wtorek, 2 lipca 2013

Antiquus Hostis - Epilog

"Wszystko było dobrze."
J.K. Rowling



Para buchająca z pociągu zmieszała się z powietrzem i ograniczyła widoczność do minimum. Gdzieniegdzie można było usłyszeć pohukiwania sów i piski szczurów. Rodzice żegnali swoje pociechy i prawili morały. Przyjaciele witali się po dwumiesięcznej przerwie. 
- Mamo, no chodź szybciej, bo nie zdążymy! - krzyknęła szatynka.
- Spokojnie, skarbie. Mamy jeszcze piętnaście minut - odparła rodzicielka.
- Czy zawsze musimy przechodzić na ostatnią chwilę ? - spytał brat dziewczynki.
- Piętnaście minut przed czasem to wystarczająca pora - odrzekł ojciec.
Rozległ się głośny gwizd. Rodzice pożegnali się ze swoimi dziećmi i pomogli im wtaszczyć ciężkie walizki.
- Bądźcie grzeczni ! - krzyknęła rodzicielka.
- Ale bez przesady ! - zawołał mężczyzna, za co oberwał łokciem w żebra od swojej żony.
Po chwili konduktor zagwizdał w gwizdek po raz ostatni i pociąg powoli odjechał ze stacji. Mężczyzna objął kobietę w pasie i powiedział :
- Dadzą sobie radę.
- Wiem - odparła.
- Kocham Cię, Hermiono - szepnął, spoglądając w jej czekoladowe tęczówki.
- Ja Ciebie też, Draco - pocałowała go krótko, ale czule.
Razem poszli w kierunki swoich przyjaciół. Minęło czternaście lat od tego strasznego snu. Czternaście długich lat. Draco nie wyobrażał sobie życia bez Hermiony. Ani wtedy ani teraz. Gdy tylko się obudził, poszedł do niej i wyznał jej miłość. Czasami w nocy miewał koszmary. Urywki tego snu sprzed kilkunastu lat. Jej śmierć, puste oczy prześladowały go dosyć często. Stwierdził, że to jest pokuta za te wszystkie grzechy, jakie uczynił. Dziękował Bogu za tak wspaniałą żonę.
Dzieci kochał tak samo jak Hemionę. Najstarszy syn, Alexander, był bardzo podobny do rodziny Malfoyów. Platynowa czupryna, arystokratyczne rysy twarzy. Jedynie oczy były inne, ponieważ miały odcień czekolady. Natomiast ich córka, Aileen, miała długie, kasztanowe włosy, które fala spływały jej po plechach. Jej oczy, w kolorze stali, często miały tak charakterystyczny błysk w oku, co u jej matki. Alex trafił oczywiście do Slytherinu i, choć był dopiero na trzecim roku, już podbił wiele serc płci pięknej. A Aileen została Gryfonką i często wyrywała się do odpowiedzi, jak jej matka. Choć była o rok młodsza od swojego brata, to była o wiele bardziej poważna i zawsze stawiała na naukę.
Można by rzec, że ich dzieci były do nich podobno jak dwie krople wody. No, poza małymi wyjątkami.
- Ale szybko dorastają - westchnął Harry, opierając głowę na ramieniu Ginny.
- Niestety. Wpadniecie do nas ? - spytał Draco. Wszyscy się chętnie zgodzili i po chwili już ich nie było.

***

Państwo Potter byli częstymi gośćmi u Malfoyów. Zniknęły uprzedzenia i razem tworzyli dość zgraną paczkę. Jedynie Ron od nich odszedł. Nie mógł wybaczyć Hermionie tego, że związała się z kimś innym, i to w dodatku z Draconem. Reszta rodziny Weasleyów przyjęła go o wiele milej i spędzali bardzo miłe chwile.
Wszystko skończyło się dobrze. Tym razem los się do nich uśmiechnął. Draco miał wspaniałą żoną i piękne dzieci, które pozazdrościć mu mógł każdy. Alexander, podobnie jak ojciec, został szukającym Slytherinu i poruszał się na miotle doskonale. Zaś Aileen porównywano do swojej matki, która również słynęła z tego, że była bardzo mądra. Na szczęście podziały na domy, a przede wszystkim uprzedzenia zniknęły i w Hogwarcie było teraz o wiele przyjemniej.
Wszystko było dobrze.

___________________________________________
Dziękuję Wam za te 362 komentarze. I te pozytywne, i negatywne. 
Dziękuję za ponad 22tyś. wyświetleń.
Nie będę wymieniała każdej osoby, która mnie wspierała, która komentowała rozdziały, bo jest ich za dużo. 
Mogę tylko podziękować Monice. Była ze mną od początku. Wyciągała mnie z tzw. ''doła'', gdy nie miałam weny. W szkole pośpieszała mnie z pisaniem.
Kocham Cię, stara. ♥

Co tu dużo mówić... Bardzo zżyłam się z tym blogiem. Pierwszy raz pisałam opowiadanie na serio. Były wzloty i upadki, jak wszędzie. Ale Wy mnie wspieraliście. Broniliście mnie przed hejterami. Dzięki.
Za co mogę jeszcze podziękować... Chyba już wszystko. Jak mi się coś przypomni to dopiszę. :)
I mam do Was ogromną prośbę. Niech KAŻDY, kto czytał tego bloga, da jakąś namiastkę siebie. Komentarz - może być nawet kropka, głos w ankiecie. Cokolwiek. Chcę po prostu zobaczyć, ile Was jest/było.

Kocham Was wszystkich i dziękuję ! :3

ZAPRASZAM NA MOJE DRUGIE DRAMIONE - TUTAJ.

Antiquus Hostis - Rozdział XXI

"Nie ważne 
Co powiesz, co zrobisz.
Będę Cię szukał, aż Cię znajdę.
Nie ważne gdzie uciekniesz,
Będę tam, tuż za Tobą."




Pip. Pip. Pip. Pip. Piiiiiiiiiiiii. Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia i rozpaczy. Nie, błagam! Żarliwie modliłem się do Boga, choć przez całe życie w Niego nie wierzyłem. Nie pomogło. Jej serce przestało bić, a moje rozpadło się na milion kawałków. Wystarczy jedna chwila, moment nieuwagi, by wszystko zepsuć, tak jak ten kierowca. To on pozbawił życia dwie najważniejsze osoby w jego życiu - kobietę, którą kocham i pierworodnego syna, który był w Jej łonie. Jak przez mgłę widziałem lekarza, który podszedł do mnie ze smutną miną, wyćwiczoną od kilku lat. Ledwo usłyszałem słowa :
- Przykro mi.
Mam w dupie twoje ''przykro mi'', kurwa! To nie ty straciłeś wszystko, co miałeś. Co mi po wielkim domu, najlepszej miotle czy samochodzie, jak Ona umarła! Kobieta, która nauczyła mnie kochać. 
Wszystko przestało się liczyć z chwilą ustania akcji Jej serca.

