piątek, 26 kwietnia 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XIII



"Nienawidzę cię, czy ty nienawidzisz mnie? 
Dobrze, bo jesteś zajebiście piękna, gdy się denerwujesz."
Eminem - Love You More



- Mam wyniki - powiedział z powagą.
Hermiona wstrzymała oddech i zamknęła oczy. Po chwili usłyszała słowa lekarza : 
- Wszystko pozytywne. Jest Pani całkowicie zdrowa. Nie ma żadnych przerzutów.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się.
- Dziękuję - wyszeptała.

Doktor pożegnał się i wyszedł. Hermiona siedziała jeszcze przez chwilę na łóżku, aż w końcu przetrawiła dokładnie to, co powiedział jej magomedyk. Z jej oczu popłynęły łzy szczęścia. Nie umrze! Będzie dalej żyła! Czuła się cudownie i mogła teraz góry przenosić. Spojrzała na Malfoya, który uśmiechnął się do niej szeroko.
- Mówiłem, że wszystko będzie ok? A Ty się tylko zamartwiałaś. ''A co będzie, jeśli ja umrę?'' - przedrzeźniał ją. 

- Ja tak nie mówię! - krzyknęła oburzona, ale zaraz zaśmiała się głośno, psując cały efekt.
- Ruszaj tyłek, Granger. Wracamy do domu - Hermiona na te słowa zarumieniła się - Co ? - chłopak zmarszczył brwi.

- No bo powiedziałeś, że wracamy do domu. Ale przecież to Twoje mieszkanie. Ja tylko jestem piątym kołem u wozu.
- Kurde, Granger - wywrócił oczami - Łapiesz mnie za słówka. Nie przesadzaj.

Chłopak machnął różdżką, a wszystkie rzeczy Hermiony znalazły się z powrotem w walizce. Malfoy chwyciła ją i ruszył do wyjścia.
- Idziesz czy będziesz tutaj tak stała ? 
Dziewczyna wzniosła oczy ku górze i wyszła razem z Draconem.


***



- Nareszcie ! Ta sterylność mnie przytłaczała - westchnęła i rzuciła się na kanapę.


- Panna Perfekcyjna nie lubi porządku ? - prawa brew powędrowała do góry.
- Wal się.

- Kusząca propozycja. To kiedy ? Tylko nie dzisiaj. Głowa mnie boli - powiedział, siadając na fotelu.
- Kurcze, Malfoy, ale z Ciebie żartowniś.
Chłopak słysząc te słowa, wypiął dumnie pierś. Hermiona wywróciła oczami.
- To był sarkazm - powoli przeliterowała ostatnie słowo.
Chłopak uśmiechnął się ironicznie, ale nic nie powiedział. Siedzieli chwilę w ciszy, zatracając się w swoich myślach. Hermiona zastanawiała się nad swoją przyszłością. Przecież nie może cały czas mieszkać u Malfoya. Musi znaleźć sobie jakieś mieszkanie. Zastanowiło ją to, że chłopak chce być tylko przyjacielem. Przecież ją pocałował! Ale co się dziwić. Przecież ona jest tylko zwykłą mugolaczką. Nie ma ani jednej kropli czystej, arystokratycznej krwi.
- Muszę się napić - powiedziała tylko i skierowała swoja kroki ku barkowi.
Wzięła kryształową szklankę i nalała sobie ognistej whisky.
- Ja też poproszę - usłyszała od Malfoya.
Westchnęła, ale zrobiła to, o co ją poprosił. Wróciła do kanapy, podając Draconowi bursztynowy płyn. Hermiona opróżniła swoją szklankę duszkiem. Chłopak popatrzył na nią, unosząc brew do góry.
- No co ? - burknęła, a chłopak pokiwał przecząco głową.


Po wypiciu jednej szklanki, dwóch, ewentualnie siedmiu, Hermionie znacznie poprawił się humor. Opowiadała mu swoje rodzinne historie i największe wpadki. Spędzili miło czas w swoim towarzystwie. Draco po pewnym czasie usiadł obok niej i objął ją w talii. Nagle głowa szatynki opadła na ramię chłopaka i można było usłyszeć ciche pochrapywanie. Nie chcąc zbudzić dziewczyny, powoli dźwignął się i wziął ją w ramiona. Była lekka jak piórko. W sypialni położył ją na łóżko. Usiadł obok niej, wpatrując się w jej spokojną twarz. Rozkoszował się zapachem perfum, które od niedawna były jego ulubionymi. A przecież to miał być tylko zakład ! Miał ją uwieść tak, żeby jadła mu z ręki. Kurwa ! Przecież to szl... szla... Nawet tez wyraz nie potrafił przejść mu już przez gardło. Pieprzony Blaise !... Co on ma teraz robić ? Zostawić ją i przegrać ? Czy uwieść i przelecieć ?Nie potrafił jej tego zrobić. Został tylko tydzień. Musi dokonać wyboru. I to nie będzie łatwe. Wyciągnął z kieszeni małą kuleczkę. Miała kolor biały, lecz Zabini zaczarował ją tak, aby po stosunku jego i Hermiony zmieniła kolor na czerwony.
Nagle zerwał się z łóżka i mając jeden cel, deportował się.

Zmaterializował się przed małym dworem. Był stary, lecz zadbany. Zbudowany z szarej cegły. Po bokach znajdowały się dwie niewielkie wieżyczki z małymi oknami. Przeszedł przez potężną, czarną bramę, przykładając swoją bladą dłoń do zimnych i żelaznych prętów. W progu przywitał go domowy skrzat.
- Pan Malfoy ! Witam - pokłonił się nisko, dotykając swoim długim nosem podłogi - Czy mógłbym wziąć Pana płaszcz, sir ? 
- Gdzie jest Blaise ? - spytał Draco beznamiętnym głosem, podając skrzatowi swoje odzienie.
- W jego pokoju. Czy mogę panicza zaprowadzić, sir ? 
- Sam trafię - powiedział i odszedł, nie patrząc na małą postać.
W domu przeważały dwa kolory - beż i czerń. Marmurowe schody, których kolumny przyozdobione były ornamentami roślinnymi, prowadziły na piętro. Na końcu dość krótkiego korytarza znajdował się pokój Blaise'a. Nie zaprzątając sobie głowy pukaniem, Draco wszedł do pomieszczenia. Tutaj również panowały te same kolory. Wielkie łóżko z hebanu stało po prawej stronie. Po obu jego bokach znajdowały się dwie etażerki, które również były z tego samego drewna. Było tu też biurko, na którym leżało mnóstwo pergaminów oraz piór i kałamarzy. Na przeciwko drzwi stała dość duża szafa z mnóstwem ubrań, ponieważ Zabini nie lubił chodzić w jednej rzeczy przez kilka dni. Barek zapełniony wszelkim rodzajem płynów bezalkoholowych, jak i również tych mocniejszych, przyciągał wzrok. Tuż obok drzwi znajdował się kominek z wesoło skaczącymi płomykami, a na przeciwko niego stała kanapa oraz dwa fotele po jej bokach. Meble te zostały wykonane z czarnej skóry. Blaise, który siedział na sofie, czytając książkę, dźwignął głowę na dźwięk otwieranych drzwi.
- Cześć, Diabeł - Draco uśmiechnął się lekko.
- O! Cześć, stary. Nie spodziewałem się Ciebie - Zabini odłożył książkę na mały stoliczek.
- Wiem - powiedział tylko, siadając na fotelu.

