niedziela, 2 czerwca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XIX cz.1


"Jako obcego za wcześnie ujrzałam!
Jako lubego za późno poznałam!
Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści."
Romeo i Julia - William Szekspir





Nastał poniedziałkowy poranek. Najbardziej znienawidzony dzień przez tych, który muszą iść do szkoły lub pracy po wspaniałym weekendzie. Mimo wszystko, pogoda się nie zraziła. Słońce świeciło wysoko na nieskazitelnie niebieskim niebie. Jego promienie wesoło przecisnęły się nawet przez najmniejsze szczeliny. Na dworze wiał lekki wietrzyk, więc nie było aż tak upalnie. Ruszał liśćmi w tą i z powrotem, jakby nie mógł się zdecydować, w którą stronę wiać. Londyn tętnił życiem. Na głównej ulicy co chwilę można było usłyszeć głośne dźwięki klaksonu. To właśnie jeden z nich obudził naszą główną bohaterkę. Hermiona mrugnęła kilka razu, zasłaniając przy tym jej czekoladowe tęczówki. Próbowała w ten sposób pozbyć się snu, który ciążył jej na powiekach. Swój wzrok skierowała na czarny budzik, który stał na etażerce. Właśnie wybiła godzina siódma trzydzieści. Powoli zwlekła się z łóżka i szurając nogami, poszła do łazienki. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, skierowała się w stronę kuchni, gdzie zrobiła sobie kanapki i mocną kawę, która w mgnieniu oka postawiła ją na nogi. Po skończonym posiłku przyszedł czas na wyszykowanie się. Stanęła przed szafą w sypialni, zastanawiając się, co założyć. W końcu, po upływie kilku minut, zdecydowała się ubrać biały top, na który założyła krótką spódniczkę w bladoróżowe kwiaty. Wygrzebała z szafy jasnoróżowy sweterek i rzuciła go na łóżko. Z półki wzięła torebkę w kolorze pudrowego różu ze złotą klamerką. Przyszedł czas na makijaż. Oczy podkreśliła, używając różowego cienia do powiek, tworząc cienką kreskę eyelinerem i mocno tuszując rzęsy. Usta musnęła bezbarwnym błyszczykiem. Włosy zostawiła rozpuszczone i wyprostowane, za pomocą przydatnego zaklęcia. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się, zadowolona z efektu. Na palec założyła pierścionek w kształcie róży, a na szyję złoty kołnierzyk. Paznokcie pomalowała na pudrowy róż i szybka wysuszyła je różdżką. Wróciła do sypialni i rzuciła na torebkę zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Wrzuciła do niej kosmetyczkę, okulary przeciwsłoneczne, sweterek, kilka pergaminów i piór, kałamarz, który zabezpieczyła przed otwarciem. Chwyciła kopertówkę i skierowała się w stronę przedpokoju. Tam ubrała bladoróżowe buty na koturnie oraz rzuciła na walizkę zaklęcie zmniejszające i schowała ją do torebki wraz z różdżką. Po sprawdzeniu kilka razy, czy wszystko wzięła, wyszła z mieszkania.


