niedziela, 30 czerwca 2013

Libster Award

„Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego Blogera w ramach uznania za „Dobrze Wykonaną Robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów, informujesz ich o tym  i zadajesz 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Ciebie nominował!”

Pytania od Zuzaa M. :


1. Ulubiona książka, oprócz „Harry'ego...”?
Przede wszystkich ''Echa'' Danielle Steel. Nie jest to kolejne romansidło, o nie. Książka opowiada o czasach wojennych. Choć nie jestem fanką takiej tematyki, to naprawdę lekko mi się czytało.
"Wbrew woli swojej bogatej żydowskiej rodziny piękna Beata wychodzi za mąż za francuskiego arystokratę. Na przekór wszystkim i wszystkiemu są szczęśliwi. Ale wybucha II wojna światowa i do Francji wkraczają wojska niemieckie. Ponury czas naznacza grozą i cierpieniem losy Beaty i jej córki Amadei."

2. Film, przy którym się wzruszasz?
Kurde, jestem bardzo, ale to bardzo wrażliwa i płaczę prawie na wszystkich filmach. Na pewno płakałam na ''Titanicu'', "Królu Lwie", "Harrym Potterze", i wielu, wielu innych.

3. Postać, która zaimponowała Ci swoim zachowaniem w „Harrym…”? Uzasadnij.
Na samym początku pomyślałam : ''Oczywiście, że Draco!". No ale czym on sobie zasłużył. Jak dla mnie to niestety niczym. Na pewno Harry zaimponował mi swoim zachowaniem. Zawsze był odważny i przyjacielski. Jako typowa Ślizgonka, to z wielkim bólem muszę stwierdzić, że w czasach młodości chciałam być taka, jak on.

4. Ulubiona piosenka?
Nie mam ulubionej piosenki. Takiej, która kocham przez cały czas. Chociaż ''Lose Yourself", '' So Bad", "Drop The World", "Fast Lane", "No Apologies", "When I'm Gone", i tak dalej, i tak dalej są często na mojej playliście. Czyli najprościej mówiąc, moją ulubioną piosenką zostaje ta, która ma w sobie Eminema. Nie ważne, czy jest to tylko jedna zwrotka czy refren. Najważniejsze, że jest tam on.

5. Jakich ludzi nie lubisz?
Przede wszystkim nieszczerych. Sama jestem często bardzo szczera i cenię sobie, gdy ktoś jest też wobec mnie taki sam. Po drugie fałszywych, a szczególnie takich, co obrabiają Ci dupę za plecami.

6. Cecha charakteru, której w sobie nie lubisz?
W ogóle całej siebie nie lubię. I na zewnątrz i we wewnątrz. Tak sobie myślę, że chyba nie lubię tego, że jestem bardzo ufna. Za szybko przywiązuję się do ludzi i bardzo mi to szkodzi.

7. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Aktualnie to pójść na koncert Eminema i dostać jego autograf.

8. Ulubiona pora roku i dlaczego właśnie ta?
Chyba lato. Ptaki śpiewają, słońce grzeje i tak dalej. Ciepło jest, można nad wodę iść. Przede wszystkim się poopalać i leżeć plackiem na leżaku, nic nie robiąc.

9. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?
Język polski i plastyka. Od zawsze interesowałam się rysunkiem i zawsze lubiłam ten przedmiot. Ale też zawsze byłam aktywna, gdy na przykład interpretowaliśmy wiersz.

10. Co sądzisz o parringu Sevmione?
Nie przemawia do mnie. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że Hermiona może być ze Snapem.

11. Który z przedmiotów byłby Twoim ulubionym w Hogwarcie?
Ojejku, nie wiem. Wszystkie są fajne i przydatne. Nawet zielarstwo. :D

wtorek, 25 czerwca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XIX cz.2 +18

* Scena +18 będzie napisana kursywą, więc jeśli ktoś będzie chciał, może ją ominąć.


"Pragnę cię objąć, ale zmysły każą mi przestać.
Jesteś trucizną płynącą w moich żyłach.
Jesteś trucizną, a ja nie chcę się wyrwać."


