czwartek, 16 maja 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XVII


"Tak, wiem, że powiedzieliśmy czy zrobiliśmy różne rzeczy, 
ale nie chcieliśmy tego
I znów wracamy do tej samej struktury, 
do tej samej rutyny
Ale Twój temperament jest tak samo zły, jak mój
Jesteś taka sama jak ja
Ale jeśli chodzi o miłość - jesteś po prostu zaślepiona."



- Witaj, Granger - szepnął jej do ucha głos, a ona sama zakrztusiła się pitym drinkiem.
Hermiona nie musiała się obracać, by zobaczyć, to obok niej siedzi. Doskonale znała ten głos, który przyprawiał ją o dreszcze. Głos który kochała, a jednocześnie nienawidziła.
- Czego chcesz, Malfoy ? - powiedziała, nie patrząc w jego stronę.
- Nie tak ostro, skarbie.
- Nie jestem twoim skarbem - warknęła, upijając swój alkoholowy napój.
- Szybko zmieniasz partnerów - zauważył Draco.
- Posłuchaj - zaczęła, obracając się w jego stronę - Nie byłeś moim chłopakiem, Malfoy, więc daj sobie spokój i spadaj.
- Nie podoba mi się ten cały Marshall - powiedział, marszcząc przy tym nos. W ogóle nie zwrócił uwagi na to, że szatynka coś mówiła.
- To nie tobie ma się podobać - zaśmiała się.
Malfoy chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu w tym pojawienie się Marshalla.
- Jestem - powiedział i objął szatynkę w talii. Wtedy spostrzegł Dracona - Kim jesteś ? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć niechęć.
- Draco Malfoy - odrzekł obojętnym tonem blondyn.
- Zatańczymy ? - spytała Hermiona i nie czekając na odpowiedź chwyciła bruneta za rękę i pociągnęła go w stronę parkietu. Nie chciała doprowadzić do kłótni między mężczyznami.
- Kto to był ? - spytał Marshall.
- Malfoy - odpowiedziała, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Wiem, przedstawił się.
- No to o co ci chodzi ? - Hermiona zmarszczyła brwi.
Nie podoba mi się ten cały Malfoy - odrzekł, nieświadomie powtarzając słowa Dracona. Szatynka mimowolnie roześmiała się - Co cię tak bawi ?
- Nic, nic - powiedziała tylko.
Marshall nachylił się nad nią i wyszeptał tuż przy jej uchu : 
- Mówiłem ci dzisiaj, że pięknie wyglądasz ?
Hermiona zarumieniła się lekko i zachichotała. W pewnym momencie z głośników poleciał jakiś szybszy utwór.
- Odbijany ! - krzyknął ktoś i porwał szatynkę do tańca. Dziewczynę owionął tak dobrze znany zapach perfum. 
- Zaczynasz mnie denerwować, człowieku - powiedziała, zatrzymując się na parkiecie.
- Dlaczego ? -spytał niewinnie chłopak.
Szatynka wzniosła oczy ku niebu, ubolewając nad inteligencją rozmówcy.
- Ty serio jesteś głupi czy tylko udajesz ?
- Stąpasz po kruchym lodzie, Granger.
- Och, ale się boję, Malfoy.
- Powinnaś - pogroził jej palcem.
Hermiona roześmiała się. Po chwili otarła łzy śmiechu, które okazały się czarne.
- Cholera, Malfoy ! Ty idioto ! - warknęła na niego.
- Co ? - krzyknął.
- Rozmazałam się przez ciebie, pacanie !
Draco słysząc te słowa zaśmiał się.
- Spadaj - ponownie warknęła i zniknęła w tłumie. Gdy wracała z łazienki, spotkała Ginny i razem udały się na parkiet. Przetańczyły kilka kawałków, a potem szatynka oznajmiła, że będzie już zbierała się domu.


