poniedziałek, 20 maja 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XVIII


"Moje życie już nigdy nie będzie takie same
Bo, dziewczyno, zjawiłaś się i sprawiłaś, że
Chodzę inaczej
Mówię inaczej."




Rozległ się dzwonek do drzwi i w tym momencie zegar wybił godzinę siedemnastą. Szatynka uniosła wzrok znad książki i przeniosła go na wskazówki. Nie spóźnił się. Przyszedł punktualnie. Zdziwiona powoli podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę przedpokoju. W pomieszczeniu ponownie rozległ się natarczywy dzwonek.
- No przecież idę ! - krzyknęła.
Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się Malfoy, trzymający w ręce butelkę czerwonego wina.
- Chcesz mnie upić ? - mruknęła, przepuszczając go w drzwiach.
- A jak inaczej pójdziemy razem do łóżka ? - spytał, patrząc na nią z dwuznacznym uśmiechem.
- Jesteś głupi - prychnęła, unosząc prawą brew do góry - Irytujący, samolubny i myślisz tylko o jednym.
- Zapomniałaś dodać, że jestem przystojny - dumnie wypiął pierś, a Hermiona przewróciła oczami.
- Idź do salonu, skromnisiu - popchnęła go lekko we wskazanym kierunku.
Szatynka poszła do kuchni i wyjęła z szafki dwa, szklane kieliszki, po czym skierowała się do salonu. Malfoy siedział na kanapie, czytając odstawioną przez nią książkę. Tak bardzo wciągnęła go fabuła, że nie zauważył powrotu szatynki.
- Ziemia do Malfoya - powiedziała, siadając na drugiej kanapie.
- Bez odbioru - mruknął.
Hermiona zaśmiała się szczere i wyrwała mu książkę z rąk. Położyła ją na półce i usiadła z powrotem na kanapie.
- Więc - zaczęła - Co to za szczegóły ? 
- Nie zaczyna się zdania od ''więc'' - pouczył ją.
- Nie poprawiaj mnie ! - warknęła - Jakie szczegóły ? 
- Po pierwsze wyjeżdżamy razem. Dokładnie za tydzień, czyli w poniedziałek. Przyjadę po Ciebie i razem wyruszymy w pierwsze miejsce.
- Ile krajów odwiedzimy ? - przerwała.
- Nie przerywaj, to się dowiesz - warknął - Odwiedzimy osiem krajów : Grecję, Francję, Rosję, USA, Chiny, Australię, Brazylię i Egipt. Zadowolona ?
- Ujdzie - powiedziała, udając znudzenie, choć oczy jej się świeciły.
Tyle miast do odwiedzenia ! Francja - tam zawsze chciała pojechać. A Egipt ? Piramidy... Podobno strzegą je bardzo groźne zaklęcia.
- Słuchasz mnie ? - Malfoy przerwał jej rozmyślania.
- Co?... Ach, tak, tak.
Draco przewrócił oczami i kontynuował : 
- W każdym z tych krajów będziemy odwiedzać innych czarodziejów. Zamknij się - powiedział, gdy Hermiona otwierała usta - Pytania będą później - szatynka prychnęła - Pan Kingsley wytyczył mnie do tego zadania i kazał wyznaczyć kogoś do pomocy. Ja, jako, że cię nie lubię, wyznaczyłem ciebie - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- To jest niedorzeczne ! - oburzyła się Hermiona.
- Niedorzeczne jest to, że tutaj siedzę.
- Tyle to sama zauważyłam - burknęła obrażona.
- Będziemy pisać raporty o każdym kraju - kontynuował - Jakie są relacje czarodziejów między krajami, kontynentami i tak dalej... Papierkowa robota, ale wiem, że taką lubisz - uśmiechnął się kpiąco.
- Nawet sobie nie myśl, że będę odwalała za ciebie całą robotę ! - krzyknęła.
- Dobra, dobra. To jeszcze ustalimy - machnął lekceważąco ręką - Jakieś pytania ?
- Oczywiście. Ile będziemy w poszczególnym kraju bądź mieście ?
- Nie wiem. To zależy od nas. Możemy być dzień, tydzień, nawet dwa. Ministerstwo pokrywa koszty zamieszkania i takie tam. Aha, ale nie upij się tam za bardzo, bo wiesz... łóżko będzie do dyspozycji - powiedział konspiracyjnym szeptem.
- Idiota - mruknęła, pijąc wino.
Nagle rozległ się dzwonek. Zdziwiona zerknęła na przedpokój.
- Spodziewałaś się kogoś ? - spytał niezadowolony Malfoy.
- Nie - Hermiona wstała i poszła otworzyć.
Po chwili wróciła w towarzystwie Marshalla.
- Usiądź - szatynka wskazała mu miejsce obok siebie, po czym sama usiadł.
Draco przewróciło się coś w żołądku. Czemu on obok niej usiadł ? Czego on chce ?
- Coś się stało ? - spytała ciepło Hermiona.
- Chciałem się pożegnać. Jutro wyjeżdżam - rzekł ze smutkiem.
- Och, jak mi przykro - szepnął, zatapiając wargi w bordowym płynie. Hermiona zmroziła go wzrokiem.
- Ale dlaczego ? 
- Dostałem kontrakt. Wracam na stare śmiecie. Do Detroit.
- To cudownie ! Przecież tego chciałeś ! - uśmiechnęła się szeroko - Zobaczysz, zrobisz karierę- poklepała go po ramieniu.
- Tak, pewnie - zaśmiał się - No to ja już nie będę przeszkadzać - zaczął wstawać, ale szatynka powstrzymała go ręką.
- Daj spokój, siadaj - pociągnęła go na kanapę - Skończyliśmy już wszystko omawiać, prawda? - zwróciła się do Dracona.
- Został jeszcze jeden punkt.
- Jaki ? - zdziwiła się. Malfoy poruszył kilka razy brwiami do góry i jednoznacznie się uśmiechnął.
- Zboczeniec - mruknęła.
- Wiem - wyszczerzył się w uśmiechu. Hermiona westchnęła.
- Zaraz wracam - oznajmiła i skierowała się w stronę kuchni. 
Oparła się się o blat i potrząsnęła głową. Jakie to niedorzeczne... Siedzi sobie w salonie i pije wino z wrogiem. I do tego będzie z nim jeździć po świecie ! Nie mogła wymazać z pamięci jego stalowych oczu. Westchnęła. Wyciągnęła kieliszek do wina i wolnym krokiem poszła do salonu. Stanęła jak wryta. Widok, który tam zastała po prostu zwalił ją z nóg. Po chwili oprzytomniała i zebrała swoją szczękę z podłogi. Malfoy siedział rozwalony na kanapie, śmiejąc się do rozpuku. Marshall w podobnej pozycji również dostawał skurczy brzucha, co kilka sekund.
- Z czego się śmiejecie ? - spytała zdezorientowana.
- No bo...haha...on...haha...i potem...haha...powiedział...haha... - tyle udało się powiedzieć Malfoy'owi podczas kolejnych salw śmiechu.
- Aha - burknęła szatynka i usiadła obok bruneta, który nadal zrywał boki ze śmiechu.
Po chwili mężczyźni w końcu się uspokoili, co zadowoliło szatynkę. 
- Powiecie mi w końcu, z czego się śmialiście ?
- Nie - Marshall machnął lekceważąco ręką - To takie męskie sprawy. Nic ważnego.
Hermiona prychnęła głośno i wzięła do ręki swój kieliszek wypełniony winem. Na trzeźwo z nimi nie wytrzyma. Powoli delektowała się tym głębokim i cierpkim smakiem. Ciszę przerwał okrzyk Marshalla : 
- Kurcze ! Już ta godzina ! Muszę spadać - podniósł się z kanapy.
- Dopiero dwudziesta - zauważył Malfoy znad lampki wina.
- No tak, ale muszę się jeszcze spakować, a jutro wyjeżdżam z samego rana. To pa, Miona - powiedział i bardzo mocno przytul szatynkę.
- Pisz czasem - szepnęła mu na ucho.
- Zawsze - odpowiedział.
- Cześć, Draco - brunet podał mu rękę i wyszedł.
Hermiona usiadła obok Malfoya i popatrzyła się na niego.
- Wiem, że jestem przystojny, Granger, ale nie musisz pożerać mnie wzrokiem - odwrócił się w jej stronę i zobaczył, że przewraca oczami.
- To dziwne, prawda ? - rzekła cichym głosem.
- Co takiego ? - zmarszczył brwi.