Gdy otworzyli pokój, ich szczęki wylądowały na podłodze. No dobra, tylko Hermionie, bo Malfoy był przyzwyczajony do takich luksusów. Od razu po przekroczeniu drzwi znaleźli się w salonie. Był to obszerny pokój z wygodną beżową kanapą i pasującymi do niej dwoma fotelami. Płaski telewizor powieszony był na wprost wypoczynku. W rogu pomieszczenia stał barek zaopatrzony w najlepsze, i przede wszystkim najdroższe trunki. Ściany zostały pomalowane na zgaszoną żółć i jasną szarość, natomiast podłoga była wyłożona jesionowymi panelami.
Drzwi po prawej stronie skrywały łazienkę. Duża, biała wanna znajdowała się w prawym rogu pomieszczenia. Na przeciwko drzwi stała umywalka, a tuż obok niej toaleta. Nad umywalką wisiało dość duże lustro w złotej oprawie. Większość dodatków była w tym kolorze. Obok drzwi stała mała, biała komoda na puchowe ręczniki. Ściany łazienki zostały wyłożone czarnymi kafelkami, natomiast podłoga białymi. 
Za drzwiami po lewej znajdowała się sypialnia. Był to duży pokój o ciemno-bordowych ścianach i dębowych panelach. Konstrukcja łóżka małżeńskiego została zrobiona z bardzo ciemnego drewna, a w ramie zostały wyżłobione ornamenty. Biała, satynowa pościel leżała na łóżku bez ani jednej skazy - starannie wyprasowana i ułożona. Na przeciwko łoża stała szafa. Nie byle jaka - z mahoniowego drewna z mnóstwem półek i przegródek.
Z salonu można było się dostać przez szklane drzwi na balkon. Był on w kształcie prostokąta i miał beżowe płytki. Widok zapierał dech w piersiach. Na uznanie zasługiwało morze w odcieniu, który lekko wpadał w szmaragd. Było spokojne, lecz czasami tafle wody pokrywały zmarszczki. Na piaszczystej plaży o prawie białym piasku spacerowała zakochana para. Właśnie w tej chwili, gdy Hermiona weszła na balkon chłopak uklęknął na jedno kolano, oświadczając się dziewczynie. Granger uśmiechnęła się mimo woli, wspominając oświadczyny Rona. Było tak pięknie. Do czasu. A potem wszystko się zepsuło.
- Pięknie tu, co nie ? - szepnął Malfoy. Hermiona lekko podskoczyła.
- Przestraszyłeś mnie - mruknęła.
- Przepraszam - uśmiechnął się.
- Masz rację. Cudownie - odwróciła się w kierunku morza i parła się rękami o barierkę. Draco podszedł do niej tak blisko, że czuła jego oddech na swojej szyi. Przyprawiało ją to o dreszcze. Po chwili obrócił ją i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Malfoy... - mruknęła, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Chłopak dał znać, że słucha - Nie rób tego.
- Ale czego ? - spytał niewinnie i przejechał dłonią po jej policzku.
- Na przykład tego.
- Granger - zaczął.
- Nie - wyrwała się z transu - Nic nie mów. Daj mi spokój.
Wyminęła go i szybkim krokiem poszła do łazienki i zamknęła ją na klucz. Oparła się plecami o drzwi i powoli zjechała na podłogę. Usiadła na zimnych płytkach, a po jej policzku płynęła mała, słona łza.
- Weź się w garść - szepnęła, a sama nie wierzyła w te słowa.
Chciała, żeby się to skończyło. Żeby mogła wrócić do swojego przytulnego mieszkania i odpocząć od niego. Tylko od niego. Od tego cholernego Dracona, w którym niestety się zakochała. Nie chciała, żeby sytuacja z balu się powtórzyła, ale miała złe przeczucia, co do tego.


***

- Malfoy, do cholery, co my robimy - powiedziała między długimi pocałunkami.
- Jak na razie to tylko się całujemy - uśmiechnął się zawadiacko.
Hermiona drżącymi rękoma odpinała małe guziczki od koszuli. Po chwili tors Dracona ukazał się w całej okazałości, a dziewczyna nie mogła oderwać od niego wzroku. Przejechała palcem po jego brzuchu i Malfoy zadrżał pod jej dotykiem. Chłopak jednym zwinnym ruchem ściągnął jej zwiewną, bawełnianą tunikę.
- Do twarzy ci w niej, ale jeszcze lepiej bez niej - powiedział z szerokim uśmiechem, a policzki Hermiony pokryły szkarłatne plamy.
Po chwili czarodzieje zostali w samej bieliźnie, a w następnej już bez niej. Hermiona zakryła rękami swoje piersi i zarumieniła się ponownie.
- Nie - pokręcił głową - Nie musisz ich ukrywać. Są idealne.
Szatynka powoli zdjęła ręce i swój wzrok skierowała w stronę jego męskości. Była naprawdę imponująca.
Malfoy zasypywał ją pocałunkami. Najpierw usta, szyja, obojczyki, piersi - tutaj zatrzymał się na dłużej. Na przemian ssał i przygryzał je, aż stały się twarde. 
Następnie swoje usta skierował w stronę brzucha i ud. Gdy całował ich wewnętrzną stronę, z ust Hermiony wydobył się cichy jęk. Powoli, okrężnymi ruchami, zbliżał się do łona. 
- Proszę - jęknęła szatynka, rozchylając nogi.
- Jeszcze - mruknął z zadowoleniem. Wszystkie tak reagowały, lecz dzisiaj miało być inaczej. To nie jest kolejna dziewczyna do zaliczenia. To ktoś, kogo kochał.
W końcu, nie mogąc się już dłużej powstrzymać, wszedł w nią, a Hermiona przyjęła to z głośnym jękiem zadowolenia. Najpierw poruszał się powoli, by mogli odnaleźć wspólny rytm, ale już po chwili hormony nad nim zapanowały. Ruchy stały się coraz bardziej mocniejsze i szybsze, a jęki szatynki coraz głośniejsze.
Ciało Hermiony wygięło się w łuk, a jej skurcze pomogły Draconowi osiągnąć szczyt. Zmęczeni opadli na łóżku, próbując złapać oddech.
- Znowu się to stało - mruknęła dziewczyna.
- Wiem, ale tym razem to było na trzeźwo - odparł Draco i ponownie zatopił się w jej usta.