- Ognistą ? - spytał Blaise, podchodząc do barku. 
- Chętnie, chętnie. - No to co Cię sprowadza w moje skromne progi ? - Diabeł podał Malfoy'owi kryształową szklankę.

- Nie dam rady.
- Ale z czym ? 
- Z zakładem. Wycofuję się - Blaise wybuchnął śmiechem.
- Nie no, stary, dobry żart. Dawno się tak nie uśmiałem - wytarł łzę z kącika jego ciemnych oczu.
Brew Dracona powili uniosła się do góry. Milczał, czekając, aż jego przyjaciel uspokoi się. Gdy Zabini spostrzegł jego minę, natychmiast przestał się śmiać.
- Ty nie żartujesz ?! Przecież żadna laska Ci nigdy nie odmówiła ! 
Ona też by nie odmówiła, pomyślał blondyn.
- Jesteś Draco Malfoy! Dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.
- Może i masz rację. Tylko... Ona jest aż za bardzo nieuchwytna.
- A czy to nie jest właśnie podniecające ? - spytał z rozbawieniem Blaise, na co chłopak zgromił go wzrokiem.
Malfoy upił bursztynowy płyn, rozkoszując się jego smakiem. Musi się wycofać. Zanim będzie za późno. Zanim ktokolwiek odkryje, że Draco Malfoy ma serce. Zanim Hermiona stanie się kimś ważnym. Bo przecież nie jest już mu obojętna. Musi zniknąć z jego życia. i to zaraz. Jak tylko się wyprowadzi. Będą go łączyły tylko relacje w pracy. Został szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Jakby to nie mógł być jakiś inny. Tylko ten. Tam, gdzie ona pracuje i codziennie będzie przynosić mu papiery. Draco przejechał dłonią po twarzy.
- Dam Ci jeszcze dwa tygodnie - powiedział Diabeł.
- Jak chcesz - mruknął Malfoy - Pójdę już. Cześć.
Okręcił się wokół własnej osi i zniknął.


***



Draco siedział w kuchni, pijąc mocną, czarną kawę. Musi zachować dystans. Od dzisiaj będzie tylko odpowiadał na pytania słowami : tak lub nie. Chyba, że odpowiedź będzie wymagał dłuższej wypowiedzi. Ale to będą jedynie sporadyczne sytuacje. On nie mógłby się z nią związać ! Co na to powiedziałby jego ojciec ? Malfoy zaśmiał się pod nosem. Słyszał w głowie ten jego przemądrzały, wyniosły głos : ''Co Ty sobie wyobrażasz, synu ? Nie tak Cię wychowaliśmy !'' Tak. Jego poglądy na temat czystości krwi, nie zmieniły się od czasu wojny. Stale trzymał się reguł. Jego rozmyślania przerwał melodyjny głos :

- Cześć - Malfoy tylko coś burknął w odpowiedzi.
- Stało się coś ? - spytała z troską.
Jeszcze się pytasz, pomyślał. 
- Nie - powiedział Draco.
- Na pewno ? 
- Nic mi nie jest, do cholery ! - warknął.
Popatrzył na Hermionę. Nawet tak bardzo nieogarnięta, w jakiś sposób go pociągała. Ale tylko trochę. Nawet przed sobą nie przyznał się, jak bardzo działa na niego ta dziewczyna. W tych nieokrzesanych kasztanowych włosach, bo znów zmieniła kolor. Tylko teraz je odfarbowała. Były takie, jak zawsze. Długie fale lekko opadały na jej łopatki. Duże, czekoladowe oczy w tym momencie były zgaszone i smutne. Chciał podejść do niej i przytulić. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Ale nie może. Musi nauczyć się żyć beż niej. Te dwa tygodnie wystarczyły, by przyzwyczaił się do niej. Szybkim ruchem wstał. Nie może zostać z nią dłużej. Jeszcze straci panowanie.
- Gdzie idziesz ? - spytała cicho.
- Do pracy - odrzekł i już go nie było.
Wtedy Hermiona mogła dać upust smutkowi. Słone łzy powoli płynęły z jej pięknych oczu. Zastanawiała się, co takiego zrobiła, że był na nią zły. Głośno pociągnęła nosem. Nie będzie już mu przeszkadzać. Znajdzie sobie mieszkanie. I to jeszcze dzisiaj.

środa, 10 kwietnia 2013

Antiqus Hostis - Rozdział XII

Draco siedział na małym, plastikowym krześle i lekko kołysał się. 
- Nie zadręczaj się, Malfoy - powiedziała Ginny.
- Jak mam tego nie robić ?! Gdybym wcześniej poszedł z nią do lekarza, może teraz nie byłaby ope... - głos mu się załamał.
- Nic jej nie będzie, słyszysz ? - chłopak tylko kiwnął głową - Co Ty w ogóle do niej czujesz ? 
- Nie wiem - westchnął i spojrzał rudej w oczy - Uwielbiam ją. Jej piękne czekoladowe oczy i pełne, malinowe usta. Uwielbiam jak się śmieje i jak złości. Nie potrafię wyobrazić sobie bez niej życia. To jak żyć bez tlenu, wiesz ? Chyba ją kocham. Ale jej tego na razie nie mów. Nie jestem jeszcze na to gotowy.
- Oj, to się porobiło. Wiedziałam, że tak będzie - ściszyła głoś, by rodzice Hermiony niczego nie usłyszeli - Wiesz, ona chyba też coś do Ciebie. Tak mi się zdaję, ale nie wyciągaj pochopnych wniosków - poklepała go w ramię.
Po dwóch godzinach oczekiwania, podszedł do nich magomedyk z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Już po wszystkim. Jej stan jest stabilny. Wszystko będzie dobrze. Leży teraz w sali nr 27. Jeszcze śpi. Powinna się obudzić za jakąś godzinę. Można ją odwiedzić, ale proszę wchodzić pojedynczo - lekarz uśmiechnął się i odszedł.
Draco odetchnął z ulgą. Przeżyła ! Na jego ustach zakwitł uśmiech. Zwrócił się do rodziców Hermiony :
- Niech Państwo idą ją odwiedzić. My poczekamy.
Państwo Grangerowie skierowali się w stronę sali nr 27.
- Widzisz, Malfoy, jest ok - powiedział Harry.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - odparł z ulgą.
Gdy rodzice Hermiony wrócili, nadeszła kolej na Ginny i Harry'ego. Jane Granger zwróciła się do Dracona : 
- Mam nadzieję, że zaopiekujesz się naszą córką i, że będzie z Tobą szczęśliwa.
Uśmiechnęła się i wyszła z budynku razem z mężem.Po kilkunastu minutach wrócił Wybraniec wraz z Rudą. Pożegnali się i wyszli.