Hermiona podwinęła nogi na kanapę i oparła brodę na kolanach.
- To, że rozmawiamy.
- Przecież musieliśmy to omówić - Malfoy nadal nie rozumiał, o co jej chodziło.
- Nie wyzywasz mnie już od szlamy - wyszeptała, a twarz Dracona przybrała łagodnego wyrazu.
- Popatrz mi w oczy - szepnął, a gdy go nie posłuchała, przysunął się do niej i ujął jej brodę - Zmieniłem się. Nie przerywaj mi - powiedział, gdy Hermiona otwierała usta - Nigdy nie byłem niczego bardziej pewien - wyszeptał - Rozumiesz ? 
Hermiona pokiwała głową. Nie mogła nic powiedzieć. Za bardzo utonęła w szarości jego oczu. Widziała w nich smutek i... czułość ? Nie, to nie może być prawda. Uczucie w oczach Dracona Malfoya ? Chłopak opuścił rękę, lecz dalej wpatrywał się w jej oczy. Piękne, czekoladowe oczy, w które mógłby patrzeć godzinami. Ich twarze dzieliło coraz mniej. Piętnaście centymetrów, dziesięć, osiem, pięć, dwa. Zamknęli oczy i przekrzywili głowy. Draco powoli otworzył usta, wypuszczając powietrze, które przyjemnie drażniło wargi dziewczyny. 
- Zapomniałem kurtki - zawołał Marshall, wchodząc do salonu - Ups, przepraszam - powiedział zmieszany.
Draco wraz z Hermiona popatrzyli się na niego, ale nie odsunęli się od siebie. Draco zacisnął zęby. A był już tak blisko. Mógł poczuć smak jej ust, zatopić się w nich, ale nie... Westchnął. Marshall ponownie przeprosił i opuścił mieszkanie. Dracon znów westchnął. Przeniósł wzrok na Hermionę, lecz ta odsunęła się od niego.
- To nie powinno mieć miejsca - szepnęła, odwracając głowę w stronę okna.
- Dlaczego ? 
- Żyjemy w dwóch różnych światach, Malfoy. A przede wszystkim, nie chcę być wykorzystana jak większość twoich dziewczyn.
- Pod tym względem też się zmieniłem - rzekł.
- Kiedy doznałeś takiej cudownej przemiany ? - prychnęła, spoglądając na niego.
- Może kiedy zobaczyłem, jak ciotka Cię torturuje - spojrzał w okno - Możliwe, że wtedy uświadomiłem sobie, że przekroczyła granicę, a ja nie chcę być taki jak ona - wyznał cichym głosem - Może jak zobaczyłem, ile ludzi zginęło z rąk Śmierciożerców podczas Bitwy o Hogwart. Ile niewinnych osób straciło życie, tylko dlatego, że Czarny Pan chciał być najpotężniejszy.
- Nadal go tak nazywasz - zauważyła.
- Przyzwyczajenie. Może, gdy zauważyłem, że skrzywdziłem tyle osób, które nie były winne - kontynuował, wpatrując się w widok za oknem - Wszyscy ludzie mają taką samą krew. Niczym się nie różni, prawda ? A jednak ojciec wpajał mi przez tyle lat, że ludzie nieurodzeni z czystą krwią są gorsi. Miałem ich nazywać szlamami - uśmiechnął się krzywo - A ja to robiłem. Upokarzałem wszystkich czarodziejów nieczystej krwi, a w szczególności ciebie. Spytasz się dlaczego. Może dlatego, że chodziłaś wszędzie z Potterem i Weasley'em, który był wtedy dla mnie zdrajcą krwi. Chociaż teraz też jest. Widzisz, zmieniłem się. Nie chcę być tym podłym arystokratą.
- Ale wciąż mnie nie lubisz - przerwała mu. Malfoy spojrzał na nią.
- Jeśli bym Cię nie lubił, to bym z tobą tu nawet nie siedział, Granger, ale zostały mi stare nawyki - uśmiechnął się kpiąco.
- Zauważyłam - mruknęła.
- O, popatrz. Wino się skończyło - szybko zmienił temat - Masz coś w zanadrzu ?
- Może być ognista ? - Hermiona wstała i sięgnęła po whisky z półki. Z kuchni wzięła odpowiednie szklanki i nalała bursztynowego płynu. Podała go Malfoyowi - Proszę.
- Dzięki - upił łyk.
- A wracając do tematu...
- Nic ci nie powiem. Skończyłem temat - przerwał jej.
- Ale, Malfoy!...
- Nie.
Hermiona prychnęła głośno, upijając alkohol. Malfoy jej tyle o sobie opowiedział. Nigdy by nie pomyślała, że on może się zmienić. A jednak pozory mylą. Zawsze wydawał jej się pieprzonym dupkiem, który uważa się za lepszych od wszystkich.Tyle lat ją obrażał, wyzywał. A teraz rozmawiają sobie jak równy z równym. Obronił ją przed tym dziwnym typkiem. To właśnie do niego uciekła po tej akcji z Ronem, to właśnie u niego mieszkała przez te kilkanaście dni. Tyle lat zależało jej na Weasleyu ! Byli ze sobą, a on potraktował ją jak zwykłą dziwkę. Mimowolnie z jej oczu popłynęły dwie, słone łzy. Na jej nieszczęście, Draco to zauważył.
- Co się stało ? - spytał.
- Nic.
Draco cicho westchnął i przewrócił oczami. Mimo, że nigdy nie był dobry w pocieszaniu, postanowił spróbować.
- Przecież widzę, że płaczesz.
- Nieprawda - burknęła, ścierając z twarzy łzy.
- Musisz być taka uparta ? - ponownie westchnął, tylko tym razem głośniej.
- Nigdy nie pomyślałabym, że Ron potraktuje mnie jak dziwkę. Ufałam mu, byliśmy przyjaciółmi. Chodziliśmy ze sobą ! - spojrzała na niego, a jej oczy były pełne łez - Stałam się... Starałam się mu wybaczyć, ale nie potrafię - głos jej się załamał, a z oczy popłynęły łzy. 
- Daj spokój. Nie zamartwiaj się tym dupkiem - odstawił szklankę i przytulił ją.
- Przepraszam - powiedziała, a jego koszula prawie stłumiła dźwięk.
- Za co ? - zdziwił się, marszcząc brwi.
- Rozkleiłam się. Nie powinnam - głośno pociągnęła nosem.
Draco posadził ją sobie na kolanach, a Hermiona mocniej się w niego wtuliła. Chłopak pozwolił się jej wypłakać, bo widział, że tego potrzebuje. Wykorzystywał każdą chwilę, by być z nią blisko. Wiedział, że taka akcja nigdy by się nie wydarzyła, gdyby Hermiona nie piła. Siedzieli tak dość długo, aż w końcu oddech szatynki uspokoił się.
- Dzięki - szepnęła.
- Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość - mrugnął do niej i uśmiechnął się.
- Jest już późno - zauważyła, dając mu do zrozumienia, żeby sobie poszedł.
Draco wziął Hermionę na ręce i powoli skierował się do sypialni. W mieszkaniu rozległy się krzyki pełne oburzenia : 
- Malfoy, do cholery ! Co Ty robisz ?! Odstaw mnie na ziemię, w tej chwili !
- Nie pamiętasz, że miałem Cię upić ? - spytał, uśmiechając się w jednoznaczny sposób.
- Malfoy, odstaw mnie ! - wydarła się, na co Draco skrzywił się.
- Auć ! Moje uszy ! - postawił ją na podłodze i wywrócił oczami - Na żartach się nie znasz ?
- To był głupi żart - warknęła - To do zobaczenia - powiedziała, otwierając mu drzwi.
- A buziak na dobranoc ? - uśmiechnął się niewinnie.
- Chyba sobie żartujesz - prychnęła i wypchnęła go za próg mieszkania.
- No to chociaż w policzek - zrobił minę biednego pieska.
- Nie działa to na mnie - powiedziała, ale w duchu wiedziała, że mu ulegnie. 
Po dziesięciu sekundach, które były dla niej wiecznością, westchnęła głośno i powiedziała : 
- Dobra.
Zbliżyła się do niego, a on nadstawił policzek. W chwili gdy jej usta prawie go dotknęły, Malfoy odwrócił się i Hermiona przez przypadek cmoknęła go w usta.
- Dupek ! - krzyknęła, gdy zorientowała się, co zrobiła.
- Zapomniałaś dodać, że przystojny - uśmiechnął się szeroko.
- Cześć ! - krzyknęła i zamknęła mu drzwi przed nosem.