***

Bum. Trzask. Pisk opon. Krew. Ból. Cierpienie. 
Jedziemy autostradą, śmiejąc się wesoło. Za niedługo powinniśmy być na miejscu. Minister Magii zaprosił mnie na jakiś bankier. Oczywiście zaprosiłem Ją, a Ona się zgodziła. Nie jechaliśmy szybko.
W pewnej chwili poczułem, jak coś uderza w mój samochód i zjeżdżam na inny pas, nie mogąc kierować samochodem. Potem czuję kolejne uderzenie i gruba gałąź opada na Mercedesa, a dokładniej na ciało mojej Ukochanej. Próbuję wyciągnąć różdżkę, chcąc zaklęciem odrzucić drzewo. Nie zdążyłem, ponieważ zaklinowała się między podłogą a fotelem kierowcy. Patrzę, jak wielka gałąź uderza w Jej głowę, a po chwili z rany wycieka szkarłatna, lepka krew. Słyszę ludzi, którzy zebrali się wokół samochodu. Żaden nie podbiegł, nie pomógł. Jedynie jedna osoba okazała się na tyle mądra i zadzwoniła na pogotowie. W końcu udało mi się wyciągnąć różdżkę i nie przejmując się tym, że mogą tu być mugole, krzyczę zaklęcia. Drzewo zostaje odrzucone, a Ona leży na ziemi obok samochodu. Tak szybko, na ile pozwalają mi moje nogi, wychodzę ze zmasakrowanego pojazdu i klękam obok Niej. Nie oddycha. Robię resuscytacje. Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy. Nie pomaga. Jeszcze raz. Znowu nie daje to skutku. Pogotowie przyjeżdża, a ja jadę razem z nimi, trzymając Ją za rękę.

***

Stoję przy otwartej trumnie, w której spoczywa Ona. Ma na sobie piękną kremową sukienkę i pasujące do niej buty. Wygląda jakby spała. Blade powieki przykrywają czekoladowe tęczówki, a jej usta zastygły w lekkim uśmiechu. Dziwne, prawda ? Przecież Ona też musiała pamiętać ten wypadek. Że też Ona musiała chcieć jechać tym cholernym samochodem! Nie, nie obwiniam Jej. Jedynie, co mogę robić, to obwiniać siebie, że się zgodziłem. Chciałem Ją uszczęśliwić. Zobaczyć, jak Jej usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a teraz nie zobaczę tego już nigdy.

Patrzę, jak grabarze wkładają Jej mahoniową trumnę do dziury, a potem zasypują ziemią.
- Niech spoczywa w spokoju - słyszę z ust księdza.
Jej matka cicho łka w chusteczkę, a ojciec próbuje zachować zimną krew. Stracili jedyną córkę i wnuka. Po kilku minutach wszyscy się rozchodzą. Zostaję tylko ja. Siadam na ławce na przeciwko Jej grobu, a po moich policzkach płyną słone łzy. Nie wstydzę się, bo czego?
- Kocham Cię, Hermiono - szepczę pierwszy raz - Kocham Cię i nigdy nie przestanę. To Ty ożywiłaś moje serce i skamieniałą duszę. To Ty nauczyłaś mnie kochać. Spróbuję żyć, chociaż bez powietrza jest znacznie trudniej.

***

Stoję w sypialni, patrząc na Jej zdjęcie. Minęło kilka dni od pogrzebu, a on już zaczynał wariować. Musiał uwiecznić tą chwilę. Siedziała na plaży, wyciągając twarz ku słońcu. Była wtedy w zaawansowanej ciąży. Wyglądała tak pięknie. Kochał kobietę, której nie miał, bo nigdy nie powiedział jej tych znaczących słów. Spotykali się, owszem, ale on nie dał Jej pierścionka. 
Przez te kilka dni nie mógł znaleźć sobie miejsca w tym cholernym mieszkaniu. Brakowało mu Jej. Jej uśmiechu, zmarszczek, gdy się złościła. Wszystkiego. 
Został tylko jeden sposób, bym mógł się z nią połączyć. Powoli wyciągnąłem różdżkę z kieszenie spodni i wciąż patrząc na jej zdjęcie skierowałem kawałek drewna na siebie. Po czym cichym głosem wyszeptałem: 
- Avada Kedavra.


____________________________________________________

Zastosowanie dwóch różnych narracji jest całkowicie przemyślane i tak ma być.
Niedługo epilog. Jak go skończę. Zapraszam na drugiego bloga - TUTAJ.
Wchodźcie, bo to też dramione. :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XX


"Ja kocham Cię mocniej."