 *** 

Hermiona otworzyła oczy, by znów je zamknąć. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, była biała i sterylna sala. I głos pielęgniarki : ''Proszę się nie martwić. Obudzi się Pani, gdy będzie już po wszystkim. " Teraz bolała ją prawa część pleców. Operacja, no tak. Oby nie było żadnych komplikacji. Pomyślała o Malfoyu. Czasem jeden pocałunek potrafił obrócić czyjeś życie o 180 stopni. Teraz było tak samo. Mimo, że to był tylko jeden pocałunek i nie potrafiła przestać o nim myśleć. Przypomniała jej się pewna scena z wczorajszego dnia:

- Malfoy... A co, jeśli ja u-umrę ? - głos zadrżał jej przy wymawianiu ostatnie słowa.
- Granger ! Masz w tej chwili wypluć to słowo ! Przeżyjesz. Rozumiesz ? Zrób to dla swoich przyjaciół, dla rodziców i...- tu zawahał się na moment - I dla mnie.


Czy to możliwe, że zależało mu na niej ? 

Usłyszała skrzypienie drzwi, a potem czyjeś kroki. Owionął ją zapach męskich, drogich perfum. Draco, pomyślała. Jej serce momentalnie zabiło szybciej. Malfoy usiadł na krześle i poczuła jego wzrok na sobie.
- Nawet nie wiesz, jak mnie przestraszyłaś, Granger - zaczął - Czy wiesz, co ja czułem, jak się dowiedziałem, że masz operację ? Nie rób mi tego więcej, ok ? - Hermiona starała się, aby żaden cal jej ciała nie poruszył się. Jak na razie bardzo dobrze jej to wychodziło - Jakbyś nie mogła pójść do tego lekarza wcześniej...
Draco po tych słowach zamilkł. Szatynka postanowiła ''obudzić się''. Zamrugała kilka razy powiekami i rozejrzała się po sali. Poruszała dłońmi i poczuła nieprzyjemne uczucie w prawej dłoni. Dźwignęła ją i zobaczyła, że ma welflon wbity w skórę. Skrzywiła się. Nienawidziła igieł i wszelkich zabiegów z nimi. Może właśnie dlatego nie poszła wcześniej do lekarza ? 
- Cześć, Granger - Hermiona odwróciła głowę w jego stronę - Jak się czujesz ?  
- Bywało lepiej - powiedziała zachrypniętym głosem i zamknęła oczy.
- Wiesz, jak się bałem ? - wyszeptał - to były najgorsze godziny w mim życiu. 
Hermiona otworzyła oczy i zobaczyła, że stalowe tęczówki były pełne bólu i strachu. Był to kolejny dowód na to, że nie jest mu obojętna. Uśmiechnęła się lekko. 
- Tak, wiem - westchnęła - Powinnam wcześniej się wybrać do św. Munga. 
- Powinnaś się odwdzięczyć - dziewczyna popatrzyła na niego i od razu zrozumiała, o co mu chodzi. Jego głupi, ironiczny uśmieszek zdradzał wszystko.
- Chyba śnisz, Malfoy - prychnęła - Ja nie jestem Pansy.
- Weź mi o niej nie mów - wysyczał.
- Sam zacząłeś ! 
Już miał jej coś odpowiedzieć, ale pielęgniarka weszła do pokoju.
- Dzień dobry, panno Granger. Widzę, że już się Pani obudziła - położyła na stoliku tackę z różnymi lekami - Tutaj ma Pani eliksir. Proszę go wypić. Poczuję się Pani wtedy o wiele lepiej.
- Dziękuję.
- Zaraz zawołam doktora - uśmiechnęła się i wyszła z sali.
Hermiona sięgnęła po fiolkę z czerwonym płynem i opróżniła go.
Po chwili milczenia i patrzenia się w sufit, do pomieszczenia wszedł magomedyk.
- Dzień dobry. Jak się czujemy ?
- Teraz już lepiej.
- Dobrze, dobrze. Powinienem coś Pani wytłumaczyć - przysunął sobie krzesło i usiadł na nim - Nowotwór złośliwy często jest niepoprawnie utożsamiany z rakiem, który jest tylko jedną z jego postaci. Każdy rak jest nowotworem złośliwym, natomiast nie każdy nowotwór złośliwy to rak. Rozprzestrzenia się poprzez naciekanie (wrastanie między komórki) pobliskich tkanek, co upośledza ich funkcję. Naciekając naczynia limfatyczne i krwionośne, przedostaje się do ich światła. W efekcie komórki są w stanie zawędrować wraz z krwią lub chłonką w odległe miejsce organizmu, gdzie dają początek nowemu guzowi - przerzut. Uniemożliwia to efektywną terapię poprzez resekcję guza pierwotnego, z racji iż ogniska wtórne powodują nawroty choroby i pogorszenie stanu chorego, co doprowadza do śmierci. Wykonaliśmy z usuniętej nerki badanie histopatologiczne. Jutro podamy wyniki i zadecydujemy, czy może Pani wyjść do domu - dziewczyna kiwnęła głową - Wracając do nowotworów. Nowotwór łagodny, inaczej niezłośliwy jest dobrze ograniczony, często otorbiony, rośnie wolno, rozprężająco (uciskając sąsiadujące tkanki), nie daje przerzutów, a po należytym jego usunięciu nie powstaje wznowa, czyli ponowny rozrost nowotworu w tym samym miejscu i jest całkowicie wyleczalny. W kroplówce znajduje się chemia, którą będzie Pani przyjmować przez miesiąc raz w tygodniu. Proszę być dobrej myśli i dużo odpoczywać. Zajrzę do Pani później - sprawdził jej kroplówkę i skierował się do wyjścia.
Znów poczuła na sobie jego wzrok, ale uporczywie wpatrywała się w sufit i podążała za czarną kropką, która w rzeczywistości była muchą.
- Możesz się w końcu przestać na mnie patrzeć, Malfoy ? - warknęła - Wkurzasz mnie.
- Skąd wiesz, że się patrzę ? - spytał zdziwiony. Hermiona przeniosła na niego wzrok i jej brwi uniosły się góry.
- Czuję to, ale powiem Ci w sekrecie : tylko 60% ludzi ma tą umiejętność. A Ty pewnie jesteś w tych 40%.
- Nie denerwuj mnie, Granger.
- To raczej Ty nie powinieneś mnie denerwować, bo mam odpoczywać. A jak na razie mi to nie wychodzi - westchnęła i zamknęła oczy.
- Przepraszam - powiedział z sarkazmem.
Po kilku minutach wstał i skierował się do wyjścia.
- Gdzie idziesz ?
- Jeśli przeszkadza Ci moje towarzystwo, nic tu po mnie.
- Zostań - poklepała łóżko - Zrobię Ci miejsce.
Draco wywrócił oczami, ale skusił się na jej propozycję. Po chwili leżeli razem w łóżku.
- Nigdy nie pomyślałabym, że będę dogadywać się ze ślizgonem - zaczęła - I że będą mnie z nim łączyły jakiekolwiek więzy, ale nie przeszkadza mi to. Cieszę się, że mnie wtedy uratowałeś. Przed tym psychopatą. Dziękuję - przytuliła go - Dziękuję za uratowanie życia - pocałowała go w policzek - Jestem tylko ciekawa, dlaczego to robisz ? - usiadła i popatrzyła się na niego.
Draco zamknął oczy, a potem powiedział :
- Jesteś dla mnie kimś ważnym. Dla takiej przyjaciółki zrobię wszystko. Byleby Cię chronić. Też nigdy nie sądziłem, że mógłbym się z Tobą dogadywać, ba, nawet przyjaźnić.