***

Obudziły ją mocne promienie słoneczne, które wpadały przez otwarte okno. Jej powieki zadrżały, by po chwili ukazać czekoladowe tęczówki. Na swoim biodrze czuła jakiś ciężar. Spojrzała w lewą stronę, a jej oczom ukazał się dziwny widok. Draco Malfoy spał obok niej! Dopiero po chwili przypomniała sobie sytuację z wczoraj. Chłopak wyglądał tak niewinnie. Jego platynowe włosy były rozczochrane, a kilka kosmyków przykrywało mu oczy. Odgarnęła je. Następnie powoli próbowała zepchnąć jego rękę ze swojego biodra i udało jej się to bez większej siły. Cicho wstała z łóżka i zamarła, bo usłyszała, jak Malfoy mruczy coś pod nosem i przewraca się na drugi bok. Odetchnęła z ulgą. Szybko ruszyła na palach do łazienki, po czym rzuciła zaklęcie wyciszające. Nie chciała, by Draco się obudził. Nie była na to gotowa.
Wzięła szybki prysznic i przebrała się w zwiewną sukienkę w kwiaty. Włosy splotła w kłosa, a oczy pomalowała jedynie czarnym tuszem do rzęs. Na nogi włożyła białe baletki i wyszła z mieszkania. Skierowała się na plażę i usiadła przy brzegu. Spojrzała na lekko morze, które były zburzone, ponieważ wiał silny wiatr. Żałowała, że nie wzięła ze sobą żadnego swetra. 
I co ona ma teraz zrobić ? Już po raz drugi wylądowała z Malfoyem w łóżku. Miała mętlik w głowie i nie potrafiła go uporządkować. Wiedziała, że nic dla niego nie znaczy i nadal pozostaje brudną szlamą. Na samo wspomnienie tych słów, oczy jej się zaszkliły. Doskonale pamiętała to wyzwisko z drugiej klasy, ponieważ wtedy było użyte po raz pierwszy. Płakała przez Dracona kilka godzin. Tym razem nie chciała tego robić. Musi być twarda. Może lepiej by było, gdyby udawać, że nic nie zaszło? Tak podpowiadał jej rozum, zaś serce wołało: " Wyjaw mu prawdę! Powiedz mu, że go kochasz!" Rozum wyśmiał serce i kolejny raz postawił na swoim. Przecież ta sytuacja nie miała miejsca, prawda?

***

W ciągu kilku dni załatwili wszystkie potrzebne sprawy i Hermiona mogła uzupełnić raport z Grecji. Sytuacja z Draconem została taka, jak postanowiła. Żadne o tym nie wspominało, i tak było lepiej. Co z tego, że jej serce biło szybciej za każdym razem, jak się do niej zbliżył? Cały ten przelotny ''romans'' nie powinien się zdarzyć i szatynka często łajała się za swoją lekkomyślność.
Kolejnym przystankiem ich podróży była Francja, a dokładniej Paryż. Miasto zakochanych. Jaki paradoks, nieprawdaż ? Już w samolocie Hermiona poczuła się źle. Było jej niedobrze i łamało ją w krzyżu. Od razu po przyjeździe do hotele, poszła do swojego pokoju. Wypiła odpowiedni eliksir i usnęła. Całe szczęście, że wzięła kilka przydatnych fiolek z eliksirami. W hotelu mieli osobne pokoje, które nie były tak szykowne jak w Grecji. Składały się z sypialni, łazienki i małego przedpokoju, które były utrzymane w tonacji pięknego błękitu.
W nocy Hermionę obudziły bóle brzucha, a po chwili pobiegła do łazienki i zwymiotowała. Klęczała nad muszlą dość długo. Wyczerpana, opadła na poduszki, ale nie mogła usnąć. Rozmyślała, od czego może się tak niedobrze czuć. Może się czymś zatruła. Te małże nie wyglądały na świeże. Może to co innego...
Nazajutrz jej obawy potwierdziły się. Zszokowana, zapukała do drzwi Malfoya, a gdy usłyszała pozwolenie, weszła do środka. Dracon leżał na łóżku i przeglądał miejscową gazetę.
- Draco - pierwszy raz od bardzo dawna wypowiedziała jego imię. Coś w jej głosie, kazało chłopakowi przygotować się na najgorsze.
- Musimy pogadać - dodała, siadając na skraju łóżka.