***

Ten tydzień może i nie należał do najlepszych, ale do najgorszych też nie. Nadal można było cieszyć się słońcem, które mocno świeciło. Niestety zdarzały się też pochmurne dni, a wtedy poziom samopoczucia Hermiony spadał. Nigdy nie lubiła zimna, deszczu, a przede wszystkim burzy. Dość spokojnie minął jej ten tydzień, nie licząc drobnych sprzeczek z Malfoyem, które były na porządku dziennym. Wielkimi krokami zbliżał się ich wyjazd, a szatynka chodziła coraz bardziej zdenerwowana. Nie wyobrażała sobie tylu dni sam na sam z Draconem. Oczywiście, Ginny była innego zdania. Ruda strasznie się podekscytowała, nawet bardziej niż ona sama. W końcu nadeszła niedziela. Wszystkie ubrania miała spakowane. Zabrała też kilka cieplejszych, przecież mieli wyruszyć do Rosji. Tam może być trochę chłodniej. Wieczorem położyła się do łóżka z błogim uśmiechem na ustach. Mam nadzieję, że to będzie świetny wyjazd, pomyślała, Jeśli Malfoy tego nie zepsuje, dodała. Po chwili odpłynęła w krainę Morfeusza.
___________________________________________________________

Rozdział przejściowy. Nie chciałam opisywać tego wyjazdu w tym rozdziale. 
Myślę, że każdy kraj będzie w osobny rozdziale, co Wy na to ?
Sądzę, że to dobre wyjście, bo będzie się dużo działo. 

Cześć. ♥

czwartek, 16 maja 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XVII


"Tak, wiem, że powiedzieliśmy czy zrobiliśmy różne rzeczy, 
ale nie chcieliśmy tego
I znów wracamy do tej samej struktury, 
do tej samej rutyny
Ale Twój temperament jest tak samo zły, jak mój
Jesteś taka sama jak ja
Ale jeśli chodzi o miłość - jesteś po prostu zaślepiona."



- Witaj, Granger - szepnął jej do ucha głos, a ona sama zakrztusiła się pitym drinkiem.
Hermiona nie musiała się obracać, by zobaczyć, to obok niej siedzi. Doskonale znała ten głos, który przyprawiał ją o dreszcze. Głos który kochała, a jednocześnie nienawidziła.
- Czego chcesz, Malfoy ? - powiedziała, nie patrząc w jego stronę.
- Nie tak ostro, skarbie.
- Nie jestem twoim skarbem - warknęła, upijając swój alkoholowy napój.
- Szybko zmieniasz partnerów - zauważył Draco.
- Posłuchaj - zaczęła, obracając się w jego stronę - Nie byłeś moim chłopakiem, Malfoy, więc daj sobie spokój i spadaj.
- Nie podoba mi się ten cały Marshall - powiedział, marszcząc przy tym nos. W ogóle nie zwrócił uwagi na to, że szatynka coś mówiła.
- To nie tobie ma się podobać - zaśmiała się.
Malfoy chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu w tym pojawienie się Marshalla.
- Jestem - powiedział i objął szatynkę w talii. Wtedy spostrzegł Dracona - Kim jesteś ? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć niechęć.
- Draco Malfoy - odrzekł obojętnym tonem blondyn.
- Zatańczymy ? - spytała Hermiona i nie czekając na odpowiedź chwyciła bruneta za rękę i pociągnęła go w stronę parkietu. Nie chciała doprowadzić do kłótni między mężczyznami.
- Kto to był ? - spytał Marshall.
- Malfoy - odpowiedziała, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Wiem, przedstawił się.
- No to o co ci chodzi ? - Hermiona zmarszczyła brwi.
Nie podoba mi się ten cały Malfoy - odrzekł, nieświadomie powtarzając słowa Dracona. Szatynka mimowolnie roześmiała się - Co cię tak bawi ?
- Nic, nic - powiedziała tylko.
Marshall nachylił się nad nią i wyszeptał tuż przy jej uchu : 
- Mówiłem ci dzisiaj, że pięknie wyglądasz ?
Hermiona zarumieniła się lekko i zachichotała. W pewnym momencie z głośników poleciał jakiś szybszy utwór.
- Odbijany ! - krzyknął ktoś i porwał szatynkę do tańca. Dziewczynę owionął tak dobrze znany zapach perfum. 
- Zaczynasz mnie denerwować, człowieku - powiedziała, zatrzymując się na parkiecie.
- Dlaczego ? -spytał niewinnie chłopak.
Szatynka wzniosła oczy ku niebu, ubolewając nad inteligencją rozmówcy.
- Ty serio jesteś głupi czy tylko udajesz ?
- Stąpasz po kruchym lodzie, Granger.
- Och, ale się boję, Malfoy.
- Powinnaś - pogroził jej palcem.
Hermiona roześmiała się. Po chwili otarła łzy śmiechu, które okazały się czarne.
- Cholera, Malfoy ! Ty idioto ! - warknęła na niego.
- Co ? - krzyknął.
- Rozmazałam się przez ciebie, pacanie !
Draco słysząc te słowa zaśmiał się.
- Spadaj - ponownie warknęła i zniknęła w tłumie. Gdy wracała z łazienki, spotkała Ginny i razem udały się na parkiet. Przetańczyły kilka kawałków, a potem szatynka oznajmiła, że będzie już zbierała się domu.


***



Nastał kolejny dzień. Ptaki wesoło ćwierkały, a słońce mocno świeciło. Mimo dość wczesnej pory, było dość ciepło. Hermiona siedziała w kuchni, zajadając śniadanie. Spojrzała na kalendarz, wiszący obok drzwi. Był 1 września. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Przypomniała sobie, jak dostała swój list z Hogwartu. Pierwszy dzień w tej szkole. Troll w łazience. Zaśmiała się cicho, choć doskonale pamiętała, że wtedy jej do śmiechu nie było. W drugiej klasie odkryli sekret Komnaty Tajemnic, a w kolejnej uratowali ojca chrzestnego Harry'ego. Taak... To były fajne czasy. Pełne radości, przygód, tajemnic i... wyzwisk. Malfoy od zawsze jej nienawidził tylko dlatego, że była nieczystej krwi. On miał zawsze wszystko, czego zapragnął. Najlepszą miotłę, konta w banku. Z biegiem czasu wyrósł na casanovę. Był najprzystojniejszym osobnikiem płci męskiej w Hogwarcie i to cholernie wykorzystywał. Miał każdą dziewczynę w zamku, no prawie każdą. To właśnie ona, Hermiona, nigdy nie uważała, że mogłaby z nim być. Ba, nawet nie dopuszczała do siebie wtedy myśli, że mogłaby zamienić z nim kilka słów, które nie byłyby wyzwiskami. A teraz ? Prychnęła cicho pod nosem. Nie dość, że normalnie z nim rozmawia to, o ironio, zakochała się w nim. Niedorzeczne! Jest to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła. Nawet lot na smoku był mądrzejszą decyzją. Fakt, przecież wtedy ratowała swoje życie, a teraz je marnuje na rozmyślaniu o Malfoyu. Ponownie prychnęła, tylko tym razem głośniej. Jej rozmyślania przerwał zegar, który właśnie wybił godzinę ósmą trzydzieści. Niechętnie wstała i włożyła naczynia do zlewu. Machnięciem różdżki zaczarowała je tak, aby same się umyły. Następnie swoje kroki skierowała w stronę przedpokoju, gdzie założyła czarne szpilki. Dzisiaj ubrana była w biały top i kanarkową mini spódniczkę. Do tego założyła jaskrawoczerwoną marynarkę. Całość dopełniła czarna, ćwiekowana torebka i buty. Włosy związała w lekko chaotycznego koka. Oczy podkreśliła malując na nich cienkie kreski eyelinerem i tuszując, natomiast  usta pomalowała bezbarwnym błyszczykiem. Spojrzała w lustro i zadowolona z efektu wyszła do pracy.