***



Nastał kolejny dzień. Ptaki wesoło ćwierkały, a słońce mocno świeciło. Mimo dość wczesnej pory, było dość ciepło. Hermiona siedziała w kuchni, zajadając śniadanie. Spojrzała na kalendarz, wiszący obok drzwi. Był 1 września. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Przypomniała sobie, jak dostała swój list z Hogwartu. Pierwszy dzień w tej szkole. Troll w łazience. Zaśmiała się cicho, choć doskonale pamiętała, że wtedy jej do śmiechu nie było. W drugiej klasie odkryli sekret Komnaty Tajemnic, a w kolejnej uratowali ojca chrzestnego Harry'ego. Taak... To były fajne czasy. Pełne radości, przygód, tajemnic i... wyzwisk. Malfoy od zawsze jej nienawidził tylko dlatego, że była nieczystej krwi. On miał zawsze wszystko, czego zapragnął. Najlepszą miotłę, konta w banku. Z biegiem czasu wyrósł na casanovę. Był najprzystojniejszym osobnikiem płci męskiej w Hogwarcie i to cholernie wykorzystywał. Miał każdą dziewczynę w zamku, no prawie każdą. To właśnie ona, Hermiona, nigdy nie uważała, że mogłaby z nim być. Ba, nawet nie dopuszczała do siebie wtedy myśli, że mogłaby zamienić z nim kilka słów, które nie byłyby wyzwiskami. A teraz ? Prychnęła cicho pod nosem. Nie dość, że normalnie z nim rozmawia to, o ironio, zakochała się w nim. Niedorzeczne! Jest to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła. Nawet lot na smoku był mądrzejszą decyzją. Fakt, przecież wtedy ratowała swoje życie, a teraz je marnuje na rozmyślaniu o Malfoyu. Ponownie prychnęła, tylko tym razem głośniej. Jej rozmyślania przerwał zegar, który właśnie wybił godzinę ósmą trzydzieści. Niechętnie wstała i włożyła naczynia do zlewu. Machnięciem różdżki zaczarowała je tak, aby same się umyły. Następnie swoje kroki skierowała w stronę przedpokoju, gdzie założyła czarne szpilki. Dzisiaj ubrana była w biały top i kanarkową mini spódniczkę. Do tego założyła jaskrawoczerwoną marynarkę. Całość dopełniła czarna, ćwiekowana torebka i buty. Włosy związała w lekko chaotycznego koka. Oczy podkreśliła malując na nich cienkie kreski eyelinerem i tuszując, natomiast  usta pomalowała bezbarwnym błyszczykiem. Spojrzała w lustro i zadowolona z efektu wyszła do pracy.

***



Malfoy siedział w swoim gabinecie niczym młody bóg udając, że pracuje, jak to zwykle miał w zwyczaju. W pewnej chwili drzwi do pomieszczenia otwarły się i stanął w nich sam Minister Magii. Draco szybko ściągnął nogi z biurka i wstał. Mężczyźni podali sobie ręce i usiedli. 

- Przyszedł tutaj do ciebie z pewnym zadaniem - powiedział Kingley.
- Słucham - odparł Malfoy, opierając ręce na stole.
- Mam do wykonania projekt na temat : '' Relacje międzykontynentalne ".
- Przyjmuję.
- Musisz wybrać sobie partnera bądź partnerkę - dodał szef - Masz na to tydzie...
- Już wybrałem - przerwał mu Malfoy.
- Już ? - zdziwił się.
- Oczywiście - odparł Draco ze swoim ślizgońskim uśmieszkiem - Mam powiadomić Granger czy sam to zrobisz ?
- Będziesz stąpał po kruchym lodzie - zaśmiał się Kingley.
- Wiem - uśmiechnął się kpiąco - Ale dam sobie radę.
- Dobra, twój wybór, ale ja umywam ręce - uniósł ręce na znak poddania - Sam ją o tym powiadomisz. A teraz przejdźmy do konkretów.


***



Mały, biały i papierowy samolocik wleciał do gabinetu. Zatoczył koło przy suficie i opadł na dębowe biurko. Szatynka zdziwiona podniosła wzrok znad sterty papierów i przeniosła go na samolot. Chwyciła go i otworzyła. Głośno westchnęła, gdy przeczytała to, co znajduje się w liście.