***

W atrium znalazła się o ósmej czterdzieści siedem. Zadowolona skierowała się w kierunku wind. Po kilku sekundach jedna z nich nadjechała i szatynka wsiadła do niej. Gdy znalazła się na właściwym piętrze, swoje kroki od razu skierowała w stronę gabinetu Malfoya. W środku powitał ją głos napompowanej blondynki : 
- Pan Malfoy jest zajęty. Prosił, aby mu nie przeszkadzać.
- Trudno - odpowiedziała jej Hermiona i weszła do gabinetu.
Malfoy siedział rozwalony na fotelu, powoli paląc cygaro. Obok nóg, które leżały na biurku, stała szklanka wypełniona do połowy bursztynowym płynem. 
- Bardzo jesteś zajęty - prychnęła, siadając na wolnym fotelu.
- Jak widać - wypuścił śmiercionośny dym z ust.
- Pierwsza jest Grecja, tak ? - Malfoy kiwnął głową - To kiedy wyjeżdżamy ? - dodała.
- Czekałem na Ciebie - rzekł, wstając.
- Jestem punktualnie - stwierdziła.
Malfoy nic nie odpowiedział, tylko skierował się w róg pokoju, chwycił walizkę i nie czekając na Hermionę wyszedł z gabinetu. Szatynka zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o co mu może chodzić. Nie mogąc nic wymyślić, ruszyła za Draconem. Po chwili zrównała się z nim.
- Stało się coś ? - w jej głosie można było usłyszeć troskę.
- Nie - burknął. Hermiona westchnęła.
- Czym się tam dostaniemy ? - szybko zmieniła temat.
- Samolotem - odparł.
- Co ? - jęknęła - Nie chce mi się lecieć czterech godzin.
Draco zerknął na nią, podnosząc prawą brew do góry i powiedział : 
- Czarodziejskim samolotem.
- O, to może być - uśmiechnęła się szeroko.
Wyszli na zalaną słońcem ulicę, a po chwili weszli do jednej z uliczek, które znajdowały się obok Ministerstwa. Po chwili rozległ się w niej donośny trzask. 
Czarodzieje aportowali przed wejściem czarodziejskiego lotniska. Był to duży budynek pomalowany na biało z mnóstwem dużych szyb. Co kilkanaście kilka minut na pasach startowych lądowały lub startowały małe samoloty czarterowe. Jedne były całkowicie białe, inne z czerwonymi ogonami. 
- Co ? - spytała, bo poczuła, że od kilku minut Malfoy przygląda jej się podejrzliwie.
- Gdzie masz walizkę ? - podniósł brew do góry. Hermiona podniosła torebkę do góry i potrząsnęła nią.
- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające - odpowiedziała z uśmiechem.
Wygrzebała z torebki różdżkę i walizkę, którą położyła na ziemi. Zniosła zaklęcie zmniejszające i po chwili ukazała im się duża, czarna walizka.
- Co ty tam masz ? - spytał z niedowierzaniem.
- Ubrania, kosmetyki - zaczęła wyliczać na palcach - buty, czapkę, kapelusze...
- Dobra, dobra - przerwał jej, podnosząc ręce do góry w obronnym geście - Już nie chcę wiedzieć.
Hermiona zaśmiała się i razem ruszyli po bilety. Po wjechaniu na pierwsze piętro windą, skierowali się w stronę wydawania biletów. Było to duże pomieszczenie, zabudowane z przodu na połowy i odgrodzone szybą. Malfoy podszedł do okienka, a Hermiona odeszła dalej. Nagle stanęła jak wryta. Cofnęła się o kilka kroków i jej szczęka opadła na podłogę. Jej oczom ukazał się piękny komplet biżuterii. Delikatne, złote kolczyki z białą perłą i malutkim diamentem, a do tego naszyjnik z zawieszką wykonaną z perły i drobnych diamentów oraz pierścionek. Szatynka przeniosła wzrok na cenę, a czekoladowe oczy prawie wypadły z orbit. Komplet kosztował aż czterysta pięćdziesiąt funtów ! Nigdy nie wyda tylu pieniędzy, mimo że połączenie diamentów z perłami przypadło jej do gustu już dawno temu. Ten szyk i elegancja wraz z delikatnością tworzyły coś pięknego. Blask pereł rozświetlał biżuterię.
- Bu ! - krzyknął jej do ucha Malfoy, a dziewczyna podskoczyła ze strachu na kilka centymetrów.
- Malfoy, do cholery ! Chcesz, żebym zawału dostała ? - warknęła na niego, łapiąc się za serce.
- Nie przesadzaj - przewrócił oczami - Co tam oglądasz ?
- Nic takiego - mruknęła i pociągnęła go za ramię - Idziemy już ? 