Bał się powiedzieć jej, co czuję. Bał się odrzucenia. Za bardzo ją skrzywdził. Nie wiedział bowiem, że Hermiona też do niego coś czuje.- A co do tego pocałunku na plaży, to... - zawahał się.
- Może po prostu będziemy udawać, że się to nie stało ? - zaproponowała.Na twarzy Draco przemknął ledwo zauważalna niechęć, ale przystał na tą propozycję. Hermiona uśmiechnęła się. Nie tego oczekiwała. Powinien powiedzieć '' Ale ja nie chcę udawać ! Chcę z Tobą być !'' Zrozumiała, że jest dla niego tylko przyjaciółką i postanowiła, że ona też będzie go tak traktować. Zmęczona dzisiejszymi przeżyciami, wtulona w Dracona, odpłynęła w krainę Morfeusza.



***



- Panie Malfoy, proszę natychmiast stąd wyjść ! - krzyknęła pielęgniarka, budząc przy tym Hermionę.

- Co się dzieje ? - mruknęła niewyraźnie dziewczyna, ziewając.
- Nic, nic. Śpij - pocałował ją w czoło i zniknął.
Szatynka obróciła się na drugi bok i usnęła.


***



Obudziło ją bębnienie w okno. Zdezorientowana skierowała wzrok w stronę nieprzyjemnego dźwięku i spostrzegła, że to deszcz dudni w szybę. Zeszła powoli z łóżka, oceniając swój stan. Nie kręciło jej się w głowie ani nie było niedobrze. Postanowiła udać się łazienki. Pomieszczenie było wyłożone kremowymi kafelkami. W rogu stał prysznic, a obok niego umywalka, nad którą wisiało małe lustro. Na lewo od drzwi znajdowała się toaleta. Powiesiła swój ręcznik na haczyku, zrzuciła piżamę i weszła pod prysznic. Gorące strumienie wody spływały po jej ciele, odprężając ją. Bandaże były tak zaczarowane, by mogła spokojnie używać wody. Umyła ciało, włosy i zakręciła kurki. Jednym zaklęciem wysuszyła się. Założyła czerwone spodnie od dresu i biały podkoszulek. Włosy związała w kucyk i wyszła z łazienki. W sali zastała rodziców.
- Cześć, mamo ! Cześć, tato ! - powiedziała z uśmiechem i rzuciła im się w objęcia.Stali tak wtuleni jeszcze przez chwilkę, potem rodzice usiedli na krzesłach, a Hermiona na łóżku.- Miona, co się stało ? - spytała zaniepokojona pani Granger, a dziewczyna westchnęła.
- Już jest wszystko ok. Nie przerywaj mi ! - powiedziała szatynka, gdy jej rodzicielka otwierała usta - Miałam nowotwór prawej nerki. Jeszcze nie wiem, czy jest złośliwy, czy nie. Dowiem się dzisiaj - próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej z tego grymas.Rozległo się pukanie do drzwi, a potem w sali znalazł się Draco Malfoy. Miał na sobie szary T-shirt, czarne dżinsy i skórzaną kurtkę. Uśmiechnął się i przywitał się : - Dzień dobry. Hej, Granger.- Może nas przedstawisz, kochanie ? - spytał pan Granger.- Mamo, tato to jest Draco Malfoy. Draco, to jest moja mama - Jane i tata - Albert.Chłopak uścisnął rękę ojcu i pocałował dłoń matce.- To my się będziemy zbierać. Zadzwoń do nas czasem, dobrze ? - powiedziała rodzicielka.Hermiona kiwnęła głową. Pożegnała się z rodzicami i rzuciła się na łóżko.- Masz już wyniki ? - spytał Malfoy.
- Nie, jeszcze nie - dziewczyna pokręciła głową.
- Jak się czuje Twoja mama ?
- Dobrze. Już wyzdrowiała. Była pod stało opieką magomedyka. A Ty jak ?
- Lepiej. Siadaj - powiedziała, robiąc miejsce obok siebie.
Chłopak usiadł na przeciwko niej, by móc na nią patrzeć.
- Nudzi mi się - Malfoy zaczął marudzić po jakichś piętnastu minutach.
- To znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie - warknęła dziewczyna, ponieważ przerwał jej w czytaniu książki, a chłopak wystawił w jej kierunku język.
Wtedy do sali wszedł lekarz.

- Dzień dobry - Hermiona wraz z Draconem kiwnęli głowami - Jak się czujemy?
- Lepiej - magomedyk pokiwał głową.
- Mam wyniki - powiedział z powagą.

sobota, 6 kwietnia 2013

Thanks u.


Yo, misiaczki ! C:

Chciałabym Wam podziękować za tak dużą ilość wyświetleń. Mamy już ponad 8 tysięcy !
To dla mnie zaszczyt, że tak powiem. Nigdy nie przypuszczałam, że osiągnę chociaż 2 tysiące. Czasami miałam ochotę porzucić ten bloga, bo żadna wena nie chciała do mnie przyjść. Cieszę się, że go nie usunęłam. 
Gdybyście widzieli moją uciechę, jak czytam Wasze komentarze! Haha, to jest nie do opisania.
Zawsze miałam jeden cel : dostać się do szkoły plastycznej. I zdaję do niej egzaminy w czerwcu. Nigdy nie sądziłam, że zacznę pisać. 
Nawiążę jeszcze do wcześniejszych linijek. Wasze komentarze dają mi siłę. Wtedy wiem, że ktoś to czyta.
Dziękuję. Kocham Was ! <3

Chciałabym przede wszystkich podziękować Immortality i Monice. One były ze mną od pierwszych wyświetleń bloga. Nie będę wymieniać reszty, bo niektórzy piszą z anonima. 
Chcę Wam wszystkim podziękować, że to czytacie i, że wczuwacie się w tą historię.
Wyjawię Wam pewien sekret : Hermiona nie umrze ! c:

Żegnam i do ponownego przeczytania ! <3


PS Wchodźcie na amor-muerte-dolor.blogspot.com . Dopiero się rozkręca, ale jest ok. Piszcie komentarze, bo one bardzo pomagają ! ; ) 

piątek, 5 kwietnia 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XI

- Ma pani nowotwór nerki.
Hermiona zamarła. Jak to się mogło stać ? Nie wiedziała, co myśleć. Była tak załamana, że prawie nie docierały do niej słowa magomedyka.
- Podstawowym sposobem leczenia jest wykonanie nefrektomii radykalnej, czyli wycięcia nerki łącznie z torebką tłuszczową, nadnerczem, regionalnymi węzłami chłonnymi oraz blaszkami powięzi nerkowej. W leczeniu skojarzonym stosowana jest chemioterapia, immunoterapia, oraz leczenie celowane za pomocą nowych, zarejestrowanych niedawno leków. Oczywiście, będziemy podawać jeszcze eliksiry wzmacniające. Jedynym sposobem na usunięcie tej chorej, prawej nerki jest operacja. Żadna dziedzina magii tutaj nie pomoże. 
Draco kiwnął głową. Nie mógł wydusić żadnego słowa. Lekarz znów skierował słowa do Hermiony : 
- Proszę jutro zjawić się z samego rana. Zostanie u nas Pani na kilka dni. Wtedy wykonamy operację i zobaczymy, jak to się dalej potoczy.
Szatynka łamiącym głosem pożegnała się i wyszła przytulona do ramienia Malfoya. W przedsionku szpitala deportowali się do mieszkania.
Hermiona usiadła na kanapie w salonie i patrzyła na wesoło trzaskający ogień w kominku. Nie potrafiła logicznie myśleć. Zostało jej zapewne kilka lub kilkanaście miesięcy życia. Przecież była młoda. Miała dopiero dwadzieścia cztery lata. Nie mogła tak wcześnie umierać ! Nigdy nie będzie miała dzieci. Nigdy nie usłyszy dziecięcego głosu swojego dziecka. Z jej oczy popłynęły łzy. Draco zerwał się z fotela, na którym siedział i usiadł przy dziewczynie, mocno ją przytulając.
- Malfoy... A co, jeśli ja u-umrę ? - głos zadrżał jej przy wymawianiu ostatnie słowa.
- Granger ! Masz w tej chwili wypluć to słowo ! Przeżyjesz. Rozumiesz ? Zrób to dla swoich przyjaciół, dla rodziców i ...- tu zawahał się na moment - I dla mnie.
Dziewczyna tylko mocniej się do niego przytuliła i nie nic nie powiedziała. Nagle poczuła, że unosi się w powietrzu.
- Malfoy - jęknęła - Puść mnie ! Nie mam ochoty na żarty.
- Ja też nie. Zanoszę Cię tylko do łóżka. Musisz się wyspać - położył ją na łóżku i przykrył pościelą - Przyniosę Ci eliksir usypiający. Nie będzie miała po nim żadnych snów. A Ty się przebierz.
Wyszedł, a dziewczyna założyła dwuczęściową piżamę w misie i wskoczyła do łóżka. Po chwili wrócił Malfoy ze szklaną fiolką, w której znajdował się perłowo-biały płyn. Hermiona wypiła go i poczuła ciepło rozchodzące się po całym ciele. 
- Draco? - zawołała go, gdy znajdował się tuż przy drzwiach. Po raz pierwszy od wielu dni nazwała go po imieniu.
- Tak ? 
- Mógłbyś spać dzisiaj ze mną ?
Chłopak uśmiechnął się ciepło i odpowiedział : 
- Oczywiście. Za chwilkę przyjdę.
Dziewczyna po raz pierwszy zobaczyła u niego taki uśmiech. Nie był ''ślizgoński'' ani irytujący. Był po prostu szczery. To ją zadziwiło najbardziej. Pomyślała o swoich przyjaciołach. Co zrobią, jak się dowiedzą na co jest chora ? A rodzice ? Gdyby wcześniej poszła do lekarza... Ale w sumie co by to dało ? Rak to rak. A to wszystko przez to, że jej ojciec chorował na zespół von Hippla-Lindaua. Przestań, pomyślała, to nie jego wina ! Nie wiedział, że przekazuje Ci to genetycznie. Bała się jutrzejszego dnia. I to jak cholera. Z zadumy wyrwał ją głos Malfoya : 
- Już jestem.
Hermiona zerknęła na niego i skrzywiła się z niesmakiem. Miał na sobie tylko czarne bokserki. Jego klatka piersiowa była umięśniona. Nawet w obliczu takiej tragedii nie mogła zapanować nad motylkami w brzuchu. Od razu skarciła się w duchu. To tylko przyjaciel ! 
- Nie marudź. Zawsze tak śpię.
Szatynka westchnęła teatralnie, a po chwili Draco znajdował się w łóżku, przykryty kołdrą.
Hermiona przytuliła się do niego i poczuła jego piękne perfumy. Wkrótce zasnęła z błogim uśmiechem na twarzy. 


***



Ubrania wirowały w powietrzu. Tu leżała sukienka, a tam biustonosz. Hermiona szukała swojej ulubionej piżamy, ale nigdzie nie mogła jej znaleźć. Nagle dostrzegła skrawek turkusowego materiału i pociągła za niego. Po chwili na jej ręce spoczywała piżama.

- Już mam, Malfoy ! - krzyknęła do niego.
- Ok ! 
Wzięła winoroślową różdżkę i machnęła ją. Wszystkie potrzebne przeczy do szpitala znajdowały się teraz w podróżnej torbie. Założyła na siebie dżinsy, na to czarny top i zieloną koszulę. Włosy zaplotła w kłosa, wzięła torbę i poszła do salonu.
- Gotowa.
- To zbieramy się. Pamiętaj, nic Ci nie będzie, tak ? 
- Tak, tak - westchnęła.
Malfoy chwycił ją za rękę i razem udali się do św. Munga.


Pielęgniarka widząc Hermionę zaprowadziła ją na salę. Był to małe, jedno-osobowe pomieszczenie. Wszystko było pomalowane na biało. Białe ściany, białe kafelki na podłodze, białe szafki, białe łóżko. Oczywiście pościel również była biała.

- Doktor poprosił pana, by udał się pan do jego gabinetu - powiedział do Malfoya pielęgniarka.Chłopak uniósł brwi, ale skinął głową szatynce i wyszedł za kobietą.Zapukał, a gdy usłyszał pozwolenie, wszedł do gabinetu.- Proszę usiąść - powiedział magomedyk.
Lekarz był mężczyzną po pięćdziesiątce. Siwe kosmyki przyprószyły jego czarne, kręcone włosy. Na jego twarzy malowało się zmęczenie, choć starannie to ukrywał.
- Poprosiłem tutaj Pana - zaczął - ponieważ chciałem Panu powiedzieć o rokowaniach Pana dziewczyny.
- To nie jest moja dziewczyna. My się tylko przyjaźnimy - sprostował Dracon.
- Oczywiście. 5-letnie przeżycie osiąga około 60% chorych. W przypadku stwierdzenia przerzutów liczba ta spada do 20%. Jeśli ich nie wykryjemy, oczywiście pacjentka będzie długo żyła.
- Ona musi przeżyć ! - wycedził te słowa.