***



Malfoy siedział w swoim gabinecie niczym młody bóg udając, że pracuje, jak to zwykle miał w zwyczaju. W pewnej chwili drzwi do pomieszczenia otwarły się i stanął w nich sam Minister Magii. Draco szybko ściągnął nogi z biurka i wstał. Mężczyźni podali sobie ręce i usiedli. 

- Przyszedł tutaj do ciebie z pewnym zadaniem - powiedział Kingley.
- Słucham - odparł Malfoy, opierając ręce na stole.
- Mam do wykonania projekt na temat : '' Relacje międzykontynentalne ".
- Przyjmuję.
- Musisz wybrać sobie partnera bądź partnerkę - dodał szef - Masz na to tydzie...
- Już wybrałem - przerwał mu Malfoy.
- Już ? - zdziwił się.
- Oczywiście - odparł Draco ze swoim ślizgońskim uśmieszkiem - Mam powiadomić Granger czy sam to zrobisz ?
- Będziesz stąpał po kruchym lodzie - zaśmiał się Kingley.
- Wiem - uśmiechnął się kpiąco - Ale dam sobie radę.
- Dobra, twój wybór, ale ja umywam ręce - uniósł ręce na znak poddania - Sam ją o tym powiadomisz. A teraz przejdźmy do konkretów.


***



Mały, biały i papierowy samolocik wleciał do gabinetu. Zatoczył koło przy suficie i opadł na dębowe biurko. Szatynka zdziwiona podniosła wzrok znad sterty papierów i przeniosła go na samolot. Chwyciła go i otworzyła. Głośno westchnęła, gdy przeczytała to, co znajduje się w liście.

- Coś się stało, Miona ? - spytał zaniepokojony Michael.
- Malfoy mnie wzywa.
Niezdarnie wstała i skierowała się w kierunku wyjścia.
- Powodzenia - usłyszała.
- Dzięki - powiedziała niemrawo i wyszła. 
Powoli szła korytarzem, zatracając się w myślach. Po co on ją wezwał ? Otworzyła wielkie drzwi i znalazła się w przestronnym pomieszczeniu. Usłyszała skrobanie pióra i odwróciła się w tamtą stronę. Przy biurku siedziała blondynka z wielkimi ustami i napompowanymi piersiami. Hermiona wzdrygnęła się. Nienawidziła tych pustych lal, którym tylko kasa i ciuchy w głowie. Dobrze wiedziała, jak ten plastik przekupił Malfoya, by być na tym stanowisku. Szatynka podeszła do tej kobiety. Miała na sobie białą bluzkę, która wyjątkowo dobrze opinała jej ciało i bardzo krótką, zieloną spódniczkę. Choć wyraz spódniczka był tutaj niezbyt dobrym określeniem. Ten zielony pasek. O, tak. Tak już lepiej. Hermiona odchrząknęła, gdyż sekretarka nie zwróciła na nią uwagi.
- Słucham ? - spytała dziewczyna, nie przerywając czynności i nie spoglądając na nią.
- Przyszłam do Malfoya - powiedziała z niesmakiem.
- Pan Draco jest zajęty. Prosił, żeby nie przeszkadzać.
- W dupie mam to, co Malfoy mówi - warknęła.
Odwróciła się i weszła do gabinetu, nie pukając oczywiście. Był to obszerny pokój. Ściany miał koloru złota, a podłogi były w ciemnym, dębowym odcieniu. Na środku pomieszczenia stało dużo, mahoniowe biurko, pokryte mnóstwem papierów. Tuż obok niego, jak i również przed nim znajdował się skórzany fotel w odcieniu kremowym. Na ścianie przeciwległej do drzwi stał dość duży barek z mnóstwem alkoholi do wyboru. Po prawej stronie stała biblioteczka, która aż uginała się od starych i nowych książek, pergaminów i piór. Natomiast po lewej stronie, obok drzwi, znajdowała się również skórzana kanapa przed którą stał szklany stolik. Cały gabinet był urządzony z dobrym gustem, co było bardzo dobrze widać. Jego właściciel siedział na fotelu z nogami na biurku, paląc cygaro.
- Witaj, Granger - rzekł - Usiądź.
- Podobno przeszkadzam - warknęła, zamykając drzwi.
- Ty ? Nigdy - powiedział, podnosząc prawą brew do góry.
Hermiona tylko przewróciła oczami i usiadła na fotelu. 
- Czego chcesz ?
- Łagodniej, Granger - pokiwał jej palcem - Mam dla ciebie ofertę.
- Tak ? Ciekawe jaką - rzekła bez entuzjazmu. Położyła łokcie na biurku, a dłonie oparła na policzkach. Draco zrobił to samo.
- Był dzisiaj u mnie Minister i powiedział, że jest projekt do wykonania.
- Temat ?
- ''Relacje między kontynentalne''. A teraz się zamknij i nie przerywaj.
- Sam się zamknij - burknęła, ale zamilkła widząc wzrok Malfoya. Zaciekawił ją ten projekt.
- Chodzi o podróżowanie do różnych krajów świata i odwiedzanie tamtejszych Ministrów i ludzi. Pytanie się, czy utrzymują kontakty z ludźmi z innych kontynentów.
- Tyle ?
- Oczywiście jeszcze spisanie wszystkiego - zakończył z uśmiechem na ustach.
- No i po co ja jestem tutaj potrzebna ? - skrzyżowała ręce na piersi.
- Czyli nie chcesz tam jechać ? - spytał, zapalając kolejne cygaro.
- A kto tak powiedział ? - burknęła.
- Ty - wypuścił szkodliwy dym z ust. Hermiona zmarszczyła brwi.
- Mam sama jechać ? - zapytała.
- Ze mną - uśmiechnął się w ten typowy, ślizgoński sposób.
- Nie ma mowy ! - krzyknęła i wstała, kierując się w stronę drzwi.
- Nie chcesz podwyżki, gdy dobrze wykonamy zadanie ? Wyznaczyłem cię, więc się powinnaś cieszyć.
- Mam jechać z tobą, Malfoy. Gdzie tu są powody do radości ? - chłopak wywrócił oczami.
- Nie martw się. Żadnego seksu nie będzie - powiedział, uśmiechając się dwuznacznie.
- Jesteś... - na twarzy Hermiony zaczęły się pojawiać dwa wielkie rumieńce - Jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem, głupim, tępym...
- Dobra, Granger, kiedy indziej będzie mi prawić te komplementy - rzekł, machając ręką jakby odganiał muchę - Zgadzasz się czy nie ?
- Dobra - burknęła.
- No to będę u ciebie dzisiaj o siedemnastej...
- Po co ? - przerwała mu, krzycząc.
- Musimy omówić szczegóły - uśmiechnął się do niej dwuznacznie.
- Zboczeniec - mruknęła, wychodząc.
- Ugotuj coś dobrego ! - krzyknął za nią.
Malfoy zaśmiał się cicho. Powoli zaciągnął się cygarem i znów położył nogi na biurko. Już dawno powinien przestać się nią interesować. Wygrał zakład. Miał to, co chciał. Więc po co, do cholery, była mu potrzebna Granger ? Musiał przyznać, że dzisiaj wyglądała wyjątkowo ładnie. Zaklnął cicho pod nosem. Co się z nim dzieje ? Przecież powinien ją obrażać, wyzywać, a nie normalnie rozmawiać. Co jego ojciec na to powie ? W sumie to Lucjusz siedzi w Azkabanie, więc mu nic zrobić nie może. Dostał wczoraj list, zawiadamiający go o skazaniu jego ojca do więzienie. Prokurator miał mocne dowody. Był dzisiaj na tej rozprawie. Jego ojciec siedział, udając skruchę. Nie pomogło mu to. Zaśmiał się gorzko. Dożywocie. I za co ? Za lata poświęcenia dla kogoś, kto nawet nie podziękował. Dla kogoś, kto przegrał, umarł. Nie istnieje. Jego ojciec był głupi. Gdy był młody, Lucjusz wpajał mu zasady, że mugole to śmiecie, a czarodziei nieczystej krwi trzeba tępić. Tak też robił, przecież ojciec był jego autorytetem. W przyszłości chciał być taki jak on. Od pierwszej klasy obrażał i wyzywał Granger, a przecież było mnóstwo innych szlam. Ale ona zadawała się z tym całym Potter i Weasleyem. Prychnął głośno pod nosem. Odłożył cygaro i podszedł do barku, nalewając sobie do kryształowej szklanki ognistej. Usiadł z powrotem przy biurku. W miarę dorastania odkrył, że może mieć każdą dziewczynę w szkole. Każdą, którą zapragnie. Tylko nie Granger. Ona zawsze była niedostępna. Może to jeszcze bardziej spotęgowało, że ją częściej obrażał ? Sam już nie wiedział. Musiał przyznać, że teraz się wyrobiła. Nie skrywała się już pod wyciągniętymi swetrami i workowatymi spodniami. Zaczęła się ubierać jak kobieta i spodobało mu się to. Cieszył się, że ona z nim pojedzie. Że nie odmówiła. Westchnął. Znów o niej myśli. Zdarzało mu się to zbyt często i zaczynał wątpić, czy jego postanowienie, że będą ich łączyły tylko stosunku zawodowe wypali. Nie mógł nic na to poradzić, że gdy ona robi się niedostępna, w pewnym stopniu, to go to pociąga. Przespał się z nią już. Fakt, ale nie mógł pozbyć się z głowy jej czekoladowych oczu z tymi cudownymi iskierkami. Uwielbiał je. Musiał się przyznać sam przed sobą, że Hermiona Granger nie jest mu już obojętna.