__________________________________________________________

Cześć, miśki ! :*

Wiem, że krótki, ale nie chciałam Was trzymać w niepewności. Niestety zbliżamy się końca opowiadania. Zostały góra 3-4 rozdziały wraz z epilogiem.
A potem biorę się za kolejne dramione.
Dostałam się do plastyka i mam czerwony pasek! :3
Opłacało się zrobić sobie przerwę w pisaniu.
Aha, i piszcie jak mi wyszła scena +18. Pisałam ją pierwszy raz, więc...

Także zapraszam do komentowania i do ponownego przeczytania! :*

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Czas - to jedyne, czego mi potrzeba.

Nie, to nie jest miniaturka ani kolejny rozdział.
Przede wszystkim NIE ZAWIESZAM bloga, więc możecie opuścić różdżki. Muszę zrobić sobie przerwę, by wszystko popoprawiać i mieć czerwony pasek. 
A dlaczego nie zawieszam ? Bo możliwe, że w pewnej chwili będę miała chwilę i coś naskrobię.
Egzaminy do plastyka mam 18-20 czerwca, więc trzymajcie kciuki ! :3
Rozdział lub miniaturka nie pojawi się w 90% do 23 czerwca.
I mam do Was ogromną prośbę. Każdy, kto czyta to opowiadanie niech napisze, jeśli chce, swoje GG lub e-mail, bo wtedy będę mogła Was powiadomić, gdy rozdział będzie wcześniej.

To chyba tyle. Trzymajcie za mnie kciuki za poprawy i egzaminy, tak jak trzymam za Was. :)




Kocham Was ,
Avada. 

niedziela, 2 czerwca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XIX cz.1


"Jako obcego za wcześnie ujrzałam!
Jako lubego za późno poznałam!
Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści."
Romeo i Julia - William Szekspir





Nastał poniedziałkowy poranek. Najbardziej znienawidzony dzień przez tych, który muszą iść do szkoły lub pracy po wspaniałym weekendzie. Mimo wszystko, pogoda się nie zraziła. Słońce świeciło wysoko na nieskazitelnie niebieskim niebie. Jego promienie wesoło przecisnęły się nawet przez najmniejsze szczeliny. Na dworze wiał lekki wietrzyk, więc nie było aż tak upalnie. Ruszał liśćmi w tą i z powrotem, jakby nie mógł się zdecydować, w którą stronę wiać. Londyn tętnił życiem. Na głównej ulicy co chwilę można było usłyszeć głośne dźwięki klaksonu. To właśnie jeden z nich obudził naszą główną bohaterkę. Hermiona mrugnęła kilka razu, zasłaniając przy tym jej czekoladowe tęczówki. Próbowała w ten sposób pozbyć się snu, który ciążył jej na powiekach. Swój wzrok skierowała na czarny budzik, który stał na etażerce. Właśnie wybiła godzina siódma trzydzieści. Powoli zwlekła się z łóżka i szurając nogami, poszła do łazienki. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, skierowała się w stronę kuchni, gdzie zrobiła sobie kanapki i mocną kawę, która w mgnieniu oka postawiła ją na nogi. Po skończonym posiłku przyszedł czas na wyszykowanie się. Stanęła przed szafą w sypialni, zastanawiając się, co założyć. W końcu, po upływie kilku minut, zdecydowała się ubrać biały top, na który założyła krótką spódniczkę w bladoróżowe kwiaty. Wygrzebała z szafy jasnoróżowy sweterek i rzuciła go na łóżko. Z półki wzięła torebkę w kolorze pudrowego różu ze złotą klamerką. Przyszedł czas na makijaż. Oczy podkreśliła, używając różowego cienia do powiek, tworząc cienką kreskę eyelinerem i mocno tuszując rzęsy. Usta musnęła bezbarwnym błyszczykiem. Włosy zostawiła rozpuszczone i wyprostowane, za pomocą przydatnego zaklęcia. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się, zadowolona z efektu. Na palec założyła pierścionek w kształcie róży, a na szyję złoty kołnierzyk. Paznokcie pomalowała na pudrowy róż i szybka wysuszyła je różdżką. Wróciła do sypialni i rzuciła na torebkę zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Wrzuciła do niej kosmetyczkę, okulary przeciwsłoneczne, sweterek, kilka pergaminów i piór, kałamarz, który zabezpieczyła przed otwarciem. Chwyciła kopertówkę i skierowała się w stronę przedpokoju. Tam ubrała bladoróżowe buty na koturnie oraz rzuciła na walizkę zaklęcie zmniejszające i schowała ją do torebki wraz z różdżką. Po sprawdzeniu kilka razy, czy wszystko wzięła, wyszła z mieszkania.