- Draco - pierwszy raz od bardzo dawna wypowiedziała jego imię. Coś w jej głosie, kazało chłopakowi przygotować się na najgorsze.
- Musimy pogadać - dodała, siadając na skraju łóżka.
- O co chodzi ? - spytał niepewnie.
- Jestem w ciąży.
- Co ?! - krzyknął, otwierając szeroko oczy.
- Będziesz ojcem - wytłumaczyła.
- Ale że jak to ? - nadal nie mógł oswoić się z tą wiadomością.
- Czy mam Ci tłumaczyć, jak do tego doszło ?
- Nie mam ochoty na żarty - warknął.
- Ja też nie. Słuchaj - westchnęła - Ciąża u czarodziejów objawia się szybciej, niż u mugoli. Po drugie trwa krócej. Nie wiem, jaka będzie to płeć. I od razu mówię, że nie usunę.
- Taki bezduszny to ja nie jestem - oburzył się.
Położyła się obok niego na łóżku i milczeli przez dłuższą chwilę. W końcu Malfoy odważył się zadać pytanie, który krążyło mu w głowie.
- Czy... czy ty chcesz, żebyśmy się pobrali ?
- Draco - szatynka roześmiała się - Nie tak formułuję się to pytanie. I nie, nie chcę.
Choć w głębi duszy, chciała, i to cholernie. Ale to nie miało znaczenia, gdy z jego strony było tylko pożądanie. Przetarła twarz dłońmi i odwróciła się do Dracona.
- Będziesz musiał płacić mi alimenty. Nie wysokie, bo z tej pensji i tak z ledwością wystarcza mi na wszystkie opłaty. Nie zamieszkamy razem, bo to bez sensu. Jeżeli będziesz chciał, to możesz je widywać. 
- Hermiono - zamknął oczy - Jeszcze do końca nie przetrawiłem informacji, że będę ojcem, a ty już mi wyjeżdżasz z gadką o alimentach.
- Patrzę w przyszłość. Aha, i mam zamiar zadzwonić do adwokata.
- Po co ? - zdziwił się.
- Załóżmy, że coś mi się stanie. Na przykład wpadnę pod samochód.
- Nie mów tak - przerwał jej.
- Cicho być - skarciła go i obrzuciła ostrym wzrokiem - Chcę, żebyś miał dokument potwierdzający to, że jestem ojcem dziecka. Żebyś mógł się nim zająć.
- Zrobiłbym to i bez tego. 
- Malfoy, do cholery! Jak nie będziesz miał tego papierka, to oddadzą je do sierocińca!
- Dobra, dobra. Już rozumiem. Nie denerwuj się.
- Myślę, że najlepszym wyjściem będzie powrót do domu. Przekażemy panu Kingsleyowi, że nie mogliśmy ukończyć raportu. Aha, i poinformuję cię, kiedy adwokat przyjedzie do mnie - zsunęła się z łóżka.
- Trzymaj się, Draco - szepnęła, zamykając za sobą drzwi.

***

Czwartego dnia od ich powrotu do domu Hermiony zawitał adwokat, Andre Watson. Pokrótce wyjaśnił wszystko, co było związanie z ich sytuacją. Do Draco z trudnością docierały jakiekolwiek słowa. Machinalnie podpisywał wszystko, co mężczyzna podstawił mu pod nos. Pod koniec wizyty, Malfoy został pełnoprawnym opiekunem ich nienarodzonego dziecka.

***

Dzidziuś rozwijał się prawidłowo. Hermiona była już w piątym miesiącu ciąży. Mogła już poznać płeć jej dziecka, ale nie chciała. Wystarczy jej, że jest zdrowe. Dzisiaj umówiła się na spotkanie z Ginny.
- Możesz mi w końcu powiedzieć, kto jest ojcem dziecka ? - spytała ruda. Od kilku miesięcy wypytywała przyjaciółkę, ale ta uparcie nie chciała się przyznać.
- Nie, bo się zdenerwujesz - wymamrotała, upijając łyk pomarańczowego soku.
- Daj spokój - zaśmiała się - Jeśli nie to Malfoy to... - przerwała, widząc jej minę - Chyba żartujesz ! - krzyknęła.
- Nie, nie żartuję - powiedziała szatynka, pokrywając się przy okazji rumieńcem.
- Kochasz go ?
- Oczywiście, że tak. Głupie pytanie. Sama dobrze wiesz, że nie przespałabym się z kimś, kogo nie kocham.
- A on ciebie ? - po jej minie, Ginny szybko domyśliła się prawdy.
- Nie - odpowiedziała Granger, a po jej policzkach obficie spływały łzy.
- Cii - szepnęła ruda, tuląc do siebie przyjaciółkę.

***

Draco zmaterializował się na plaży. Na ich plaży, można tak powiedzieć. Wtedy pierwszy raz się pocałowali. Nie przypuszczał, że ten zakład może mieć takie skutki. Zostanie ojcem. Westchnął głęboko i usiadł na piasku. Chciał jej to powiedzieć, ale nie wiedział, czy ona jego też. Bał się jej reakcji. Musi jej to powiedzieć. Kocha ją, przecież ! Szybko wstał i już go nie było.

Wszedł do mieszkania Hermiony i od razu skierował się do salonu. Była tam i czytała książkę.
- Hermiona ? - szatynka oderwała wzrok znad lektury i spojrzała na niego.
- Tak? Stało się coś ?
- Nie. Nie było cię w pracy i przyszedł do ciebie - uśmiechnął się łagodnie i usiadł obok niej. 
- Ach, tak. Źle się poczułam. Wiesz, czasami tak bywa - poklepała się po swoim wielkim brzuchu.
- O, właśnie kopie. Chcesz dotknąć ? - spytała i nie czekając na odpowiedź, chwyciła jego rękę i przyłożyła do brzucha. Rzeczywiście, maleństwo kopało. I to porządnie.
- Cześć, skarbie - szepnął, zwracając się do dziecka. Hermiona popatrzyła się na niego czule. Tyle by dała, by móc z nim spędzić resztę życia. Jedyną namiastką będzie to dziecko.
- Poznało tatusia - zaśmiała się.
- Hermiono, chciałbym ci coś powiedzieć.
- Tak ?
- Ja... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć, bo szatynka szybko zerwała się z kanapy i pobiegła do łazienki. Po chwili słychać było, jak wymiotuje. Poszedł do niej i klękając obok niej, chwycił jej włosy. Zataczając koła na plecach Hermiony, czekał, aż minie jej fala mdłości.

***

Tak było za każdym razem. Gdy tylko chciał wyznać jej miłość, to coś mu przerywało. Telefon, sowa, mdłości, dzwonek do drzwi. Czasami zastanawiał się, czy to przypadek czy może los gra z nim kulki. Powoli tracił nadzieje. Miał złe przeczucia. Bał się, że może jej się coś przytrafić.

________________________________________________________________

Jest. Oto przedostatni rozdział Antiquus Hostis. Napisałam już ostatni, więc dodam go w najbliższym czasie.
Jak będzie 10 komentarzy. Taki mały szantażyk. ;)
Zapraszam na mojego drugiego bloga - tutaj. Właśnie pojawił się na nim prolog.

Bajo ;*

EDIT. Rozdział poprawiony. Bez tej rozmowy, bo kilka osób uważało, że skopiowany. Jestem straszliwym wzrokowcem i zapamiętałam tą rozmowę, więc ją napisałam. Kojarzyłam ją gdzieś, ale nie sprawdzałam na każdym blogu. Za wszelkie podobieństwa przepraszam.

niedziela, 30 czerwca 2013

Libster Award

„Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego Blogera w ramach uznania za „Dobrze Wykonaną Robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów, informujesz ich o tym  i zadajesz 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Ciebie nominował!”