- Ładne - stwierdził, przyglądając się temu kompletowi.
- Cena też ładna. Chodź, idziemy, bo nie zdążymy ! - mocniej szarpnęła go za rękaw koszuli - O której mamy samolot ? - spytała, gdy jechali z powrotem na parter.
- O dwunastej.
- Przecież ja tu z tobą tyle nie wytrzymam - westchnęła.
Podeszli do odprawy biletowej. Walizka szatynki otarła się o granicę dwudziestu pięciu kilogramów, co Malfoy skwitował cichym prychnięciem i podniesieniem brwi do góry. Gdy bagaże zostały zabrane, przeszli do okienka, w którym starszy pan sprawdzał dowody tożsamości. Później przeszli odprawę celną, która odbyła się bez żadnych przeszkód. Hermiona usiadła w poczekalni na małym, plastikowym krześle i westchnęła. Po chwili poczuła, jak siedzenie obok ugina się pod ciężarem. Szatynka spojrzała na wielki zegar, który wisiał przed nią na ścianie. Było dopiero siedem po jedenastej. Cicho westchnęła i wyciągnęła z torebki wodę, którą zakupiła na strefie bezcłowej.
- Wiesz, że mamy prywatny samolot ? - rzekł Malfoy, spoglądając na nią. Hermiona zakrztusiła się pitym płynem.
- Co ? - zdołała wychrypieć.
- Kingsley stwierdził, że jeśli jest to podróż służbowa to nam się coś należy - powiedział. Wyciągnął jej z ręki butelkę i upił łyk.
- Pozwoliłam ? - oburzyła się.
- Nie musisz - wyszczerzył się i puścił jej oczko.
Hermiona prychnęła cicho, po czym wygrzebała z torebki książkę. Malfoy skomentował to uniesieniem prawej brwi do góry. Lektura miała zniszczoną okładkę, a z ledwo widocznych liter można było przeczytać tytuł : ''Romeo i Julia''. Ich historia była trochę podobna do nich. Draco - arystokrata, a Hermiona - mugolaczka. Choć w ich wypadku była to miłość jednostronna. Nie będą razem, za wiele ich dzieli. Dwa światy, które nigdy się nie połączą. Najgorsze było to, że nie potrafiła o nim nie myśleć. Jego imię ciągle mieszkało w jej głowie. W domu, w pracy, u Ginny, w sklepie, w bibliotece. Nie potrafiła się skupić, czego wynikiem był spadek wydajności jej pracy. Myślami ciągle wracała do sytuacji, w której się prawie pocałowali tydzień temu. Od wielu tygodni zastanawiała się, jakby to wyglądało, gdyby byli razem ? Ale marzenia nie zawsze się spełniają i tak było w tym wypadku. Mężczyzna, którego kochała nie zwracał na nią uwagi. Po jej policzku spłynęła samotna łza. Podniosła dłoń do góry, by ją wytrzeć, ale Malfoy ją ubiegł. Jego dotyk wypalał jej skórę. Chciała się odsunąć, odepchnąć go, ale nie potrafiła się ruszyć. Spojrzała w jego stalowe tęczówki.
- Co jest ? - przysunął się do niej, a jej twarz owionął jego ciepły oddech.
- Nic.
- Przecież widzę, że płaczesz.
- Zdaję Ci się - burknęła.
Malfoy cicho westchnął, po czym nastała cisza, ale nie krępowało ich to. Gdyby obok nich rozpętała się wojna, nawet by tego nie zauważyli. Draco nie mógł oderwać wzroku od czekoladowych tęczówek Hermiony, w których jak zwykle szalały wesołe ogniki. Mógł patrzeć się w nie godzinami i z każdą minutą sprawiałoby mu to więcej radości. Wtedy poprzysiągł sobie, że już nigdy nie będzie przez niego płakać, nawet nie będzie być smutna. Zawsze muszą gościć w jej oczach te iskierki. Do końca życia i jeszcze dłużej. Ich twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Draco lekko musnął jej usta swoimi. Nie odskoczyła, lecz zamknęła oczy. Po chwili wpił się w jej wargi, a ona natychmiast oddała pocałunek. Tyle na niego czekała ! Malfoy przyciągnął ją do siebie, kładąc dłoń na plecach. Hermiona zanurzyła rękę w platynowych włosach, rozkoszując się ich dotykiem. Z każdą chwili całowali się coraz zachłanniej, jakby chcieli wyrazić tym swoje uczucia. 
- Pan Draco Malfoy i Pani Hermiona Granger proszeni do wyjścia numer 5. Powtarzam : Pan Draco Malfoy i Pani Hermiona Granger proszeni do wyjścia numer 5 - rozległ się kobiecy głos z głośników.