***

W atrium znalazła się o ósmej czterdzieści siedem. Zadowolona skierowała się w kierunku wind. Po kilku sekundach jedna z nich nadjechała i szatynka wsiadła do niej. Gdy znalazła się na właściwym piętrze, swoje kroki od razu skierowała w stronę gabinetu Malfoya. W środku powitał ją głos napompowanej blondynki : 
- Pan Malfoy jest zajęty. Prosił, aby mu nie przeszkadzać.
- Trudno - odpowiedziała jej Hermiona i weszła do gabinetu.
Malfoy siedział rozwalony na fotelu, powoli paląc cygaro. Obok nóg, które leżały na biurku, stała szklanka wypełniona do połowy bursztynowym płynem. 
- Bardzo jesteś zajęty - prychnęła, siadając na wolnym fotelu.
- Jak widać - wypuścił śmiercionośny dym z ust.
- Pierwsza jest Grecja, tak ? - Malfoy kiwnął głową - To kiedy wyjeżdżamy ? - dodała.
- Czekałem na Ciebie - rzekł, wstając.
- Jestem punktualnie - stwierdziła.
Malfoy nic nie odpowiedział, tylko skierował się w róg pokoju, chwycił walizkę i nie czekając na Hermionę wyszedł z gabinetu. Szatynka zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o co mu może chodzić. Nie mogąc nic wymyślić, ruszyła za Draconem. Po chwili zrównała się z nim.
- Stało się coś ? - w jej głosie można było usłyszeć troskę.
- Nie - burknął. Hermiona westchnęła.
- Czym się tam dostaniemy ? - szybko zmieniła temat.
- Samolotem - odparł.
- Co ? - jęknęła - Nie chce mi się lecieć czterech godzin.
Draco zerknął na nią, podnosząc prawą brew do góry i powiedział : 
- Czarodziejskim samolotem.
- O, to może być - uśmiechnęła się szeroko.
Wyszli na zalaną słońcem ulicę, a po chwili weszli do jednej z uliczek, które znajdowały się obok Ministerstwa. Po chwili rozległ się w niej donośny trzask. 
Czarodzieje aportowali przed wejściem czarodziejskiego lotniska. Był to duży budynek pomalowany na biało z mnóstwem dużych szyb. Co kilkanaście kilka minut na pasach startowych lądowały lub startowały małe samoloty czarterowe. Jedne były całkowicie białe, inne z czerwonymi ogonami. 
- Co ? - spytała, bo poczuła, że od kilku minut Malfoy przygląda jej się podejrzliwie.
- Gdzie masz walizkę ? - podniósł brew do góry. Hermiona podniosła torebkę do góry i potrząsnęła nią.
- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające - odpowiedziała z uśmiechem.
Wygrzebała z torebki różdżkę i walizkę, którą położyła na ziemi. Zniosła zaklęcie zmniejszające i po chwili ukazała im się duża, czarna walizka.
- Co ty tam masz ? - spytał z niedowierzaniem.
- Ubrania, kosmetyki - zaczęła wyliczać na palcach - buty, czapkę, kapelusze...
- Dobra, dobra - przerwał jej, podnosząc ręce do góry w obronnym geście - Już nie chcę wiedzieć.
Hermiona zaśmiała się i razem ruszyli po bilety. Po wjechaniu na pierwsze piętro windą, skierowali się w stronę wydawania biletów. Było to duże pomieszczenie, zabudowane z przodu na połowy i odgrodzone szybą. Malfoy podszedł do okienka, a Hermiona odeszła dalej. Nagle stanęła jak wryta. Cofnęła się o kilka kroków i jej szczęka opadła na podłogę. Jej oczom ukazał się piękny komplet biżuterii. Delikatne, złote kolczyki z białą perłą i malutkim diamentem, a do tego naszyjnik z zawieszką wykonaną z perły i drobnych diamentów oraz pierścionek. Szatynka przeniosła wzrok na cenę, a czekoladowe oczy prawie wypadły z orbit. Komplet kosztował aż czterysta pięćdziesiąt funtów ! Nigdy nie wyda tylu pieniędzy, mimo że połączenie diamentów z perłami przypadło jej do gustu już dawno temu. Ten szyk i elegancja wraz z delikatnością tworzyły coś pięknego. Blask pereł rozświetlał biżuterię.
- Bu ! - krzyknął jej do ucha Malfoy, a dziewczyna podskoczyła ze strachu na kilka centymetrów.
- Malfoy, do cholery ! Chcesz, żebym zawału dostała ? - warknęła na niego, łapiąc się za serce.
- Nie przesadzaj - przewrócił oczami - Co tam oglądasz ?
- Nic takiego - mruknęła i pociągnęła go za ramię - Idziemy już ? 
- Ładne - stwierdził, przyglądając się temu kompletowi.