Pytania od Zuzaa M. :


1. Ulubiona książka, oprócz „Harry'ego...”?
Przede wszystkich ''Echa'' Danielle Steel. Nie jest to kolejne romansidło, o nie. Książka opowiada o czasach wojennych. Choć nie jestem fanką takiej tematyki, to naprawdę lekko mi się czytało.
"Wbrew woli swojej bogatej żydowskiej rodziny piękna Beata wychodzi za mąż za francuskiego arystokratę. Na przekór wszystkim i wszystkiemu są szczęśliwi. Ale wybucha II wojna światowa i do Francji wkraczają wojska niemieckie. Ponury czas naznacza grozą i cierpieniem losy Beaty i jej córki Amadei."

2. Film, przy którym się wzruszasz?
Kurde, jestem bardzo, ale to bardzo wrażliwa i płaczę prawie na wszystkich filmach. Na pewno płakałam na ''Titanicu'', "Królu Lwie", "Harrym Potterze", i wielu, wielu innych.

3. Postać, która zaimponowała Ci swoim zachowaniem w „Harrym…”? Uzasadnij.
Na samym początku pomyślałam : ''Oczywiście, że Draco!". No ale czym on sobie zasłużył. Jak dla mnie to niestety niczym. Na pewno Harry zaimponował mi swoim zachowaniem. Zawsze był odważny i przyjacielski. Jako typowa Ślizgonka, to z wielkim bólem muszę stwierdzić, że w czasach młodości chciałam być taka, jak on.

4. Ulubiona piosenka?
Nie mam ulubionej piosenki. Takiej, która kocham przez cały czas. Chociaż ''Lose Yourself", '' So Bad", "Drop The World", "Fast Lane", "No Apologies", "When I'm Gone", i tak dalej, i tak dalej są często na mojej playliście. Czyli najprościej mówiąc, moją ulubioną piosenką zostaje ta, która ma w sobie Eminema. Nie ważne, czy jest to tylko jedna zwrotka czy refren. Najważniejsze, że jest tam on.

5. Jakich ludzi nie lubisz?
Przede wszystkim nieszczerych. Sama jestem często bardzo szczera i cenię sobie, gdy ktoś jest też wobec mnie taki sam. Po drugie fałszywych, a szczególnie takich, co obrabiają Ci dupę za plecami.

6. Cecha charakteru, której w sobie nie lubisz?
W ogóle całej siebie nie lubię. I na zewnątrz i we wewnątrz. Tak sobie myślę, że chyba nie lubię tego, że jestem bardzo ufna. Za szybko przywiązuję się do ludzi i bardzo mi to szkodzi.

7. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Aktualnie to pójść na koncert Eminema i dostać jego autograf.

8. Ulubiona pora roku i dlaczego właśnie ta?
Chyba lato. Ptaki śpiewają, słońce grzeje i tak dalej. Ciepło jest, można nad wodę iść. Przede wszystkim się poopalać i leżeć plackiem na leżaku, nic nie robiąc.

9. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?
Język polski i plastyka. Od zawsze interesowałam się rysunkiem i zawsze lubiłam ten przedmiot. Ale też zawsze byłam aktywna, gdy na przykład interpretowaliśmy wiersz.

10. Co sądzisz o parringu Sevmione?
Nie przemawia do mnie. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że Hermiona może być ze Snapem.

11. Który z przedmiotów byłby Twoim ulubionym w Hogwarcie?
Ojejku, nie wiem. Wszystkie są fajne i przydatne. Nawet zielarstwo. :D

wtorek, 25 czerwca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XIX cz.2 +18

* Scena +18 będzie napisana kursywą, więc jeśli ktoś będzie chciał, może ją ominąć.


"Pragnę cię objąć, ale zmysły każą mi przestać.
Jesteś trucizną płynącą w moich żyłach.
Jesteś trucizną, a ja nie chcę się wyrwać."


Gdy otworzyli pokój, ich szczęki wylądowały na podłodze. No dobra, tylko Hermionie, bo Malfoy był przyzwyczajony do takich luksusów. Od razu po przekroczeniu drzwi znaleźli się w salonie. Był to obszerny pokój z wygodną beżową kanapą i pasującymi do niej dwoma fotelami. Płaski telewizor powieszony był na wprost wypoczynku. W rogu pomieszczenia stał barek zaopatrzony w najlepsze, i przede wszystkim najdroższe trunki. Ściany zostały pomalowane na zgaszoną żółć i jasną szarość, natomiast podłoga była wyłożona jesionowymi panelami.
Drzwi po prawej stronie skrywały łazienkę. Duża, biała wanna znajdowała się w prawym rogu pomieszczenia. Na przeciwko drzwi stała umywalka, a tuż obok niej toaleta. Nad umywalką wisiało dość duże lustro w złotej oprawie. Większość dodatków była w tym kolorze. Obok drzwi stała mała, biała komoda na puchowe ręczniki. Ściany łazienki zostały wyłożone czarnymi kafelkami, natomiast podłoga białymi. 
Za drzwiami po lewej znajdowała się sypialnia. Był to duży pokój o ciemno-bordowych ścianach i dębowych panelach. Konstrukcja łóżka małżeńskiego została zrobiona z bardzo ciemnego drewna, a w ramie zostały wyżłobione ornamenty. Biała, satynowa pościel leżała na łóżku bez ani jednej skazy - starannie wyprasowana i ułożona. Na przeciwko łoża stała szafa. Nie byle jaka - z mahoniowego drewna z mnóstwem półek i przegródek.
Z salonu można było się dostać przez szklane drzwi na balkon. Był on w kształcie prostokąta i miał beżowe płytki. Widok zapierał dech w piersiach. Na uznanie zasługiwało morze w odcieniu, który lekko wpadał w szmaragd. Było spokojne, lecz czasami tafle wody pokrywały zmarszczki. Na piaszczystej plaży o prawie białym piasku spacerowała zakochana para. Właśnie w tej chwili, gdy Hermiona weszła na balkon chłopak uklęknął na jedno kolano, oświadczając się dziewczynie. Granger uśmiechnęła się mimo woli, wspominając oświadczyny Rona. Było tak pięknie. Do czasu. A potem wszystko się zepsuło.
- Pięknie tu, co nie ? - szepnął Malfoy. Hermiona lekko podskoczyła.
- Przestraszyłeś mnie - mruknęła.
- Przepraszam - uśmiechnął się.
- Masz rację. Cudownie - odwróciła się w kierunku morza i parła się rękami o barierkę. Draco podszedł do niej tak blisko, że czuła jego oddech na swojej szyi. Przyprawiało ją to o dreszcze. Po chwili obrócił ją i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Malfoy... - mruknęła, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Chłopak dał znać, że słucha - Nie rób tego.
- Ale czego ? - spytał niewinnie i przejechał dłonią po jej policzku.
- Na przykład tego.
- Granger - zaczął.
- Nie - wyrwała się z transu - Nic nie mów. Daj mi spokój.
Wyminęła go i szybkim krokiem poszła do łazienki i zamknęła ją na klucz. Oparła się plecami o drzwi i powoli zjechała na podłogę. Usiadła na zimnych płytkach, a po jej policzku płynęła mała, słona łza.
- Weź się w garść - szepnęła, a sama nie wierzyła w te słowa.
Chciała, żeby się to skończyło. Żeby mogła wrócić do swojego przytulnego mieszkania i odpocząć od niego. Tylko od niego. Od tego cholernego Dracona, w którym niestety się zakochała. Nie chciała, żeby sytuacja z balu się powtórzyła, ale miała złe przeczucia, co do tego.