__________________________________________________

I pojawiam się z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że będę miała teraz dość dużo czasu, bo zachorowałam na ospę. Eh :C

Zaglądnijcie na stronę ''Pytania'' po lewej stronie. To bardzo ważne ! Pomożecie mi w ten sposób. Tam macie wszystko wytłumaczone.


Bajo. ;*

piątek, 10 maja 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XVI


"Bo w życiu przychodzi taki moment, 
że drugi człowiek staje się dla ciebie wszystkim."




Czarna zakapturzona postać stała przede mną, trzymając w ręku zakrwawiony nóż, a krople krwi stukały głucho o podłogę. Postać odsłoniła kaptur. Mężczyzna miał czarne jak węgiel oczy, na które opadały również czarne, falowane, sięgające mu do ramion włosy. Nagle zaniósł się złowieszczym śmiechem. Wystraszyłam się i chciałam uciec, lecz nie mogłam się poruszyć. Grube liny wżynały mi się w skórę, tak bardzo, że poczułam ciepłą ciecz na mojej dłoni. Zostałam przywiązana do jakiegoś słupa i mogłam tylko oglądać, co ten człowiek robi. Rozejrzałam się i zobaczyłam kilka stosów. Z początku wydawało mi się, że leżą tam ubrania lub jakieś tkaniny, lecz po chwili spostrzegłam to. Stosy ludzkich ciał, a dokładniej moich bliskich.
Leżeli tam wszyscy, których kochałam. Mama, tata, babcia, Harry, Ginny, a nawet Ron. A na samym środku, pod stopami mężczyzny leżał ledwo żyjący Draco.
- Pomóż mi - wyszeptał, a raczej wycharczał.
Szarpałam się, jak tylko mogłam, ale nie zdołałam się uwolnić, by go uratować. Postać powoli uniosła nóż do góry. 
- Nie ! - krzyknęłam i poczułam okropny ból w rękach.
Mężczyzna widząc moje próby wydostania się z lin, znów się roześmiał. Uklęknął przed Draconem i wbił mu nóż prosto w serce. 
- Nie ! - słone łzy spływały mi po policzkach, a ja nawet nie próbowałam ich powstrzymać. 
Spuściłam głowę w dół i płakałam. Czułam się, jakby moje serce wyrwano i włożono tylko połówkę. Straciłam kogoś, kogo kochałam. Mimo wad. Mimo wszystko.


Hermiona obudziła się zalana potem. Odgarnęła mokre pasma włosów, które przyczepiły jej się do czoła. Spojrzała na zegarek. Była ósma czterdzieści pięć. Zerwała się szybko z łóżka, myśląc, że zaspała do pracy. Po chwili zorientowała się, że dzisiaj jest sobota. Z ulgą skierowała się w stronę kuchni. Dopiero tam dała upuść swoim emocjom. Ten sen był taki realistyczny ! Nie może go stracić. Mimo, że jest skończonym dupkiem. Zapatrzonym w siebie, snobistycznym, wkurzającym arystokratą. Kochała go. Przecież on jej nigdy nie pokocha ! Była tylko przygodą na jedną noc. Rozpłakała się. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Wiecznie opanowana, nie dawała sobie dmuchać w kaszę, aż tu nagle - Draco Malfoy - znienawidzony przez nią chłopak w latach szkolnych przewraca jej życie do góry nogami. Za jakie grzechy ? Dlaczego akurat on ? Jest tylu mężczyzn na całym świecie, ale akurat to on musiał być tym jedynym. Rozpłakała się. W takim stanie zastała ją Ginny. 

- Hermiona ! Co się stało ? - szybko do niej podbiegła i mocno ją przytuliła.
- Ja... i on... my potem... i ten sen... Malfoy... - tylko tyle zdołała wyjąkać. 
Ruda posadziła ją na krześle i przywołała eliksir na uspokojenie. Podała przyjaciółce fioletową ciecz i po chwili Hermiona mogła normalnie funkcjonować.
- Już lepiej ? - spytała Ginny. Szatynka pokiwała głową - No to teraz opowiadaj.
W ciągu pół godziny Hermiona opowiedziała rudej o wszystkim. Od uratowania jej życia przez Malfoya do dzisiejszego snu, który wstrząsnął jej psychiką.
- Kochasz go - powiedziała cicho Ginny.
- Tak - szatynka przytaknęła - I wiesz, co jest najgorsze ? Świadomość, że nigdy z nim nie będę. 
- Och, kochanie - westchnęła i znów ją przytuliła - Wiesz, chciałam Cię zaprosić do klubu, bo wybieramy się tam dzisiaj, ale w tym stanie...
- Z chęcią pójdę - przerwała jej Hermiona - Przyda mi się trochę zabawy.
- Ok. To spotkamy się o dwudziestej pod klubem ''Magical Parquet''.
- Dobra.
- To do zobaczenia - ruda pocałowała ją w policzek i wyszła z mieszkania.


Po skończonym posiłku Hermiona skierowała się w stronę salonu. Chwyciła książkę wypożyczoną z biblioteki i usiadła na kanapie. Tak bardzo zatraciła się w świecie przedstawionym, że nie usłyszała dzwonka. Dopiero po trzecim, bardzo długim, oderwała się od książki. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Na widok tej osoby, motyle w brzuchu zaczęły nieokiełznanie fruwać.