- Cena też ładna. Chodź, idziemy, bo nie zdążymy ! - mocniej szarpnęła go za rękaw koszuli - O której mamy samolot ? - spytała, gdy jechali z powrotem na parter.
- O dwunastej.
- Przecież ja tu z tobą tyle nie wytrzymam - westchnęła.
Podeszli do odprawy biletowej. Walizka szatynki otarła się o granicę dwudziestu pięciu kilogramów, co Malfoy skwitował cichym prychnięciem i podniesieniem brwi do góry. Gdy bagaże zostały zabrane, przeszli do okienka, w którym starszy pan sprawdzał dowody tożsamości. Później przeszli odprawę celną, która odbyła się bez żadnych przeszkód. Hermiona usiadła w poczekalni na małym, plastikowym krześle i westchnęła. Po chwili poczuła, jak siedzenie obok ugina się pod ciężarem. Szatynka spojrzała na wielki zegar, który wisiał przed nią na ścianie. Było dopiero siedem po jedenastej. Cicho westchnęła i wyciągnęła z torebki wodę, którą zakupiła na strefie bezcłowej.
- Wiesz, że mamy prywatny samolot ? - rzekł Malfoy, spoglądając na nią. Hermiona zakrztusiła się pitym płynem.
- Co ? - zdołała wychrypieć.
- Kingsley stwierdził, że jeśli jest to podróż służbowa to nam się coś należy - powiedział. Wyciągnął jej z ręki butelkę i upił łyk.
- Pozwoliłam ? - oburzyła się.
- Nie musisz - wyszczerzył się i puścił jej oczko.
Hermiona prychnęła cicho, po czym wygrzebała z torebki książkę. Malfoy skomentował to uniesieniem prawej brwi do góry. Lektura miała zniszczoną okładkę, a z ledwo widocznych liter można było przeczytać tytuł : ''Romeo i Julia''. Ich historia była trochę podobna do nich. Draco - arystokrata, a Hermiona - mugolaczka. Choć w ich wypadku była to miłość jednostronna. Nie będą razem, za wiele ich dzieli. Dwa światy, które nigdy się nie połączą. Najgorsze było to, że nie potrafiła o nim nie myśleć. Jego imię ciągle mieszkało w jej głowie. W domu, w pracy, u Ginny, w sklepie, w bibliotece. Nie potrafiła się skupić, czego wynikiem był spadek wydajności jej pracy. Myślami ciągle wracała do sytuacji, w której się prawie pocałowali tydzień temu. Od wielu tygodni zastanawiała się, jakby to wyglądało, gdyby byli razem ? Ale marzenia nie zawsze się spełniają i tak było w tym wypadku. Mężczyzna, którego kochała nie zwracał na nią uwagi. Po jej policzku spłynęła samotna łza. Podniosła dłoń do góry, by ją wytrzeć, ale Malfoy ją ubiegł. Jego dotyk wypalał jej skórę. Chciała się odsunąć, odepchnąć go, ale nie potrafiła się ruszyć. Spojrzała w jego stalowe tęczówki.
- Co jest ? - przysunął się do niej, a jej twarz owionął jego ciepły oddech.
- Nic.
- Przecież widzę, że płaczesz.
- Zdaję Ci się - burknęła.
Malfoy cicho westchnął, po czym nastała cisza, ale nie krępowało ich to. Gdyby obok nich rozpętała się wojna, nawet by tego nie zauważyli. Draco nie mógł oderwać wzroku od czekoladowych tęczówek Hermiony, w których jak zwykle szalały wesołe ogniki. Mógł patrzeć się w nie godzinami i z każdą minutą sprawiałoby mu to więcej radości. Wtedy poprzysiągł sobie, że już nigdy nie będzie przez niego płakać, nawet nie będzie być smutna. Zawsze muszą gościć w jej oczach te iskierki. Do końca życia i jeszcze dłużej. Ich twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Draco lekko musnął jej usta swoimi. Nie odskoczyła, lecz zamknęła oczy. Po chwili wpił się w jej wargi, a ona natychmiast oddała pocałunek. Tyle na niego czekała ! Malfoy przyciągnął ją do siebie, kładąc dłoń na plecach. Hermiona zanurzyła rękę w platynowych włosach, rozkoszując się ich dotykiem. Z każdą chwili całowali się coraz zachłanniej, jakby chcieli wyrazić tym swoje uczucia. 
- Pan Draco Malfoy i Pani Hermiona Granger proszeni do wyjścia numer 5. Powtarzam : Pan Draco Malfoy i Pani Hermiona Granger proszeni do wyjścia numer 5 - rozległ się kobiecy głos z głośników.
Czarodzieje oderwali się od siebie, dysząc. Spojrzeli na siebie, a na policzkach Hermiona zakwitły rumieńce.
- Czas na nas - szepnął i wstał, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