***

- Malfoy, do cholery, co my robimy - powiedziała między długimi pocałunkami.
- Jak na razie to tylko się całujemy - uśmiechnął się zawadiacko.
Hermiona drżącymi rękoma odpinała małe guziczki od koszuli. Po chwili tors Dracona ukazał się w całej okazałości, a dziewczyna nie mogła oderwać od niego wzroku. Przejechała palcem po jego brzuchu i Malfoy zadrżał pod jej dotykiem. Chłopak jednym zwinnym ruchem ściągnął jej zwiewną, bawełnianą tunikę.
- Do twarzy ci w niej, ale jeszcze lepiej bez niej - powiedział z szerokim uśmiechem, a policzki Hermiony pokryły szkarłatne plamy.
Po chwili czarodzieje zostali w samej bieliźnie, a w następnej już bez niej. Hermiona zakryła rękami swoje piersi i zarumieniła się ponownie.
- Nie - pokręcił głową - Nie musisz ich ukrywać. Są idealne.
Szatynka powoli zdjęła ręce i swój wzrok skierowała w stronę jego męskości. Była naprawdę imponująca.
Malfoy zasypywał ją pocałunkami. Najpierw usta, szyja, obojczyki, piersi - tutaj zatrzymał się na dłużej. Na przemian ssał i przygryzał je, aż stały się twarde. 
Następnie swoje usta skierował w stronę brzucha i ud. Gdy całował ich wewnętrzną stronę, z ust Hermiony wydobył się cichy jęk. Powoli, okrężnymi ruchami, zbliżał się do łona. 
- Proszę - jęknęła szatynka, rozchylając nogi.
- Jeszcze - mruknął z zadowoleniem. Wszystkie tak reagowały, lecz dzisiaj miało być inaczej. To nie jest kolejna dziewczyna do zaliczenia. To ktoś, kogo kochał.
W końcu, nie mogąc się już dłużej powstrzymać, wszedł w nią, a Hermiona przyjęła to z głośnym jękiem zadowolenia. Najpierw poruszał się powoli, by mogli odnaleźć wspólny rytm, ale już po chwili hormony nad nim zapanowały. Ruchy stały się coraz bardziej mocniejsze i szybsze, a jęki szatynki coraz głośniejsze.
Ciało Hermiony wygięło się w łuk, a jej skurcze pomogły Draconowi osiągnąć szczyt. Zmęczeni opadli na łóżku, próbując złapać oddech.
- Znowu się to stało - mruknęła dziewczyna.
- Wiem, ale tym razem to było na trzeźwo - odparł Draco i ponownie zatopił się w jej usta.


***

Obudziły ją mocne promienie słoneczne, które wpadały przez otwarte okno. Jej powieki zadrżały, by po chwili ukazać czekoladowe tęczówki. Na swoim biodrze czuła jakiś ciężar. Spojrzała w lewą stronę, a jej oczom ukazał się dziwny widok. Draco Malfoy spał obok niej! Dopiero po chwili przypomniała sobie sytuację z wczoraj. Chłopak wyglądał tak niewinnie. Jego platynowe włosy były rozczochrane, a kilka kosmyków przykrywało mu oczy. Odgarnęła je. Następnie powoli próbowała zepchnąć jego rękę ze swojego biodra i udało jej się to bez większej siły. Cicho wstała z łóżka i zamarła, bo usłyszała, jak Malfoy mruczy coś pod nosem i przewraca się na drugi bok. Odetchnęła z ulgą. Szybko ruszyła na palach do łazienki, po czym rzuciła zaklęcie wyciszające. Nie chciała, by Draco się obudził. Nie była na to gotowa.
Wzięła szybki prysznic i przebrała się w zwiewną sukienkę w kwiaty. Włosy splotła w kłosa, a oczy pomalowała jedynie czarnym tuszem do rzęs. Na nogi włożyła białe baletki i wyszła z mieszkania. Skierowała się na plażę i usiadła przy brzegu. Spojrzała na lekko morze, które były zburzone, ponieważ wiał silny wiatr. Żałowała, że nie wzięła ze sobą żadnego swetra. 
I co ona ma teraz zrobić ? Już po raz drugi wylądowała z Malfoyem w łóżku. Miała mętlik w głowie i nie potrafiła go uporządkować. Wiedziała, że nic dla niego nie znaczy i nadal pozostaje brudną szlamą. Na samo wspomnienie tych słów, oczy jej się zaszkliły. Doskonale pamiętała to wyzwisko z drugiej klasy, ponieważ wtedy było użyte po raz pierwszy. Płakała przez Dracona kilka godzin. Tym razem nie chciała tego robić. Musi być twarda. Może lepiej by było, gdyby udawać, że nic nie zaszło? Tak podpowiadał jej rozum, zaś serce wołało: " Wyjaw mu prawdę! Powiedz mu, że go kochasz!" Rozum wyśmiał serce i kolejny raz postawił na swoim. Przecież ta sytuacja nie miała miejsca, prawda?