- Coś się stało, Miona ? - spytał zaniepokojony Michael.
- Malfoy mnie wzywa.
Niezdarnie wstała i skierowała się w kierunku wyjścia.
- Powodzenia - usłyszała.
- Dzięki - powiedziała niemrawo i wyszła. 
Powoli szła korytarzem, zatracając się w myślach. Po co on ją wezwał ? Otworzyła wielkie drzwi i znalazła się w przestronnym pomieszczeniu. Usłyszała skrobanie pióra i odwróciła się w tamtą stronę. Przy biurku siedziała blondynka z wielkimi ustami i napompowanymi piersiami. Hermiona wzdrygnęła się. Nienawidziła tych pustych lal, którym tylko kasa i ciuchy w głowie. Dobrze wiedziała, jak ten plastik przekupił Malfoya, by być na tym stanowisku. Szatynka podeszła do tej kobiety. Miała na sobie białą bluzkę, która wyjątkowo dobrze opinała jej ciało i bardzo krótką, zieloną spódniczkę. Choć wyraz spódniczka był tutaj niezbyt dobrym określeniem. Ten zielony pasek. O, tak. Tak już lepiej. Hermiona odchrząknęła, gdyż sekretarka nie zwróciła na nią uwagi.
- Słucham ? - spytała dziewczyna, nie przerywając czynności i nie spoglądając na nią.
- Przyszłam do Malfoya - powiedziała z niesmakiem.
- Pan Draco jest zajęty. Prosił, żeby nie przeszkadzać.
- W dupie mam to, co Malfoy mówi - warknęła.
Odwróciła się i weszła do gabinetu, nie pukając oczywiście. Był to obszerny pokój. Ściany miał koloru złota, a podłogi były w ciemnym, dębowym odcieniu. Na środku pomieszczenia stało dużo, mahoniowe biurko, pokryte mnóstwem papierów. Tuż obok niego, jak i również przed nim znajdował się skórzany fotel w odcieniu kremowym. Na ścianie przeciwległej do drzwi stał dość duży barek z mnóstwem alkoholi do wyboru. Po prawej stronie stała biblioteczka, która aż uginała się od starych i nowych książek, pergaminów i piór. Natomiast po lewej stronie, obok drzwi, znajdowała się również skórzana kanapa przed którą stał szklany stolik. Cały gabinet był urządzony z dobrym gustem, co było bardzo dobrze widać. Jego właściciel siedział na fotelu z nogami na biurku, paląc cygaro.
- Witaj, Granger - rzekł - Usiądź.
- Podobno przeszkadzam - warknęła, zamykając drzwi.
- Ty ? Nigdy - powiedział, podnosząc prawą brew do góry.
Hermiona tylko przewróciła oczami i usiadła na fotelu. 
- Czego chcesz ?
- Łagodniej, Granger - pokiwał jej palcem - Mam dla ciebie ofertę.
- Tak ? Ciekawe jaką - rzekła bez entuzjazmu. Położyła łokcie na biurku, a dłonie oparła na policzkach. Draco zrobił to samo.
- Był dzisiaj u mnie Minister i powiedział, że jest projekt do wykonania.
- Temat ?
- ''Relacje między kontynentalne''. A teraz się zamknij i nie przerywaj.
- Sam się zamknij - burknęła, ale zamilkła widząc wzrok Malfoya. Zaciekawił ją ten projekt.
- Chodzi o podróżowanie do różnych krajów świata i odwiedzanie tamtejszych Ministrów i ludzi. Pytanie się, czy utrzymują kontakty z ludźmi z innych kontynentów.
- Tyle ?
- Oczywiście jeszcze spisanie wszystkiego - zakończył z uśmiechem na ustach.
- No i po co ja jestem tutaj potrzebna ? - skrzyżowała ręce na piersi.
- Czyli nie chcesz tam jechać ? - spytał, zapalając kolejne cygaro.
- A kto tak powiedział ? - burknęła.
- Ty - wypuścił szkodliwy dym z ust. Hermiona zmarszczyła brwi.
- Mam sama jechać ? - zapytała.
- Ze mną - uśmiechnął się w ten typowy, ślizgoński sposób.
- Nie ma mowy ! - krzyknęła i wstała, kierując się w stronę drzwi.
- Nie chcesz podwyżki, gdy dobrze wykonamy zadanie ? Wyznaczyłem cię, więc się powinnaś cieszyć.
- Mam jechać z tobą, Malfoy. Gdzie tu są powody do radości ? - chłopak wywrócił oczami.
- Nie martw się. Żadnego seksu nie będzie - powiedział, uśmiechając się dwuznacznie.
- Jesteś... - na twarzy Hermiony zaczęły się pojawiać dwa wielkie rumieńce - Jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem, głupim, tępym...
- Dobra, Granger, kiedy indziej będzie mi prawić te komplementy - rzekł, machając ręką jakby odganiał muchę - Zgadzasz się czy nie ?
- Dobra - burknęła.
- No to będę u ciebie dzisiaj o siedemnastej...
- Po co ? - przerwała mu, krzycząc.
- Musimy omówić szczegóły - uśmiechnął się do niej dwuznacznie.
- Zboczeniec - mruknęła, wychodząc.
- Ugotuj coś dobrego ! - krzyknął za nią.
Malfoy zaśmiał się cicho. Powoli zaciągnął się cygarem i znów położył nogi na biurko. Już dawno powinien przestać się nią interesować. Wygrał zakład. Miał to, co chciał. Więc po co, do cholery, była mu potrzebna Granger ? Musiał przyznać, że dzisiaj wyglądała wyjątkowo ładnie. Zaklnął cicho pod nosem. Co się z nim dzieje ? Przecież powinien ją obrażać, wyzywać, a nie normalnie rozmawiać. Co jego ojciec na to powie ? W sumie to Lucjusz siedzi w Azkabanie, więc mu nic zrobić nie może. Dostał wczoraj list, zawiadamiający go o skazaniu jego ojca do więzienie. Prokurator miał mocne dowody. Był dzisiaj na tej rozprawie. Jego ojciec siedział, udając skruchę. Nie pomogło mu to. Zaśmiał się gorzko. Dożywocie. I za co ? Za lata poświęcenia dla kogoś, kto nawet nie podziękował. Dla kogoś, kto przegrał, umarł. Nie istnieje. Jego ojciec był głupi. Gdy był młody, Lucjusz wpajał mu zasady, że mugole to śmiecie, a czarodziei nieczystej krwi trzeba tępić. Tak też robił, przecież ojciec był jego autorytetem. W przyszłości chciał być taki jak on. Od pierwszej klasy obrażał i wyzywał Granger, a przecież było mnóstwo innych szlam. Ale ona zadawała się z tym całym Potter i Weasleyem. Prychnął głośno pod nosem. Odłożył cygaro i podszedł do barku, nalewając sobie do kryształowej szklanki ognistej. Usiadł z powrotem przy biurku. W miarę dorastania odkrył, że może mieć każdą dziewczynę w szkole. Każdą, którą zapragnie. Tylko nie Granger. Ona zawsze była niedostępna. Może to jeszcze bardziej spotęgowało, że ją częściej obrażał ? Sam już nie wiedział. Musiał przyznać, że teraz się wyrobiła. Nie skrywała się już pod wyciągniętymi swetrami i workowatymi spodniami. Zaczęła się ubierać jak kobieta i spodobało mu się to. Cieszył się, że ona z nim pojedzie. Że nie odmówiła. Westchnął. Znów o niej myśli. Zdarzało mu się to zbyt często i zaczynał wątpić, czy jego postanowienie, że będą ich łączyły tylko stosunku zawodowe wypali. Nie mógł nic na to poradzić, że gdy ona robi się niedostępna, w pewnym stopniu, to go to pociąga. Przespał się z nią już. Fakt, ale nie mógł pozbyć się z głowy jej czekoladowych oczu z tymi cudownymi iskierkami. Uwielbiał je. Musiał się przyznać sam przed sobą, że Hermiona Granger nie jest mu już obojętna.