- To tylko zależy od Boga - uśmiechnął się, kończąc rozmowę. 
*** 
Te budowle zawsze go przytłaczały. Nigdy nie wierzył w Boga, ale tylko on miał pomóc Hermionie, to musiał to zrobić. Wszedł do kościoła i zajął miejsce w ławce. Rozejrzał się. Witraże w oknach rzucały kolorowe cienie na podłogę, tworząc gdzieniegdzie tęczę. Znajdowało się tu mnóstwo obrazów, które przedstawiały zazwyczaj osoby święte lub sceny z życia Jezusa. Nie zaprzątał sobie głowy wyglądem kościoła, bo nie po to przyszedł. Nikogo oprócz niego nie było w tym budynku. Uklęknął i złożył ręce w modlitwie, jak widział w filmach.- Panie Boże - wyszeptał - Nigdy nie wierzyłem w Ciebie i te wszystkie rzeczy z Tobą związane. Mimo to, chciałem Cię prosić o pomoc. Niech Hermiona wyzdrowieje ! Niech nie ma przerzutów, ok ? Zrób to dla mnie. Albo dla niej. Nie wiem. Może ona wierzy w Ciebie ? Chciałbym się tyle rzeczy o niej dowiedzieć. Jaki jest jej ulubiony kolor, co lubi robić po południami. Daj mi tę szansę. Nie zmarnuję jej. 

Uwielbiam patrzyć na nią. Na jej piękne, czekoladowe oczy, pełne tańczących ogników. Na jej cudowne, malinowe usta, które za każdym razem chcę całować. Chcę z nią być. Tylko nie wiem, czy ona potrafi mi wybaczyć te wszystkie lata poniżania.Nie umiem wyobrazić sobie bez niej życia. Mimo, że dogadujemy się tylko przez około dwa tygodnie. Nie chcę jej stracić - na jego policzku pojawiła się słona łza - Za wiele dla mnie znaczy. Tylko ona potrafi uleczyć moje arystokratyczne serce. Co Ci mam jeszcze powiedzieć ? Że lubię patrzeć na jej włosy, które leniwie układają się w fale ? Tak, to prawda. Uwielbiam ją w każdym kolorze włosów. Dopiero teraz sobie to uświadomiłem.Kocham ją. Tak, kocham ! Dziękuję, Boże. Proszę Cię jeszcze raz. Uratuj ją. Zrób to dla nas.Zerwał się z ławki i wybiegł z kościoła w kierunku szpitala. Ta modlitwa dała mu dużo do myślenia. Zrozumiał bardzo ważną rzecz i pragnął teraz podzielić się z nią całemu światu. Gdy znalazł się już w św. Mungu, szybkim krokiem skierował się do sali Hermiony, ale nie znalazł jej tam. 
- Gdzie jest Hermiona Granger ? - spytał przechodzącą pielęgniarkę, lecz ta nie potrafiła udzielić na to pytanie odpowiedzi.
W oddali dostrzegł sylwetkę magomedyka, który badał szatynkę.
- Panie doktorze ! - zawołał i podbiegł do niego - Gdzie jest Hermiona ?
- Ach... Stan pacjentki bardzo się pogorszył i potrzebna była natychmiastowa operacja usunięcia nowotworu. Więcej Panu nie powiem, bo nie wiem. Proszę być dobrej myśli.
I odszedł. Draco wysłał dwa patronusy do Ginny i rodziców Hermiony o tej samej treści :  

Hermiona jest w św. Mungu. Właśnie jest operowana.


Usiadł na krześle w poczekalni i załamał się. A co, jeśli nigdy nie powie jej, że ją kocha ? Nigdy nie usłyszy jej perlistego śmiechu ? Nie może mu tego zrobić ! Z zadumy wyrwał go głoś Ginny : 

- Co jej się stało ? 
Malfoy spojrzał w jej kierunku. Stała tam razem z Harry'm.
- Hermiona ma raka nerki i właśnie go usuwają - powiedział bezbarwnym głosem.
Gdy pojawili się jej rodzice, odrzekł to samo. Nie potrafił sklecić jakieś sensownego zdania. Nic się już nie liczyło. Tylko ona.
Jeśli Hermiona przestanie żyć, jego życie straci sens. Przecież nie da się żyć bez tlenu, prawda? 


***************************************************************

Wiem, wiem. Krótki. Ale nie chciałam Was trzymać dalej w niepewności. Komentujcie, misiaczki ! :3

Następny rozdział pojawi się za niedługo. Mam nadzieję. ; ) 


PS Moja przyjaciółka założyła bloga.


amor-muerte-dolor.blogspot.com

Zapraszam do odwiedzenia. Fajnie pisze, jak na początkującą. 


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Antiquus Hostis - Rozdział X


- Hermiono ? - w głosie Dracona można było wyczuć lekkie zdenerwowanie.
- Tak ? - była gryfonka skierowała twarz ku niemu.
- Chciałbym, żebyś wiedziała, że... Zawsze możesz na mnie polegać. Niezależnie od dnia i nocy. Że chcę, abyś była bezpieczna i szczęśliwa... ze mną - Draco niepewnie się uśmiechnął i jego usta połączyły się z ustami Hermiony.
Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Jego usta były lekkie jak piórko i muskały delikatnie jej ciało. Nigdy się tak nie czuła. Na jej policzkach zakwitły rumieńce. Po kilkunastu minutach oderwali się od siebie z uśmiechem na ustach. 
- Dziękuję - powiedział cicho.
- Za co ? - zdziwiła się Hermiona.
- Nie odepchnęłaś mnie.
- Draco...Wiem, że Tobie też było ciężko przez ten tydzień. Ale jest już lepiej - złożyła na jego ustach krótki, lecz czuły pocałunek - Zimno już. Idziemy do domu ? 
Hermiona nagle skuliła się i jęknęła.
- Miona, co jest ? - zdenerwował się chłopak.
- Nie... nic... okej... - ledwo wysapała.
- Hermiona ! 
Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów i ból zelżał. Uśmiechnęła się słabo i powiedziała : 
- Widzisz ? Nic mi nie jest.
- Jak się to powtórzy, pójdziemy z tym do lekarza - powiedział tonem nie wznoszącym sprzeciwu.
Hermiona powoli wstała, wzięła go za rękę i deportowali się do mieszkania.

***

Aportowali się w sypialni. Hermiona wzięła potrzebne rzeczy i skierowała się do łazienki. Nalała wody do wanny. Dodała także ładnie pachnący, cytrynowy olejek do kąpieli. Związała włosy i weszła do wanny pełnej żółtej piany. Odprężyła się i pozwoli błądzić swoim myślom swobodnie. Nie przypuszczała, że będzie się całować z Draco. Było to niespodziewane, lecz przyjemne doznanie. Dotknęła swoich ust. Wciąż czuła jego miękkie wargi. Pomyślała o swoich przyjaciołach, o Harrym i Ginny. Musi do nich napisać. Może się gdzieś spotkają ?
Wszystkie bąbelki pękły, a woda zrobiła się chłodna, więc Hermiona postanowiła wyjść z wody. Przebrała się w swoją ulubioną koszulę nocną w błyskawice, która sięgała jej do połowy ud. Wysuszyła włosy zaklęciem i opuściła pomieszczenie.
- Łazienka wolna - powiedziała do Draco, który stał w salonie i czytał list.
Chłopak nie odpowiedział. 
- Coś się stało ? - spytała zaniepokojona.
Draco podał jej list i zaczęła czytać.

Drogi Synu !
Chciałem Cię powiadomić, że Twoja matka jest bardzo chora i liczy na to, że ją odwiedzisz.