Czarodzieje oderwali się od siebie, dysząc. Spojrzeli na siebie, a na policzkach Hermiona zakwitły rumieńce.
- Czas na nas - szepnął i wstał, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
Po chwili razem ruszyli do wyjścia. Szatynka nie wierzyła w to, co się stało. Ten pocałunek przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Usta Dracona były czułe i delikatne jak piórko. Nie tak, jak Rona - jego były szorstkie i zachłanne. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na pokładzie samolotu. Ocknęła się dopiero, gdy usiedli na swoich miejscach i coś jej się nie zgadzało.
- Czemu tu są ludzie ? Przecież to miał być prywatny samolot - zmarszczyła brwi.
- Żartowałem z tym - uśmiechnął się szeroko.
- To nie było zabawne - przewróciła oczami.
- Gdybyś widziała swoją minę, to byś się uśmiała - odbił pałeczkę.
- Masz lustro w domu ? 
- No, mam - powiedział ostrożnie, nie wiedząc, o co może jej chodzić.
- Serio ? - zdziwiła się teatralnie - To jeszcze nie pękło ani razu, gdy się przeglądałeś ? - pokazała mu język.
- Żałosne - burknął i odwrócił się w drugą stronę.
Hermiona cicho się zaśmiała i wyciągnęła z torebki książkę, którą miała czytać w poczekalni. Po chwili zagłębiła się w świecie przedstawionym i całkowicie się wyłączyła.Tak mniej więcej w połowie lektury poczuła mocne dźgnięcie w ramię.
- Czego ? - warknęła zdenerwowana. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej w czytaniu.
- Nudzi mi się - jęknął.
- To znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie - powiedziała i wróciła do przerwanej czynności.
Po chwili poczuła jego wzrok na sobie. Z hukiem zatrzasnęła książkę i zamknęła oczy. Powoli zaczęła liczyć do dziesięciu, oddychając spokojnie. 
- Czy mógłbyś, do cholery, przestać się na mnie patrzeć ? - warknęła przez zęby.
- Ale ja tylko znalazłem sobie twórcze zajęcie - powiedział, uśmiechając się niewinnie.
Hermiona popatrzyła na niego, jak na idiotę, prosząc w duchu Boga, aby dał jej dużo cierpliwości do tego osobnika.
- Dobra, Malfoy. Co chcesz robić ?
- Zgadnij - uśmiechnął się i zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
- Wymyśl coś bardziej twórczego - powiedziała, próbując się nie roześmiać, choć na jej ustach błąkał się uśmiech.
- Nie tutaj. Jak dojedziemy do hotelu - szepnął. Hermiona trzepnęła go w ramię.
- Jesteś zboczony - stwierdziła.
- I to cię we mnie kręci.
- Zdaje ci się - starała się nie zarumienić i udało jej się - A tak w ogóle to czym się różnią mugolskie samoloty od czarodziejskich ? - spytała, chcąc zejść na inny temat.
- No wiesz - Malfoy połknął haczyk - Czarodziejskie samoloty są przede wszystkim szybsze, no i bezpieczniejsze. Prawie nigdy się nie rozbijają. W środku mają więcej miejsca, choć są tego samego rozmiaru, co mugolskie.
- Fajnie jest być czarodziejem - stwierdziła, uśmiechając się przyjaźnie - Ile będzie trwał lot ?
- Przecież mówili na początku.
- Nie słuchałam - Malfoy przewrócił oczami.
- Półtorej godziny.
- Dzięki - jej usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu.
Reszta podróży minęła im w przyjaznej atmosferze, nie licząc kilku typowych sprzeczek. Gdy wyszli z lotniska na otwartą przestrzeń poczuli się jak w raju. Do ich nozdrzy doleciał subtelny zapach. Mieszanka delikatnych kwiatów, kokosów i morskiej bryzy. Powietrze na Krecie było suche i ciepłe. Jadąc autobusem do hotelu mogli podziwiać widoki. Po ich lewej stronie rozciągało się morze, które chowało się za widnokręgiem. Miało kolor niebieski, a gdzieniegdzie głębokiej zieleni, a wręcz szmaragdu. Woda była tak przezroczysta, że można było oglądać ławice ryb, które przepływały obok. Słońce, które górowało wysoko na niebie odbijało się w tafli ciepłej wody. Plaża przy brzegu była zazwyczaj kamienista, choć zdarzały się niekiedy czyste, piaszczyste plaże o prawie białym piasku. Po prawej stronie ulicy znajdowało się miasto. Domy były pomalowane na biało, by odpychały mocne promienie słoneczne. Budynki były zbudowane blisko siebie na każdej wysokości nad poziomem morza. No, nie na każdej. Kilkanaście metrów, na pewno. Na straganach piętrzyły się stosy soczystych pomarańczy, góry zielonych i czarnych oliwek, słodkich winogron i wielu, wielu innych pyszności. Kupcy nawoływali podniesionymi głosami, by turyści przyszli i to właśnie u nich coś zakupili. Małe dzieci wesoło biegały po rozgrzanym piasku, bawiąc się w przeróżne gry. 
