będzie 10 komentarzy. Taki mały szantażyk. ;)
Zapraszam na mojego drugiego bloga - tutaj. Właśnie pojawił się na nim prolog.

Bajo ;*

EDIT. Rozdział poprawiony. Bez tej rozmowy, bo kilka osób uważało, że skopiowany. Jestem straszliwym wzrokowcem i zapamiętałam tą rozmowę, więc ją napisałam. Kojarzyłam ją gdzieś, ale nie sprawdzałam na każdym blogu. Za wszelkie podobieństwa przepraszam.