Twój Ojciec,
Lucjusz Malfoy

 Był bardzo formalny i oschły, co było dość dziwne, ale był to przecież Lucjusz. A on nie okazuje emocji. Hermiona objęła Draco.
- Nic mi nie jest.
Hermiona popatrzyła w stalowe tęczówki. Nie krył się tam smutek ani ból, jedynie strach i obawa o panią Malfoy.
- Jedź do niej - powiedziała dziewczyna.
- Nie zostawię Cię samej.
- Nie jestem małym dzieckiem, Draco. A Twoja mama Cię potrzebuje. Dam sobie radę.
Rozległo się pohukiwanie. Płomykówka siedziała na parapecie i czekała. Malfoy wziął pergamin ze stolika i naskrobał kilka słów. Sowa wystawiła nóżkę i Draco przywiązał do niej krótki list, w którym oświadczył, że jutro w południe przybędzie do Dworu Malfoy'ów. Płomykówka wyleciała przez okno i chłopak odwrócił się do Hermiony, mówiąc : 
- Pojadę do niej jutro. A co Ty tu robisz jeszcze ? Spać ! - uśmiechnął się - Przecież jutro do pracy idziesz.
- Wiem. Pa - dziewczyna pocałowała go w policzek i skierowała się w stronę drzwi.

***

Nastał kolejny dzień. Można było usłyszeć ciche pochrapywanie z łózka. Wkrótce blade powieki odkryły bystre, czekoladowe oczy. Hermiona wstała z łózka i zakręciło jej się w głowie. Musiała przytrzymać się ramy łózka, by nie upaść. Nie chciała iść do lekarza. Musi zacząć się kontrolować. 
Dziewczyna spojrzała w lustro. Znudziła jej się blond fryzura. Czas na zmiany. Wzięła różdżkę z etażerki i wyszeptała zaklęcia. Włosy odzyskały swój dawny,  brązowy odcień, w którym można było zauważyć złote refleksy. Ponownie przyłożyła różdżkę do włosów, a te lekko się pofalowały. Zadowona z efektu zrobiła makijaż i założyła ubranie. W dobrym humorze skierowała się do kuchni, z której unosił zapach naleśników.
- Hej, mała - przywitał się Draco - Głodna ? 
Hermiona przytaknęła głową i usiadła na krześle. Chłopak postawił przed nią talerz pełen puszystych, jeszcze ciepłych naleśników polanych syropen klonowym. Od dawna nie miała czegoś tak pysznego w ustach, więc szybko je spałaszowała. 
- Wow - westchnęła - Nie sądziłam, że arystokrata potrafi gotować.
Draco skrzywił się na dźwięk tego przezwiska, ale zaraz się uśmiechnął.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Długo będziesz u mamy ?
- Nie wiem. Możliwe, że zostanę tam na noc. Dasz sobie radę ?
- Już Ci wczoraj mówiłam. Nie jestem małym dzieckiem - uśmiechnęła się zadziornie - O kurde ! - wykrzyknęła - Muszę już iść, bo się spóźnię.
Hermiona szybko wstała, pomachała Draconowi na pożegnanie i deportowała się z charakterystycznym trzaskiem.
Chłopak długo siedział i patrzył w miejsce, w którym zniknęła. Cieszył się, że odzyskał dawną Hermionę. Miał nadzieję, że dawny Malfoy już się w nim nie odezwie. Zegar wybił dziewiątą. Draco stwierdził, że lepiej zjawić się tam wcześniej. Bał się o matkę. Za wiele dla niego znaczyła. Dlatego wstał i zdeportował się. 