***

W ciągu kilku dni załatwili wszystkie potrzebne sprawy i Hermiona mogła uzupełnić raport z Grecji. Sytuacja z Draconem została taka, jak postanowiła. Żadne o tym nie wspominało, i tak było lepiej. Co z tego, że jej serce biło szybciej za każdym razem, jak się do niej zbliżył? Cały ten przelotny ''romans'' nie powinien się zdarzyć i szatynka często łajała się za swoją lekkomyślność.
Kolejnym przystankiem ich podróży była Francja, a dokładniej Paryż. Miasto zakochanych. Jaki paradoks, nieprawdaż ? Już w samolocie Hermiona poczuła się źle. Było jej niedobrze i łamało ją w krzyżu. Od razu po przyjeździe do hotele, poszła do swojego pokoju. Wypiła odpowiedni eliksir i usnęła. Całe szczęście, że wzięła kilka przydatnych fiolek z eliksirami. W hotelu mieli osobne pokoje, które nie były tak szykowne jak w Grecji. Składały się z sypialni, łazienki i małego przedpokoju, które były utrzymane w tonacji pięknego błękitu.
W nocy Hermionę obudziły bóle brzucha, a po chwili pobiegła do łazienki i zwymiotowała. Klęczała nad muszlą dość długo. Wyczerpana, opadła na poduszki, ale nie mogła usnąć. Rozmyślała, od czego może się tak niedobrze czuć. Może się czymś zatruła. Te małże nie wyglądały na świeże. Może to co innego...
Nazajutrz jej obawy potwierdziły się. Zszokowana, zapukała do drzwi Malfoya, a gdy usłyszała pozwolenie, weszła do środka. Dracon leżał na łóżku i przeglądał miejscową gazetę.
- Draco - pierwszy raz od bardzo dawna wypowiedziała jego imię. Coś w jej głosie, kazało chłopakowi przygotować się na najgorsze.
- Musimy pogadać - dodała, siadając na skraju łóżka.

__________________________________________________________

Cześć, miśki ! :*

Wiem, że krótki, ale nie chciałam Was trzymać w niepewności. Niestety zbliżamy się końca opowiadania. Zostały góra 3-4 rozdziały wraz z epilogiem.
A potem biorę się za kolejne dramione.
Dostałam się do plastyka i mam czerwony pasek! :3
Opłacało się zrobić sobie przerwę w pisaniu.
Aha, i piszcie jak mi wyszła scena +18. Pisałam ją pierwszy raz, więc...

Także zapraszam do komentowania i do ponownego przeczytania! :*

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Czas - to jedyne, czego mi potrzeba.

Nie, to nie jest miniaturka ani kolejny rozdział.
Przede wszystkim NIE ZAWIESZAM bloga, więc możecie opuścić różdżki. Muszę zrobić sobie przerwę, by wszystko popoprawiać i mieć czerwony pasek. 
A dlaczego nie zawieszam ? Bo możliwe, że w pewnej chwili będę miała chwilę i coś naskrobię.
Egzaminy do plastyka mam 18-20 czerwca, więc trzymajcie kciuki ! :3
Rozdział lub miniaturka nie pojawi się w 90% do 23 czerwca.
I mam do Was ogromną prośbę. Każdy, kto czyta to opowiadanie niech napisze, jeśli chce, swoje GG lub e-mail, bo wtedy będę mogła Was powiadomić, gdy rozdział będzie wcześniej.

To chyba tyle. Trzymajcie za mnie kciuki za poprawy i egzaminy, tak jak trzymam za Was. :)




Kocham Was ,
Avada. 

niedziela, 2 czerwca 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XIX cz.1


"Jako obcego za wcześnie ujrzałam!
Jako lubego za późno poznałam!
Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści."
Romeo i Julia - William Szekspir





Nastał poniedziałkowy poranek. Najbardziej znienawidzony dzień przez tych, który muszą iść do szkoły lub pracy po wspaniałym weekendzie. Mimo wszystko, pogoda się nie zraziła. Słońce świeciło wysoko na nieskazitelnie niebieskim niebie. Jego promienie wesoło przecisnęły się nawet przez najmniejsze szczeliny. Na dworze wiał lekki wietrzyk, więc nie było aż tak upalnie. Ruszał liśćmi w tą i z powrotem, jakby nie mógł się zdecydować, w którą stronę wiać. Londyn tętnił życiem. Na głównej ulicy co chwilę można było usłyszeć głośne dźwięki klaksonu. To właśnie jeden z nich obudził naszą główną bohaterkę. Hermiona mrugnęła kilka razu, zasłaniając przy tym jej czekoladowe tęczówki. Próbowała w ten sposób pozbyć się snu, który ciążył jej na powiekach. Swój wzrok skierowała na czarny budzik, który stał na etażerce. Właśnie wybiła godzina siódma trzydzieści. Powoli zwlekła się z łóżka i szurając nogami, poszła do łazienki. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, skierowała się w stronę kuchni, gdzie zrobiła sobie kanapki i mocną kawę, która w mgnieniu oka postawiła ją na nogi. Po skończonym posiłku przyszedł czas na wyszykowanie się. Stanęła przed szafą w sypialni, zastanawiając się, co założyć. W końcu, po upływie kilku minut, zdecydowała się ubrać biały top, na który założyła krótką spódniczkę w bladoróżowe kwiaty. Wygrzebała z szafy jasnoróżowy sweterek i rzuciła go na łóżko. Z półki wzięła torebkę w kolorze pudrowego różu ze złotą klamerką. Przyszedł czas na makijaż. Oczy podkreśliła, używając różowego cienia do powiek, tworząc cienką kreskę eyelinerem i mocno tuszując rzęsy. Usta musnęła bezbarwnym błyszczykiem. Włosy zostawiła rozpuszczone i wyprostowane, za pomocą przydatnego zaklęcia. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się, zadowolona z efektu. Na palec założyła pierścionek w kształcie róży, a na szyję złoty kołnierzyk. Paznokcie pomalowała na pudrowy róż i szybka wysuszyła je różdżką. Wróciła do sypialni i rzuciła na torebkę zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Wrzuciła do niej kosmetyczkę, okulary przeciwsłoneczne, sweterek, kilka pergaminów i piór, kałamarz, który zabezpieczyła przed otwarciem. Chwyciła kopertówkę i skierowała się w stronę przedpokoju. Tam ubrała bladoróżowe buty na koturnie oraz rzuciła na walizkę zaklęcie zmniejszające i schowała ją do torebki wraz z różdżką. Po sprawdzeniu kilka razy, czy wszystko wzięła, wyszła z mieszkania.