- I jak ci się podoba ? - spytał Draco, ale ona nie musiała odpowiadać. Wystarczyło, że się na niego popatrzyła tymi lśniącymi oczami i już wiedział, że jest zachwycona. Pomyślał, że tego wyjazdu nie zapomni do końca życia. Choćby z powodu tej radości i zachwytu wypisanego na twarzy szatynki. Z powodu tego szczerego i szerokiego uśmiechu, który tak kochał. Tak, zakochał się. Draco Lucjusz Malfoy zakochał się w Hermionie Jean Granger. Pierwszy raz doznał tego uczucia i musiał przyznać, że spodobało mu się to. Nie musiał z nią rozmawiać czy żartować. Wystarczyło, że była. Lubił, gdy jest obok. Gdy może patrzeć w jej piękne, czekoladowe oczy, w jej szczery uśmiech, wsłuchiwać się w jej perlisty śmiech.
Po kilkunastu minutach przyjechali na miejsce. Hotel nazywał się "Panda Beach" i miał pięć gwiazdek. Budynek miał białe ściany, jak prawie wszystko na Krecie. Wokół hotelu rosło mnóstwo palm, na których wisiały niebezpiecznie kiwające się kokosy. Ścieżka do szklanych drzwi wejściowych była wykonana ze średniej wielkości kamyków.
- Daj, wezmę ci walizkę - powiedział i chwycił jej bagaż.
- Eee, dzięki - rzekła niepewnie, zaskoczona tym czynem.
Weszli do zatłoczonego lobby. Było to przestronne pomieszczenie utrzymane w odcieniach beżu - kilka foteli, stolik. Recepcja znajdowała się pa prawej stronie tuż obok drzwi. Stał za nią przystojny brunet o śniadej cerze. Jego prawie czarne oczy były przystrojone nienaturalnie długimi rzęsami, a lekki zarost dodawał męskości. Gdy nadeszła ich kolej stanęli przy recepcji.
- Witam piękną panią - powiedział mężczyzna lekko zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry - odpowiedziała zarumieniona Hermiona.
- Rezerwacja na nazwisko Malfoy i Granger - rzekł oschłym tonem Draco.
- Oczywiście - zniknął za ścianą. Wrócił po kilku minutach z jednym kluczem w ręku - Zaistniały pewnie komplikacje. Niestety nie ma dwóch wolnych pokoi jednoosobowych.
- Dlaczego ? - warknął podniesionym głosem Malfoy.
- Jeden z naszych pracowników źle zanotował waszą rezerwację. Mają państwo luksusowy apartament dwuosobowy do kiedy nie zwolnią się pokoje. Zgadzają się państwo na taki układ? 
- Chwila - znów ten nieprzyjemny ton Dracona.
Odeszli kawałek dalej, by nie usłyszał ich przystojny recepcjonista.
- Nie będę spała z tobą w jednym łóżku ! - syknęła Hermiona. Malfoy przewrócił oczami.
- Nikt ci nie każe. Mogę spać na kanapie. Poświęcę się.
- Nie chcę przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu. Nie wiadomo, co ci chodzi po głowie - mruknęła.
- Daj spokój - machnął ręką - Bez twojej zgody nic nie zrobię - puścił jej oczko.
- Dobrze wiedzieć - prychnęła - A mojej zgody i tak nie dostaniesz !
- No to jak, Granger ? Zgadzasz się na ten apartament ?
- Dobra - burknęła i odeszła w kierunku recepcji - Prosimy o klucz - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Oczywiście. Wszystko dla pięknych kobiet - odrzekł brunet, podając jej klucz - Mam nadzieję, że będzie pani do mnie często wpadać - mrugnął do niej.
Hermiona zachichotała pokryta rumieńcem, podziękowała i wróciła do Malfoya. Ich apartament mieścił się na ostatnim, piątym piętrze, na który wjeżdżało się oszkloną windą. Gdy otworzyli pokój, ich szczęki wylądowały na podłodze.