***

Hermiona usiadła przy biurku. Michaela jeszcze nie było. Włączyła komputer i zaczęła przeglądać pocztę. 
- Hej, Miona - powiedział jej współpracownik, wchodząc do biura.
- Cześć - uśmiechnęła się.
- Jak się czujesz ? - spytał z troską.
- O niebo lepiej. Co dzisiaj mamy ? - wskazała ruchem głowy na stos dokumentów, które Michael położył na biurku.
- To, co zwykle. Używanie czarów przy mugolach, jakieś latające dywany - westchnął.
- Przecież je wycofano ! - dziewczyna zmarszczyła brwi, na co jej współpracownik tylko wzruszył ramionami - No cóż... Zabierajmy się do roboty - zabrała połowę stosu i usiadła przy biurku.
Michael polubił Hermionę już od pierwszego dnia pracy. Zawsze była sympatyczna i bardzo energiczna. Do tego szanował ją, ale nigdy nie miał na tyle odwagi, żeby zaprosić ją na randkę.
Praca minęła im w błyskawicznym tempie. Dochodziła już piętnasta.
- Hermiono?... - spytał mężczyzna, a Hermiona kiwnęła głową na znak, że słucha - Może miałabyś ochotę pójść dzisiaj ze mną po pracy na kawę ? - spytał na jednym wydechu.
Hermionę zaskoczyło to pytanie i przez chwilę nie mogła wydusić żadnego słowa.
- Przepraszam, ale jestem już umówiona - uśmiechnęła się zakłopotana. Nie chciała kłamać mu w żywe oczy, ale nie miała innego wyjścia.
- Och.. Ok, rozumiem - Michael się zmieszał.
Wtedy na zegarku wybiła pietnastą i zegar ją uratował przed tą kłopotliwą sytuacją. Hermiona zabrała swoje rzeczy i skierowała się w stronę drzwi.
- Do zobaczenia - uśmiechnęła się pomachała koledze na pożegnanie.
Na korytarzu oparła się o ścianę i odetchnęła z ulgą. Mimo, że go lubiła, uważała, że był trochę niezdarny. Nie miał w sobie męskości. Był przystojny, fakt. Miał brązowe oczy, które były głęboko osadzone i ładnie komponowały się z ciemną cerą. Swoje czarne włosy zawsze układał w artystyczny nieład. Był miły, sympatyczny, ale nie podobał się jej. Nie miał stalowych tęczówek i platy... STOP !, rozkazała sobie, to, że się zanim pocałowałaś, to nic nie znaczy ! On pewnie też tak uważa. Dziewczyno, ogarnij się. Draco jest tylko przyjacielem.
Wyszła z budynku Ministerstwa Magii i skierowała się w stronę centrum handlowego. od zawsze wiadomo, że zakupy sprawiają kobietą radość. Pogoda odzwierciedlała humor Hermiony. Słońce świeciło mocno, a na niebie nie było ani jednej chmurki. W końcu było lato. Szatynka kupiła sobie śliczną sukienkę. Sięgała jej przed kolano i była w różowo- czerwone kwiaty. Draconowi zaś kupiła jasnofioletową koszulę. Z wyśmienitym humorem deportowała się do mieszkania Malfoya. Gdy znalazła się w sypialni, położyła zakupy na łóżko i skierowała się do kuchni. Tam zaczarowała naczynia tak, by same się umyły. Spojrzała na zegarek. Było dwadzieścia po siedemnastej. Nie spodziewała się rychłego powrotu Draco. Poszła do salonu i sięgnęła po pierwszą lepszą książkę z biblioteczki. Tytuł nosił nazwę : ''Co się stało w Chicago?'' Przekartkowała kilka stron i zorientowała się, że był to horror. Nigdy nie przepadała za tym gatunkiem. 
W tej chwili marzyła o gorącej kąpieli. Dlatego raźnym krokiem ruszyła w stronę łazienki. Odkręciła kurki z wodą i cierpliwie czekała, aż wanna wypełni się wodą. W międzyczasie nalała różanego płynu do kąpieli. Rozebrała się do naga i weszła do wanny pełnej gorącej wody. To w zupełności jej wystarczyło i mogła się zrelaksować. Straciła rachubę czasu. Zerknęła na okno. Było o wiele ciemniej niż wtedy, gdy weszła do łazienki. Wyszła szybko z wanny i osuszyła się ręcznikiem, a włosy różdżką. Rozejrzała się w poszukiwaniu piżamy, jednak jej nie znalazła. Owinęła się ręcznikiem i poszła do szafy w sypialni.
- No, no Granger. Mogłabyś częściej chodzić tak po mieszkaniu. Wcale mi to nie przeszkadza - powiedział szelmowsko Draco.
Hermiona krzyknęła z przerażenia i spłonęła rumieńcem.
- Marzyć sobie możesz, Malfoy. A teraz z łaski swojej wyjdź, bo chciałabym się ubrać - warknęła dziewczyna.
Gdy już wyszedł przyjrzała się krytycznie swoim ubraniom w szafie. Musiała koniecznie wybrać się na zakupy. Chcąc zemścić się na Draconie założyła na siebie czarną, koronkową bieliznę i tego samego koloru, prawie przeźroczysty szlafrok. Zadowolona z efektu, weszła do salonu.
Malfoy właśnie rozmawiał z kimś przez komórkę i na widok Hermiony zamarł. Wyglądała bardzo seksownie. Wiedział, że chciała mu zrobić na złość i dopięła swego. Teraz miał jedynie ochotę na to, by zedrzeć z niej tą bieliznę. Dziewczyna widząc jego reakcję, zaśmiała się. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie.
- Muszę kończyć, Blaise - Draco rozłączył się i oblizał wargę.
- Stało się coś, Dracusiu ? - powiedział słodko. Wiedziała, że nienawidził tego przezwiska, bo Pansy tak na niego mówiła w szkole.
Ale Malfoy tylko pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nie martw się. Nie będziesz musiał mnie dłużej oglądać. W najbliższych dniach się wyprowadzę.
- Co ? Czemu ? 
- Bo nie będę Cię dłużej zamęczać. Na prawdę doceniam to, co dla mnie zrobiłeś. I dziękuję Ci z całego serca. 
- Masz zamiar znów zamieszkać tam ? 
- Nie. Mam zamiar poszukać mieszkania dla siebie. Może jeszcze dla Ginny, jeśli by chciała - uśmiechnęła się na ten pomysł.
- Słuchaj - Draco przybliżył się do niej tak szybko, że nie zdążyła zareagować. Dzieliło ich jedynie kilkanaście centymetrów - Naprawdę było Ci tutaj aż tak źle ? - wyszeptał, a Hermiona tylko pokręciła głową - No właśnie. Wiesz... - sięgnął po jej kosmyk włosów i zaczął go sobie owijać wokół palca - Jeśli chcesz, to może być jeszcze lepiej - powiedział zmysłowo, a Hermiona tylko zachichotała.
Nagle dziewczyna skuliła się z bólu i upadła na podłogę. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i osunęła się w nicość.
- Granger ! - chłopak poklepał ją lekko po policzku - Nie rób mi tego. Granger, do cholery ! - spanikował.
Wtedy powieki dziewczyny zaczęły drgać i powoli się otwarły.
- Co się stało ? - zapytała zachrypniętym głosem.
- Zemdlałaś. Możesz mi powiedzieć, jak długo trwają te bóle ?!
- Nie wiem. Od jakieś czasu.
- I czemu nie poszłaś z tym do lekarza ?!
Hermiona tylko wzruszyła ramionami.
- W tej chwili się ubieraj i idziemy do św. Munga - szatynka jęknęła, ale wzrok Malfoya nie pozwolił jej się awanturować.
Z pomocą Dracona dźwignęła się, obrzuciła go zawistnym spojrzeniem i poszła się przebrać. Założyła czarne dżinsy i biały T-shirt. Włosy spięła w koński ogon. Wiedziała, że jeśli będzie to coś poważnego, ma przechlapane.  Draco wszedł do sypialni. 
- Nawet nie myśl o tym, że pozwolę Ci się przeprowadzić - prychnął.
Dziewczyna nie miała siły się z nim kłócić, bo była zbyt osłabiona. Jeszcze do tego miała dreszcze. Chwycił jej rękę i deportowali się do poczekalni w św. Mungu.

***

- Co pani dolega ? - spytał magomedyk.
- Od kilku tygodni mam bóle w okolicach nerek, do tego dzisiaj doszło zasłabnięcie i dreszcze - odpowiedziała Hermiona, nie patrząc Draconowi w oczy.
- A co z utratą masy ciała ? 
- Jeśli by się zastanowić... To tak, straciłam kilka kilo, ale to chyba przez stres. Miałam kilka nie przyjemnych incydentów - dziewczyna skrzywiła się.  
- Proszę wyciągnąć rękę. Zmierzymy Pani ciśnienie.
Hermiona podała doktorowi rękę i przez kilka minut zapanowała cisza. Oczy Dracona ciosały błyskawice.
- Hm. Czy wykryto u Pani podwyższone ciśnienie tętnicze ? 
- Nie. Zawsze miała prawidłowe. Czy jest coś nie tak ? 
- Proszę się położyć i dźwignąć bluzkę. 
Dzieczyna wykonała to, o co medyk ją poprosił. Uciskał jej różne miejsca na ciele, a gdy nic nie pomagało, kazał jej się odwrócić na plecy i znowu zaczął naciskać. Nagle Hermiona syknęła z bólu.
- Tak jak myślałem. Proszę iść do pielęgniarki i wykonać rezonans magnetyczny okolic nerek. Musimy coś sprawdzić. Tutaj ma pani skierowanie.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową, bo żadne słowa nie potrafi jej przejść przez gardło. Draco miał racje. Powinna wcześniej przyjść do lekarza.
- Może w końcu coś powiesz, Draco ? - spytała, gdy skierowali się do podziemi na rezonans.
Malfoy zacisnął usta w wąską kreskę.
- Co mam Ci powiedzieć ? Mam Cię opieprzyć za to, że nie poszłaś wcześniej do lekarza ? 
Hermiona spuściła głowę i więcej się do niego nie odezwała. Wiedział, że była to jej wina, ale nie musiał na nią naskakiwać. Sama czuła się okropnie, bo to nie była błaha sprawa. Po wykonaniu prześwietlenia, pielęgniarka machnięciem różdżki wysłała obraz rezonansu do gabinetu doktora.

***

- Czy w pani rodzine jest ktoś chory na zespół von Hippla-Lindaua ? - spytał magomedyk.
- Mój tata.
- Ach, tak, rozumiem. Rezonans magnetyczny wykazał to, co przypuszczałem. Jest pani chora - dziewczyna kiwnęła głową - Ma pani ...