***

W atrium znalazła się o ósmej czterdzieści siedem. Zadowolona skierowała się w kierunku wind. Po kilku sekundach jedna z nich nadjechała i szatynka wsiadła do niej. Gdy znalazła się na właściwym piętrze, swoje kroki od razu skierowała w stronę gabinetu Malfoya. W środku powitał ją głos napompowanej blondynki : 
- Pan Malfoy jest zajęty. Prosił, aby mu nie przeszkadzać.
- Trudno - odpowiedziała jej Hermiona i weszła do gabinetu.
Malfoy siedział rozwalony na fotelu, powoli paląc cygaro. Obok nóg, które leżały na biurku, stała szklanka wypełniona do połowy bursztynowym płynem. 
- Bardzo jesteś zajęty - prychnęła, siadając na wolnym fotelu.
- Jak widać - wypuścił śmiercionośny dym z ust.
- Pierwsza jest Grecja, tak ? - Malfoy kiwnął głową - To kiedy wyjeżdżamy ? - dodała.
- Czekałem na Ciebie - rzekł, wstając.
- Jestem punktualnie - stwierdziła.
Malfoy nic nie odpowiedział, tylko skierował się w róg pokoju, chwycił walizkę i nie czekając na Hermionę wyszedł z gabinetu. Szatynka zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o co mu może chodzić. Nie mogąc nic wymyślić, ruszyła za Draconem. Po chwili zrównała się z nim.
- Stało się coś ? - w jej głosie można było usłyszeć troskę.
- Nie - burknął. Hermiona westchnęła.
- Czym się tam dostaniemy ? - szybko zmieniła temat.
- Samolotem - odparł.
- Co ? - jęknęła - Nie chce mi się lecieć czterech godzin.
Draco zerknął na nią, podnosząc prawą brew do góry i powiedział : 
- Czarodziejskim samolotem.
- O, to może być - uśmiechnęła się szeroko.
Wyszli na zalaną słońcem ulicę, a po chwili weszli do jednej z uliczek, które znajdowały się obok Ministerstwa. Po chwili rozległ się w niej donośny trzask. 
Czarodzieje aportowali przed wejściem czarodziejskiego lotniska. Był to duży budynek pomalowany na biało z mnóstwem dużych szyb. Co kilkanaście kilka minut na pasach startowych lądowały lub startowały małe samoloty czarterowe. Jedne były całkowicie białe, inne z czerwonymi ogonami. 
- Co ? - spytała, bo poczuła, że od kilku minut Malfoy przygląda jej się podejrzliwie.
- Gdzie masz walizkę ? - podniósł brew do góry. Hermiona podniosła torebkę do góry i potrząsnęła nią.
- Zaklęcie zmniejszająco-zwiększające - odpowiedziała z uśmiechem.
Wygrzebała z torebki różdżkę i walizkę, którą położyła na ziemi. Zniosła zaklęcie zmniejszające i po chwili ukazała im się duża, czarna walizka.
- Co ty tam masz ? - spytał z niedowierzaniem.
- Ubrania, kosmetyki - zaczęła wyliczać na palcach - buty, czapkę, kapelusze...
- Dobra, dobra - przerwał jej, podnosząc ręce do góry w obronnym geście - Już nie chcę wiedzieć.
Hermiona zaśmiała się i razem ruszyli po bilety. Po wjechaniu na pierwsze piętro windą, skierowali się w stronę wydawania biletów. Było to duże pomieszczenie, zabudowane z przodu na połowy i odgrodzone szybą. Malfoy podszedł do okienka, a Hermiona odeszła dalej. Nagle stanęła jak wryta. Cofnęła się o kilka kroków i jej szczęka opadła na podłogę. Jej oczom ukazał się piękny komplet biżuterii. Delikatne, złote kolczyki z białą perłą i malutkim diamentem, a do tego naszyjnik z zawieszką wykonaną z perły i drobnych diamentów oraz pierścionek. Szatynka przeniosła wzrok na cenę, a czekoladowe oczy prawie wypadły z orbit. Komplet kosztował aż czterysta pięćdziesiąt funtów ! Nigdy nie wyda tylu pieniędzy, mimo że połączenie diamentów z perłami przypadło jej do gustu już dawno temu. Ten szyk i elegancja wraz z delikatnością tworzyły coś pięknego. Blask pereł rozświetlał biżuterię.
- Bu ! - krzyknął jej do ucha Malfoy, a dziewczyna podskoczyła ze strachu na kilka centymetrów.
- Malfoy, do cholery ! Chcesz, żebym zawału dostała ? - warknęła na niego, łapiąc się za serce.
- Nie przesadzaj - przewrócił oczami - Co tam oglądasz ?
- Nic takiego - mruknęła i pociągnęła go za ramię - Idziemy już ? 
- Ładne - stwierdził, przyglądając się temu kompletowi.
- Cena też ładna. Chodź, idziemy, bo nie zdążymy ! - mocniej szarpnęła go za rękaw koszuli - O której mamy samolot ? - spytała, gdy jechali z powrotem na parter.
- O dwunastej.
- Przecież ja tu z tobą tyle nie wytrzymam - westchnęła.
Podeszli do odprawy biletowej. Walizka szatynki otarła się o granicę dwudziestu pięciu kilogramów, co Malfoy skwitował cichym prychnięciem i podniesieniem brwi do góry. Gdy bagaże zostały zabrane, przeszli do okienka, w którym starszy pan sprawdzał dowody tożsamości. Później przeszli odprawę celną, która odbyła się bez żadnych przeszkód. Hermiona usiadła w poczekalni na małym, plastikowym krześle i westchnęła. Po chwili poczuła, jak siedzenie obok ugina się pod ciężarem. Szatynka spojrzała na wielki zegar, który wisiał przed nią na ścianie. Było dopiero siedem po jedenastej. Cicho westchnęła i wyciągnęła z torebki wodę, którą zakupiła na strefie bezcłowej.
- Wiesz, że mamy prywatny samolot ? - rzekł Malfoy, spoglądając na nią. Hermiona zakrztusiła się pitym płynem.
- Co ? - zdołała wychrypieć.
- Kingsley stwierdził, że jeśli jest to podróż służbowa to nam się coś należy - powiedział. Wyciągnął jej z ręki butelkę i upił łyk.
- Pozwoliłam ? - oburzyła się.
- Nie musisz - wyszczerzył się i puścił jej oczko.