Po chwili razem ruszyli do wyjścia. Szatynka nie wierzyła w to, co się stało. Ten pocałunek przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Usta Dracona były czułe i delikatne jak piórko. Nie tak, jak Rona - jego były szorstkie i zachłanne. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na pokładzie samolotu. Ocknęła się dopiero, gdy usiedli na swoich miejscach i coś jej się nie zgadzało.
- Czemu tu są ludzie ? Przecież to miał być prywatny samolot - zmarszczyła brwi.
- Żartowałem z tym - uśmiechnął się szeroko.
- To nie było zabawne - przewróciła oczami.
- Gdybyś widziała swoją minę, to byś się uśmiała - odbił pałeczkę.
- Masz lustro w domu ? 
- No, mam - powiedział ostrożnie, nie wiedząc, o co może jej chodzić.
- Serio ? - zdziwiła się teatralnie - To jeszcze nie pękło ani razu, gdy się przeglądałeś ? - pokazała mu język.
- Żałosne - burknął i odwrócił się w drugą stronę.
Hermiona cicho się zaśmiała i wyciągnęła z torebki książkę, którą miała czytać w poczekalni. Po chwili zagłębiła się w świecie przedstawionym i całkowicie się wyłączyła.Tak mniej więcej w połowie lektury poczuła mocne dźgnięcie w ramię.
- Czego ? - warknęła zdenerwowana. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej w czytaniu.
- Nudzi mi się - jęknął.
- To znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie - powiedziała i wróciła do przerwanej czynności.
Po chwili poczuła jego wzrok na sobie. Z hukiem zatrzasnęła książkę i zamknęła oczy. Powoli zaczęła liczyć do dziesięciu, oddychając spokojnie. 
- Czy mógłbyś, do cholery, przestać się na mnie patrzeć ? - warknęła przez zęby.
- Ale ja tylko znalazłem sobie twórcze zajęcie - powiedział, uśmiechając się niewinnie.
Hermiona popatrzyła na niego, jak na idiotę, prosząc w duchu Boga, aby dał jej dużo cierpliwości do tego osobnika.
- Dobra, Malfoy. Co chcesz robić ?
- Zgadnij - uśmiechnął się i zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
- Wymyśl coś bardziej twórczego - powiedziała, próbując się nie roześmiać, choć na jej ustach błąkał się uśmiech.
- Nie tutaj. Jak dojedziemy do hotelu - szepnął. Hermiona trzepnęła go w ramię.
- Jesteś zboczony - stwierdziła.
- I to cię we mnie kręci.
- Zdaje ci się - starała się nie zarumienić i udało jej się - A tak w ogóle to czym się różnią mugolskie samoloty od czarodziejskich ? - spytała, chcąc zejść na inny temat.
- No wiesz - Malfoy połknął haczyk - Czarodziejskie samoloty są przede wszystkim szybsze, no i bezpieczniejsze. Prawie nigdy się nie rozbijają. W środku mają więcej miejsca, choć są tego samego rozmiaru, co mugolskie.
- Fajnie jest być czarodziejem - stwierdziła, uśmiechając się przyjaźnie - Ile będzie trwał lot ?
- Przecież mówili na początku.
- Nie słuchałam - Malfoy przewrócił oczami.
- Półtorej godziny.
- Dzięki - jej usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu.
Reszta podróży minęła im w przyjaznej atmosferze, nie licząc kilku typowych sprzeczek. Gdy wyszli z lotniska na otwartą przestrzeń poczuli się jak w raju. Do ich nozdrzy doleciał subtelny zapach. Mieszanka delikatnych kwiatów, kokosów i morskiej bryzy. Powietrze na Krecie było suche i ciepłe. Jadąc autobusem do hotelu mogli podziwiać widoki. Po ich lewej stronie rozciągało się morze, które chowało się za widnokręgiem. Miało kolor niebieski, a gdzieniegdzie głębokiej zieleni, a wręcz szmaragdu. Woda była tak przezroczysta, że można było oglądać ławice ryb, które przepływały obok. Słońce, które górowało wysoko na niebie odbijało się w tafli ciepłej wody. Plaża przy brzegu była zazwyczaj kamienista, choć zdarzały się niekiedy czyste, piaszczyste plaże o prawie białym piasku. Po prawej stronie ulicy znajdowało się miasto. Domy były pomalowane na biało, by odpychały mocne promienie słoneczne. Budynki były zbudowane blisko siebie na każdej wysokości nad poziomem morza. No, nie na każdej. Kilkanaście metrów, na pewno. Na straganach piętrzyły się stosy soczystych pomarańczy, góry zielonych i czarnych oliwek, słodkich winogron i wielu, wielu innych pyszności. Kupcy nawoływali podniesionymi głosami, by turyści przyszli i to właśnie u nich coś zakupili. Małe dzieci wesoło biegały po rozgrzanym piasku, bawiąc się w przeróżne gry. 