- Cześć - powiedział Malfoy, próbując się przy tym uśmiechnął.
- Czego chcesz ? - dziewczyna nie siliła się na miły ton.
- Zostawiłem wczoraj u Ciebie różdżkę - na wspomniany wieczór na twarzy Hermiony zakwitły rumieńce - Mógłbym ją odebrać ? 
- Dobra - powiedziała z niechęcią.
Przepuściła go w drzwiach i zamknęła je. Skierowała się do salonu i ponownie zaczęła czytać. Nie minęło może pięć minut, gdy do salonu wparował Draco.
- Co czytasz ? - spytał beztrosko.
- Książkę - odparła kąśliwie. 
- Jaką ? 
- Ciekawą.
- O czym ? 
Hermiona wzniosła oczy ku górze, modląc się w myślach do Boga o cierpliwość dla tego osobnika. Z hukiem zatrzasnęła książkę i popatrzyła się na Malfoya wzrokiem bazyliszka. Nie dowierzała własnym oczom. Chłopak rozsiadł się wygodnie w fotelu, jakby był u siebie. Hermiona głośno wypuściła powietrze.
- Możesz mi powiedzieć - próbowała nie podnosić głosu - Czemu tu jeszcze jesteś ?
- Chciałem pogadać.
- My nie mamy o czym rozmawiać, Malfoy ! 
- Teraz przechodzimy na wersję oficjalną ? Jeszcze wczoraj wykrzykiwałaś moje imię. Nie pamiętasz ? - uśmiechnął się złośliwie.
- Było, minęło. A teraz żegnam.
- Czyli mamy udawać, że nic się nie stało ?! - gwałtownie wstał z fotela.
- Tak, dokładnie. Gdyby nie alkohol, nawet byś na mnie nie spojrzał  !- krzyknęła, fatalnie tuszując smutek. - A teraz żegnam. Tam są drzwi - wskazała ręką na przedpokój i otworzyła książkę, udając, że czyta.
Dopiero gdy Draco opuścił jej mieszkanie, trzaskając drzwiami, odłożyła lekturę na stolik, a słone łzy popłynęły po jej policzkach. Już po raz drugi dzisiejszego dnia przez niego płakała. 
Znowu zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdenerwowana szybkim ruchem otworzyła drzwi i wykrzyczała : 
- Wal się ! Nie mam ochoty Cię już oglądać. 
- Przepraszam - powiedział zmieszany mężczyzna. Miał około trzydzieści lat. Był wysoki, a przez jego opiętą koszulkę prześwitywała umięśniona klatka piersiowa. Miał oczy koloru nieba, które były otoczone długimi rzęsami, a jego ciemnobrązowe włosy były przystrzyżone na jeża. Miał na sobie czarny T-shirt i tego samego koloru skórzaną kurtkę i spodnie - Usłyszałem podniesione głosy i przyszedłem sprawdzić, co się dzieje.
- To ja przepraszam - na twarzy szatynki pojawiły się szkarłatne plamy.
- To zrozumiałe, jeśli jest się zdenerwowanym - mężczyzna uśmiechnął się - Jestem Marshall - podał jej dłoń.
- Hermiona. Wejdziesz ? - spytała, otwierając szerzej drzwi.
- Z przyjemnością - uśmiechnął się szeroko.
W ciągu kilku godzin Hermiona zdążyła się dużo dowiedzieć o Marshallu. Pracował w banku Gringotta, a na co dzień rapował pod pseudonimem Eminem. Przede wszystkim uroda chłopaka przyciągnęła uwagę szatynki. Był zabójczo przystojny. Zegar wybił osiemnastą.
- O jejku, już ta godzina ! - powiedziała - Nie chciałabym Cię wypraszać, ale umówiłam się ze znajomymi i...
- Nie ma sprawy - przerwał jej z uśmiechem - Już mnie nie ma - i skierował się do wyjścia.
- Hm... Marshall ! - krzyknęła za nim.
- Tak ? 
- Pójdziesz ze mną ? - zapytała nieśmiało.
- Z wielką chęcią - uśmiechnął się szeroko.
- To przyjdź do mnie za piętnaście dwudziesta.
- Ok - powiedział i wyszedł.
Hermiona miała znakomity humor. Sądziła, że to właśnie dzięki Marshallowi zapomni o Malfoyu. Nucąc pod nosem, zaczęła się szykować. Przeglądając swoją zawartość szafy, stwierdziła, że musi w najbliższym czasie wybrać się na zakupy. W końcu postawiła na czerwoną sukienkę, sięgającą jej do połowy ud. Do tego czarne, wysokie szpilki i tego samego koloru dodatki - torebka i wkrętki. Potem wzięła się za makijaż. Narysowała czarne kreski na powiece, przyprószyła twarz pudrem i musnęła usta czerwonym błyszczykiem. Gdy jej włosy stały się proste za pomocą zaklęcia, usłyszała dzwonek do drzwi. Chwyciła jeszcze czarną marynarkę i poszła otworzyć. Nie sądziła, że tak długo będzie się szykować.
- Pięknie wyglądasz - powiedział Marshall, a Hermiona się lekko zarumieniła.
Mężczyzna założył biały podkoszulek, czarne, dżinsowe spodnie i tego samego koloru, skórzaną kurtkę. Na szyi miał srebrny łańcuszek. Dziewczyna domyśliła się, że taki ma styl. Nie narzekała, bo taki image jej się podobał.
- Dziękuję.
- Idziemy ? 
- Tak, tak - Hermiona zamknęła drzwi, schowała różdżkę do torebki i skierowali się do wyjścia.


***



- Hermiona ! - wykrzyknęła Ginny, widząc swoją przyjaciółkę. Podbiegła do niej i mocno ją uściskała. 

- Zgniatasz mnie - powiedziała, śmiejąc się. Dopiero wtedy ją puściła.
- Nie przedstawisz nam swojego przyjaciela ? - spytał Harry, podchodząc do nich razem z Ronem.
- To jest Marshall, a to Harry, Ron i Ginny - rzekła Hermiona, a mężczyzna uściskał rękę każdemu z nich - To co, idziemy ? 
- Pewnie - powiedziała ruda.
Klub miał, szare obskurne ściany z zewnątrz, a nad drzwiami wisiał neonowy napis "Magical Parquet". W środku było o wiele przyjemniej. Ciemnooliwkowe ściany i brązowa, drewniana podłoga. W rogu ustawione były stoły do bilarda, a na środku pomieszczenia znajdował się duży parkiet. Na przeciwko niego było podwyższenie, na którym stały różne urządzenia należące do DJ'a. Na prawo stały stoliki z krzesłami, a tuż obok nich był bar, przy którym barman popisywał się swoimi zdolnościami. Po lewej stronie znajdował się korytarz, który prowadził do toalet.
- Byłem tu kiedyś - stwierdził - Organizowane są tutaj walki raperskie.
- Ekstra - odparła Hermiona z uśmiechem.
Skierowali się w stronę baru, gdzie szatynka zamówiła Martini, a Marshall ognistą.
- Zatańczysz ? - spytał, podając jej rękę.
Hermiona ujęła jego dłoń i po chwili razem wirowali na parkiecie. Nagle muzyka przestała grać.
- Ej, ludziska ! - rozległ się głos DJ'a - Ktoś chętny zagiąć nas swoim rapem?
- Pani wybaczy - powiedział z uśmiechem brunet.
Po chwili znajdował się już na scenie.
- Yo, M ! - krzyknął DJ - Łap mikrofon i jedziesz !
Z głośników poleciał bit, tłum przed sceną krzyczał, a Marshall zaczął rapować : 


Spójrz, gdybyś miał jeden strzał, 
lub jedyną szanse by zdobyć to czego pragniesz, 
wykorzystałbyś ją czy po prostu pozwolił jej się wyślizgnąć ?
Lepiej zatrać się w muzyce, w chwili 
którą posiadasz, lepiej nie pozwolić jej odejść
Masz tylko jeden strzał, nie spudłuj, nie spieprz tej szansy
Taka okazja zdarza się tylko raz w życiu.
Możesz dokonać wszystkiego, 
czego tylko pragniesz, człowieku. *


Hermiona stanęła pod sceną i słuchała go oniemiała. Był naprawdę świetny.