__________________________________________________

I pojawiam się z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że będę miała teraz dość dużo czasu, bo zachorowałam na ospę. Eh :C

Zaglądnijcie na stronę ''Pytania'' po lewej stronie. To bardzo ważne ! Pomożecie mi w ten sposób. Tam macie wszystko wytłumaczone.


Bajo. ;*

12 komentarzy:

  1. yeeeeeeey *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. auć. ospa! :x nienawidze . sama miałam niedawno i niezbyt dobrze ją przechodziłam ;__;
    rozddział.. boski! :D fajny pomysł z tym wyjazdem xd
    czekam na więcej ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest... super :) A Malfoy to debil.
    Oczywiście dziękuje za inf... Do kolejnego!
    Irytek
    PS. Wybacz, że anonim :)
    PS.2 http://hermiona-hogwart.blogspot.com/ <--zapraszam i wybacz za SPAM :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, wyjazd i to wspólny?? Ajć, będzie się działa, a przynajmniej mam nadzieje, że ich sprzeczek, które tak kocham, nie zabraknie. Są w tedy tacy słodcy :D.
    Czekam na nn i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny pomysł z tym wyjazdem :) nie wiem czemu ale wydaje mi się, że chyba coś krótki ten rozdział :> życzę weny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. dobra, bez zbędnych słodzeń pytam : kiedy następny ? :D
    bo będzie ciekawie ! i co z eminemem ? ojojojoj !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Muszę zrobić teczkę do plastyka, więc nie wiem, czy wyrobię się z rozdziałem w przyszłym tygodniu. :C

      Usuń
  7. Noo super jak ja lubie te sprzeczki pomiedzy malfoyem a granger:-C

    OdpowiedzUsuń