_______________________________________________________

Jak widzicie, jest to pierwsza część. Dopiero dolecieli do Grecji, więc cały rozdział byłby baaaardzo długi.
Szczerze mówiąc, chyba się wypaliłam na to opowiadanie. Jednak go dokończę, ale z mniejszą ilością rozdziałów niż myślałam. Tak będzie najlepiej, bo notki nie będę nudne. Tak myślę.
Mam w głowie już pewny plan na nowe dramione, więc jak skończę to - biorę się za następne. Muszę jeszcze wykreować postacie, i tak dalej...
Już chyba wszystko z ogłoszeń, także zapraszam do komentowania. :)

Całusy. ;*


PS Mam pomysł na miniaturkę. Chcecie ?

11 komentarzy:

  1. 1. Fajna notka <3 I ten pocałunek ... Awwwww :3 Ahhhh podejrzewam, że takiego cudownego apartamentu się nie spodziewali xD Teraz Grecja ??? Ummm ciekawie ;)
    2. Dawaj mi miniaturkę!!
    Pozdrawiam i weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na miniaturkę ale też i na rozdział kolejny więc życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.! Słooodko. <3 Aff. *.*
    Czekam na next. :p

    OdpowiedzUsuń
  4. jeeeeeeeej! :D
    pocałowali się ♥
    łuhuhu będzie sie tam działo, jak są w jednym apartamencie :D xd
    czekam na kolejny rozdział, i miniaturkę też dodawaj! ;)
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Dopiero nie dawno znalazłam twojego bloga i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba.
    Pocałunek ... Boski !
    Draco się zakochał ! Wiedziałam!
    Jak będziesz chciała to wpadnij na moje blogi.
    Pozdrawiam, Aleksandra <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,wpadła na twój blog przypadkiem.
    Jest świetny.Czekam na kolejny rozdział <3

    P.S. Zapraszam do sb.

    http://cale-zycie-z-toba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM,KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku uwielbiam to jak piszesz <33 I ten pocałunek. Mam nadzieję, że na tym wyjeździe będzie się działo coś konkretnego :D ^^
    Czekam na nowy rozdział ;] No i na nowego bloga :D Szkoda, że Dramione chciałabym zobaczyć twoje dzieło z innymi bohaterami. Ale i tak będę czytać.!
    Pozdrawiam i życzę weny, Kate. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Panda Beach? serio? ahahahahahahhahahahahaha, rozwaliłaś mnie tym kochana, o ja Cię... hahaha <33

    OdpowiedzUsuń