To wygląda na zadanie dla mnie 

Więc wszyscy po prostu podążajcie za mną 
Bo potrzeba nam trochę skandalu 
Bo jest jakoś tak pusto beze mnie. **

Złap mnie w moim Mercedesie
Podskakując przy “Ice, Ice Baby,” krzycząc Shady, aż nie umrę
Podobnie jak pół pary kości, życie jest szalone
Tak więc żyję w pełni, dopóki jestem Swayze
Ty też żyjesz tylko raz, więc myślę o tej miłej, miłej pani
Czekaj, nie zatrzymuj mnie teraz, kiedy nawijam
Pozwól mi powiedzieć jak ta miła pani ma na imię, bo to jest ktoś sławny. ***



Tak zły

Dobrze, że jestem tak zły
Gwarantuję, że będę najlepszą rzeczą jaką miałaś
Bo nigdy nie spotkasz kogoś takiego jak ja
I już nigdy nie będziesz chciała się pieprzyć z innymi. ****


Śpiewając ostatnią zwrotkę Marshall wyłapał z tłumu Hermionę i patrzył się na nią przez cały ten czas. Chciał  jej przez to powiedzieć, że go oczarowała, urzekła; że zatracił się w jej spojrzeniu.

Szatynka zarumieniła się uroczo. Gdy Marshall skończył swój występ, podszedł do niej i mocno ją przytulił. Wtedy Hermiona poczuła, że ktoś się jej przygląda. Gdy obróciła się w tym kierunku, zobaczyła stalowe tęczówki, które śledziły każdy jej ruch. Westchnęła cicho, bo motylki w brzuchu dały o sobie znać. Razem z mężczyzną skierowała się w stronę baru, by wypić po drinku. Byli w połowie drogi, gdy ktoś zawołał głębokim głosem : 
- Ej, M ! - był to czarnoskóry mężczyzna, ubrany w szary podkoszulek i czarne spodnie.
- Siema, Andre - powiedział Marshall i przywitał się ze swoim przyjacielem.
- A kto to ? - spytał.
- Hermiona - dziewczyna podała mu rękę. 
- Andre. Miło mi - puścił jej oczko.
- Poczekaj tu na mnie. Zaraz przyjdę - powiedział Marshall szatynce i odszedł.
Hermiona zamówiła drinka i usiadła na wysokim krześle, obserwując tańczące pary. Upijała powoli płyn, rozkoszując się jego smakiem. 
- Witaj, Granger - szepnął jej do ucha głos, a ona sama zakrztusiła się pitym drinkiem.





______________________________________________________________

Co tak mało komentarzy ? Nie dowartościowaliście mnie. :c
Nie podoba Wam się, czy jak ? 

A co do rozdziału. Nie byłam bym sobą, gdybym nie wplotła Eminema. Nie będzie go dużo, choć będzie dość ważną postacią drugoplanową. 
Jeśli ktoś za nim nie przepada, to przepraszam.

Czekam na Wasze komentarze. Piszcie co Wam się nie podoba, to to zmienię.
Polecajcie mnie znajomym i tak dalej.

Bajo ! ♥

EDIT. Piszcie, czy Eminem może być w tym opowiadaniu. :) 

sobota, 4 maja 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XV

"Czy kochałeś kiedyś kogoś tak bardzo, 
że ledwo mogłeś oddychać?"




Draco lekko wstawiony zmaterializował się w swoim mieszkaniu. Chwiejnym krokiem podszedł do barku i wyciągnął z niej ognistą. Upił duży łyk, nie zaprzątając sobie głowy szklanką. Wiedział, że taka duża ilość wypitego alkoholu da mu się we znaki, ale dopiero jutro. Zauważył kawałek pergaminu na stoliku. Wziął ją do ręki. W miarę czytania jego oczy robiły się coraz większe. Zmiął liścik i wrzucił go do kominka. W jednej chwili zajął się ogniem i spalił. Draco opadł na fotel. Zrobiła to. Wyprowadziła się. Wypił pół zawartości butelki i poczuł, jak ognista powoli rozprowadza się po organizmie. Jak powoli pali mu gardło. Musi coś zrobić. Tylko co ? Przecież o to chodziło. Żeby nie rozmawiali ze sobą.
Żeby Draco Malfoy nie zakochał się, a był do tego bardzo bliski.


***



Minęło kilka tygodni. Parapetówka minęła wspaniale. Wszyscy się bardzo dobrze bawili. Nawet Hermiona dała się ponieść imprezie i wyszło jej to na dobre. Draco zajął się pracą, która pozwalała mu zapomnieć o pewnej szatynce. Mianowanie go na szefa okazało się dobrym posunięciem.

Właśnie mijało niedzielne popołudnie. Hermiona siedziała na kanapie przed telewizorem, oglądając jakąś komedię romantyczną.
- Kochasz go ? - spytała jedna z aktorek.
- Tak - powiedziała druga.
Szatynka zamyśliła się. Przypomniała sobie, jak za każdym razem, gdy go widzi, jej serce zaczyna szybciej bić. Wystarczy, że go dotknie, przez przypadek, a na jej twarzy pojawiają rumieńce. Uwielbiała jego głos. Zwykłe ''dzięki, Granger'' wywoływało u niej dreszcze podniecenia, a motyle w brzuchu fruwały. Nie mogła zapomnieć jego cudownych, szarych oczu. Raz były jak stal - zimne i nie przystępne, lecz czasami robiły się ciepłe, że aż nogi miękły. Kształtne wargi zachęcały do całowania. Choć pocałowali się raz i to wieki temu, wciąż pamiętała smak jego ust. Czy kochała go ? Nie, to nie może być to. Od kilku tygodni przekonywała samą siebie. Ale brakowało jej Malfoya. Jego obecności. Czasami nie mogła znaleźć sobie miejsca w mieszkaniu. A raz nawet była bliska teleportowania się do Draco. Kochasz go, szepnął głosik w jej głowie.
Tak, kocha. Zakochała się Draconie Lucjuszu Malfoyu. To dlatego nie wyszło jej z Michaelem i Alexander. Po prostu to Malfoy był w jej sercu.


***
Draco dał sobie spokój z Hermioną. Na początku był trochę załamany, ale jego sekretarka dość szybko go pocieszyła.Wysoka, zgrabna blondynka o dużym biuście zaspokoiła jego potrzeby. Szatynka i brunetka również. Nawet się jakaś ruda znalazła. Łamanie kobiecych serc było jego hobby, a jego niezwykła uroda tylko mu w tym pomagała.

***
Poniedziałkowy poranek zapowiadał słoneczny dzień. Początek września jak dotąd był dość ciepły. Hermiona właśnie jadła śniadanie, gdy nagle usłyszała stukot w okno. Spojrzała w tamtą stronę. Płomykówka stała na parapecie i czekała, aż szatynka odbierze list. Hermiona otworzyła okno i sówka wleciała do pomieszczenia. Zatoczyła koło, upuściła list na stół i wyleciała. Dziewczyna otwarła kopertę i jej środka wyciągnęła zaproszenie : 



Sz.P. Hermiona Granger
Serdecznie zapraszam Panią na bankiet z okazji moich urodzin.

Wstęp z zaproszeniem.
Odbędzie się w piątek o godzinie 20.00 w lokalu ''Fairy Estilo''


Moje uszanowanie,

Minister Magii
Kingsley Shacklebolt



Z chęcią przystała na tą propozycję. Musi się rozerwać, a w szczególności teraz, gdy w jej głowie znajduje się tylko jedna osoba - Malfoy.



***



Nadszedł wyczekiwany przez Hermionę dzień - piątek. Popołudniu zaczęła się szykować. Założyła czarną suknie, która sięgała do ziemi. Ciasny gorset podkreślał jej kobiece kształty. Na wysokości bioder puszczona była luźno, co dodawało uroku. Sukienka mieniła się złotem, więc wszystkie dodatki były w tym kolorze - kolczyki, naszyjnik i bransoletka prababki. Jedynie buty - wysokie szpilki były w kolorze czerni. Torebka była wyszywana złotą nicią.