- I jak ci się podoba ? - spytał Draco, ale ona nie musiała odpowiadać. Wystarczyło, że się na niego popatrzyła tymi lśniącymi oczami i już wiedział, że jest zachwycona. Pomyślał, że tego wyjazdu nie zapomni do końca życia. Choćby z powodu tej radości i zachwytu wypisanego na twarzy szatynki. Z powodu tego szczerego i szerokiego uśmiechu, który tak kochał. Tak, zakochał się. Draco Lucjusz Malfoy zakochał się w Hermionie Jean Granger. Pierwszy raz doznał tego uczucia i musiał przyznać, że spodobało mu się to. Nie musiał z nią rozmawiać czy żartować. Wystarczyło, że była. Lubił, gdy jest obok. Gdy może patrzeć w jej piękne, czekoladowe oczy, w jej szczery uśmiech, wsłuchiwać się w jej perlisty śmiech.
Po kilkunastu minutach przyjechali na miejsce. Hotel nazywał się "Panda Beach" i miał pięć gwiazdek. Budynek miał białe ściany, jak prawie wszystko na Krecie. Wokół hotelu rosło mnóstwo palm, na których wisiały niebezpiecznie kiwające się kokosy. Ścieżka do szklanych drzwi wejściowych była wykonana ze średniej wielkości kamyków.
- Daj, wezmę ci walizkę - powiedział i chwycił jej bagaż.
- Eee, dzięki - rzekła niepewnie, zaskoczona tym czynem.
Weszli do zatłoczonego lobby. Było to przestronne pomieszczenie utrzymane w odcieniach beżu - kilka foteli, stolik. Recepcja znajdowała się pa prawej stronie tuż obok drzwi. Stał za nią przystojny brunet o śniadej cerze. Jego prawie czarne oczy były przystrojone nienaturalnie długimi rzęsami, a lekki zarost dodawał męskości. Gdy nadeszła ich kolej stanęli przy recepcji.
- Witam piękną panią - powiedział mężczyzna lekko zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry - odpowiedziała zarumieniona Hermiona.
- Rezerwacja na nazwisko Malfoy i Granger - rzekł oschłym tonem Draco.
- Oczywiście - zniknął za ścianą. Wrócił po kilku minutach z jednym kluczem w ręku - Zaistniały pewnie komplikacje. Niestety nie ma dwóch wolnych pokoi jednoosobowych.
- Dlaczego ? - warknął podniesionym głosem Malfoy.
- Jeden z naszych pracowników źle zanotował waszą rezerwację. Mają państwo luksusowy apartament dwuosobowy do kiedy nie zwolnią się pokoje. Zgadzają się państwo na taki układ? 
- Chwila - znów ten nieprzyjemny ton Dracona.
Odeszli kawałek dalej, by nie usłyszał ich przystojny recepcjonista.
- Nie będę spała z tobą w jednym łóżku ! - syknęła Hermiona. Malfoy przewrócił oczami.
- Nikt ci nie każe. Mogę spać na kanapie. Poświęcę się.
- Nie chcę przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu. Nie wiadomo, co ci chodzi po głowie - mruknęła.
- Daj spokój - machnął ręką - Bez twojej zgody nic nie zrobię - puścił jej oczko.
- Dobrze wiedzieć - prychnęła - A mojej zgody i tak nie dostaniesz !
- No to jak, Granger ? Zgadzasz się na ten apartament ?
- Dobra - burknęła i odeszła w kierunku recepcji - Prosimy o klucz - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Oczywiście. Wszystko dla pięknych kobiet - odrzekł brunet, podając jej klucz - Mam nadzieję, że będzie pani do mnie często wpadać - mrugnął do niej.
Hermiona zachichotała pokryta rumieńcem, podziękowała i wróciła do Malfoya. Ich apartament mieścił się na ostatnim, piątym piętrze, na który wjeżdżało się oszkloną windą. Gdy otworzyli pokój, ich szczęki wylądowały na podłodze.

_______________________________________________________

Jak widzicie, jest to pierwsza część. Dopiero dolecieli do Grecji, więc cały rozdział byłby baaaardzo długi.
Szczerze mówiąc, chyba się wypaliłam na to opowiadanie. Jednak go dokończę, ale z mniejszą ilością rozdziałów niż myślałam. Tak będzie najlepiej, bo notki nie będę nudne. Tak myślę.
Mam w głowie już pewny plan na nowe dramione, więc jak skończę to - biorę się za następne. Muszę jeszcze wykreować postacie, i tak dalej...
Już chyba wszystko z ogłoszeń, także zapraszam do komentowania. :)

Całusy. ;*


PS Mam pomysł na miniaturkę. Chcecie ?