Oczy podkreśliła złotym, iskrzącym cieniem do powiek i czarnym eyelinerem. Rzęsy mocno wytuszowała. Policzki pociągnęła różem, a usta pomalowała na czerwono. Włosy upięła w koka, a dopełnieniem całości były perfumy. Subtelny, lekki zapach, który tak uwielbiała.
 Za kwadrans dwudziesta chwyciła torebkę, paczuszkę z prezentem (koszula + krawat) i wyszła z mieszkania. 


Sala wyglądała zjawiskowo. Stoliki z czterema krzesłami były poustawiane po lewej stronie, natomiast parkiet do tańczenia znajdował się po prawej. Obok parkietu stała orkiestra, która rozkładała swoje instrumenty. 

- Panna Granger ! Witam. Pięknie Pani wygląda - zawołał Kingsley. Podszedł do niej i pocałował jej dłoń.
- Dobry wieczór i dziękuję - powiedziała szatynka, uśmiechając się. 
- Chodźmy, pokażę Pani miejsce.

Hermiona ujęła jego ramię i skierowali się do jej stolika. Siedział już przy nim Michael, jakaś nieznana jej brunetka i na nieszczęście, Draco Malfoy. Gdy minister odszedł, spostrzegła, że jej miejsce znajduje się obok blondyna. Z grymasem na twarzy usiadła na krześle.
- Hej, Miona - powiedział Michael.

- Cześć - uśmiechnęła się.
- Dobry wieczór, Granger - rzekł Malfoy z udawanym entuzjazmem, czyli udając jej współpracownika.

Hermiona tylko prychnęła. W tej chwili na stolikach pojawiły się różnego rodzaju potrawy, a nogi stołów zatrzeszczały złowrogo. Jedzenia było mnóstwo - od wszelkiego rodzaju sałatek po krewetki, łososie, ośmiornice. Szatynka nałożyła sobie trochę sałatki i zaczęła jeść.
- Odchudzamy się, Granger ? - wyszeptał Malfoy tuż przy jej uchu.

Jego oddech przyjemnie łaskotał jej szyję, a do nozdrzy dziewczyny doleciał ulubiony zapach perfum.
- Nie Twój interes, Malfoy - zdołała wykrztusić, oblewając się przy tym rumieńcem.
Sądząc, że nie uda jej się wyluzować na trzeźwo, nalała sobie do kryształowej szklanki ognistej whisky. 
Po jakimś czasie ona i Draco byli dość wstawieni. 
- Zatańczysz ? - spytał nagle Malfoy, a Hermiona zakrztusiła się bursztynowym płynem.
- J-jasne - wyjąkała.
W głośnikach leciał właśnie wolny utwór, więc szatynka przeklinała się w myślach, że się zgodziła. Gdy Malfoy objął ją w tali, poczuła przyjemne dreszcze, a na jej twarzy zakwitły rumieńce.
- Pięknie wyglądasz - szepnął.
- A ja i tak Cię nienawidzę - skwitowała z uśmiechem.
Bo Cię kocham, dodała w myślach.
- Musisz częściej pić, Granger - roześmiał się.
Gdy piosenka się skończyła, skierowali się w stronę stolika, lecz w połowie drogi Michael porwał Hermionę do tańca.
Malfoy usiadł na swoim krześle i zamyślił się, patrząc na szatynkę. Po co to powiedział ? Ale musiał przyznać, że Granger wyglądała dzisiaj wyjątkowo pięknie i miał ochotę zatopić się w jej pełnych wargach. Potrząsnął głową. Ogarnij się !, nakazał sobie, to jest tylko szlama. Nikt więcej. Pamiętaj.

Hermiona z rumieńcami na twarzy, opadła na krzesło. Była wyczerpana. Od blisko godziny mnóstwo mężczyzn poprosiło ją do tańca, ale ten jeden, na którym jej zależało, tylko raz. Upiła łyk szampana i westchnęła. Malfoy popatrzył się na nią ironicznie.
- A gdzie Twój fanklub, Granger ? - podniósł prawą brew do góry.

- Zazdrosny ? - Hermiona zwróciła w jego kierunku głowę.
- Niby o co ? - spytał podejrzliwie.
- Hm... - udała, że się zastanawia - Może na przykład o to, że do mnie jest wielka kolejka, a Ty siedzisz sam i pijesz ? - uśmiechnęła się słodko.
- Gdybym chciał, to wyrwałbym każdą dziewczynę, która się tutaj znajduje.
- Każdą ? - uśmiechnęła się kpiąco - To może tą ? - wskazała na kobietę, około czterdziestoletnią z wąsem pod nosem i krzaczastymi brwiami. Była otyła i miała na sobie sukienkę w odcieniu jaskrawego różu.
- Nie, tą nie - jęknął. Hermiona roześmiała się.
Szatynka obserwowała tańczące pary, lecz w pewnej chwili zakręciło jej się w głowie. Szybkim krokiem wyszła przed budynek. Skierowała wzrok w gwiazdy. Ilość wypitego alkoholu dała się we znaki. Przede wszystkim zaczęła rozmawiać z Draconem, a tego nie powinna robić. Nadal była na niego zła. Choć ta złość powoli mijała. Miłość wybacza wszystko. Tak... 
- Za dużo się wypiło, Granger ? - spytał kpiąco Malfoy.
- Co ? - wzdrygnęła się, wyrwana z błądzenia w myślach - Jeszcze dużo mogę wypić. Powiedz mi, jak to jest być najbardziej wkurzającą osobą na świecie ? 
- Jestem zaraz po Tobie. To dla mnie zaszczyt - rzekł i ukłonił się.
- Jesteś głupi.
- A Ty wredna.
- Erotoman.
- Kujonica.
- Dupek.
- Nie podskakuj ! 
- Będę.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Czy zawsze musi być na Twoim, Granger ? - powiedział zrezygnowany, a na twarzy Hermiony pojawił się triumfalny uśmieszek.
- Oczywiście.
- Jesteś niemożliwa - przewrócił oczami. 
- Dziękuję - odparła z uśmiechem.
Hermiona znów spojrzała w niebo i przez kilka minut nic nie mówiła. Lubiła z nim rozmawiać. Nawet jeśli się kłócili. Lubiła, jak jest obok. Uwielbiała zapach jego perfum, smak jego warg.
- O czym myślisz ? 
- O Tobie - odparła lakonicznie. Gdy zorientowała się, co powiedziała, oblała się rumieńcem.
- A dokładnie ? 
- O tym, że jesteś najbardziej irytującym, podłym dup... - urwała, bo Malfoy podszedł do niej i zatopił się w jej wargach.
Chciała go odepchnąć, ale zbyt go pragnęła by móc, to zrobić. Gdy ich języki połączyły się w tańcu, cicho jęknęła. Oderwali się od siebie, aby złapać oddech.
- Do mnie czy do Ciebie ? - wyszeptał jej do ucha.
- Do mnie - odpowiedziała i zniknęli.


Poszli do sypialni, zrzucając przy tym swoje ubrania. Pragnęła go. Przez cały ten czas, zaprzątał jej głowę. Może i był egoistycznym dupkiem, ale go kochała i to było silniejsze od niej. 

Gdy było już po wszystkim, zrozumiała, że to nie było owoc miłości, tylko alkoholu. Nie tego chciała! Pod wpływem alkoholu oddała się komuś, komu się nawet nie podobała.
Rozpłakała się. Zerknęła na Dracona, który zdezorientowany siedział na łóżku. 
- Wyjdź - szepnęła.
- Co ? - spytał zdezorientowany.
- Wyjdź ! - krzyknęła i wypchnęła go z sypialni, a potem przed mieszkanie, wręczając mu jego ubranie - Zniknij z mojego życia i serca, do cholery !
Wróciła do sypialni i rzuciła się na łóżko. Zaniosła się spazmatycznym szlochem. Zasnęła dopiero późno w nocy, nękana koszmarami.


____________________________________________________________________


Na pewno spodziewaliście się sceny +18. W tym rozdziale nie chodziło mi o to, żeby pokazać, jak się kochają. Chodziło o to, żeby pokazać dwie skrajne emocje - miłość i nienawiść. No i jeszcze pożądanie. Mam nadzieję, że Was tym nie zraziłam i będziecie dalej czytać. 

Buźka. ;*