Hermiona prychnęła cicho, po czym wygrzebała z torebki książkę. Malfoy skomentował to uniesieniem prawej brwi do góry. Lektura miała zniszczoną okładkę, a z ledwo widocznych liter można było przeczytać tytuł : ''Romeo i Julia''. Ich historia była trochę podobna do nich. Draco - arystokrata, a Hermiona - mugolaczka. Choć w ich wypadku była to miłość jednostronna. Nie będą razem, za wiele ich dzieli. Dwa światy, które nigdy się nie połączą. Najgorsze było to, że nie potrafiła o nim nie myśleć. Jego imię ciągle mieszkało w jej głowie. W domu, w pracy, u Ginny, w sklepie, w bibliotece. Nie potrafiła się skupić, czego wynikiem był spadek wydajności jej pracy. Myślami ciągle wracała do sytuacji, w której się prawie pocałowali tydzień temu. Od wielu tygodni zastanawiała się, jakby to wyglądało, gdyby byli razem ? Ale marzenia nie zawsze się spełniają i tak było w tym wypadku. Mężczyzna, którego kochała nie zwracał na nią uwagi. Po jej policzku spłynęła samotna łza. Podniosła dłoń do góry, by ją wytrzeć, ale Malfoy ją ubiegł. Jego dotyk wypalał jej skórę. Chciała się odsunąć, odepchnąć go, ale nie potrafiła się ruszyć. Spojrzała w jego stalowe tęczówki.
- Co jest ? - przysunął się do niej, a jej twarz owionął jego ciepły oddech.
- Nic.
- Przecież widzę, że płaczesz.
- Zdaję Ci się - burknęła.
Malfoy cicho westchnął, po czym nastała cisza, ale nie krępowało ich to. Gdyby obok nich rozpętała się wojna, nawet by tego nie zauważyli. Draco nie mógł oderwać wzroku od czekoladowych tęczówek Hermiony, w których jak zwykle szalały wesołe ogniki. Mógł patrzeć się w nie godzinami i z każdą minutą sprawiałoby mu to więcej radości. Wtedy poprzysiągł sobie, że już nigdy nie będzie przez niego płakać, nawet nie będzie być smutna. Zawsze muszą gościć w jej oczach te iskierki. Do końca życia i jeszcze dłużej. Ich twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Draco lekko musnął jej usta swoimi. Nie odskoczyła, lecz zamknęła oczy. Po chwili wpił się w jej wargi, a ona natychmiast oddała pocałunek. Tyle na niego czekała ! Malfoy przyciągnął ją do siebie, kładąc dłoń na plecach. Hermiona zanurzyła rękę w platynowych włosach, rozkoszując się ich dotykiem. Z każdą chwili całowali się coraz zachłanniej, jakby chcieli wyrazić tym swoje uczucia. 
- Pan Draco Malfoy i Pani Hermiona Granger proszeni do wyjścia numer 5. Powtarzam : Pan Draco Malfoy i Pani Hermiona Granger proszeni do wyjścia numer 5 - rozległ się kobiecy głos z głośników.
Czarodzieje oderwali się od siebie, dysząc. Spojrzeli na siebie, a na policzkach Hermiona zakwitły rumieńce.
- Czas na nas - szepnął i wstał, nie odrywając wzroku od dziewczyny.
Po chwili razem ruszyli do wyjścia. Szatynka nie wierzyła w to, co się stało. Ten pocałunek przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Usta Dracona były czułe i delikatne jak piórko. Nie tak, jak Rona - jego były szorstkie i zachłanne. Nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na pokładzie samolotu. Ocknęła się dopiero, gdy usiedli na swoich miejscach i coś jej się nie zgadzało.
- Czemu tu są ludzie ? Przecież to miał być prywatny samolot - zmarszczyła brwi.
- Żartowałem z tym - uśmiechnął się szeroko.
- To nie było zabawne - przewróciła oczami.
- Gdybyś widziała swoją minę, to byś się uśmiała - odbił pałeczkę.
- Masz lustro w domu ? 
- No, mam - powiedział ostrożnie, nie wiedząc, o co może jej chodzić.
- Serio ? - zdziwiła się teatralnie - To jeszcze nie pękło ani razu, gdy się przeglądałeś ? - pokazała mu język.
- Żałosne - burknął i odwrócił się w drugą stronę.
Hermiona cicho się zaśmiała i wyciągnęła z torebki książkę, którą miała czytać w poczekalni. Po chwili zagłębiła się w świecie przedstawionym i całkowicie się wyłączyła.Tak mniej więcej w połowie lektury poczuła mocne dźgnięcie w ramię.
- Czego ? - warknęła zdenerwowana. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej w czytaniu.
- Nudzi mi się - jęknął.
- To znajdź sobie jakieś twórcze zajęcie - powiedziała i wróciła do przerwanej czynności.
Po chwili poczuła jego wzrok na sobie. Z hukiem zatrzasnęła książkę i zamknęła oczy. Powoli zaczęła liczyć do dziesięciu, oddychając spokojnie. 
- Czy mógłbyś, do cholery, przestać się na mnie patrzeć ? - warknęła przez zęby.
- Ale ja tylko znalazłem sobie twórcze zajęcie - powiedział, uśmiechając się niewinnie.
Hermiona popatrzyła na niego, jak na idiotę, prosząc w duchu Boga, aby dał jej dużo cierpliwości do tego osobnika.
- Dobra, Malfoy. Co chcesz robić ?
- Zgadnij - uśmiechnął się i zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
- Wymyśl coś bardziej twórczego - powiedziała, próbując się nie roześmiać, choć na jej ustach błąkał się uśmiech.
- Nie tutaj. Jak dojedziemy do hotelu - szepnął. Hermiona trzepnęła go w ramię.
- Jesteś zboczony - stwierdziła.
- I to cię we mnie kręci.
- Zdaje ci się - starała się nie zarumienić i udało jej się - A tak w ogóle to czym się różnią mugolskie samoloty od czarodziejskich ? - spytała, chcąc zejść na inny temat.
- No wiesz - Malfoy połknął haczyk - Czarodziejskie samoloty są przede wszystkim szybsze, no i bezpieczniejsze. Prawie nigdy się nie rozbijają. W środku mają więcej miejsca, choć są tego samego rozmiaru, co mugolskie.
- Fajnie jest być czarodziejem - stwierdziła, uśmiechając się przyjaźnie - Ile będzie trwał lot ?
- Przecież mówili na początku.
- Nie słuchałam - Malfoy przewrócił oczami.
- Półtorej godziny.
- Dzięki - jej usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu.
Reszta podróży minęła im w przyjaznej atmosferze, nie licząc kilku typowych sprzeczek. Gdy wyszli z lotniska na otwartą przestrzeń poczuli się jak w raju. Do ich nozdrzy doleciał subtelny zapach. Mieszanka delikatnych kwiatów, kokosów i morskiej bryzy. Powietrze na Krecie było suche i ciepłe. Jadąc autobusem do hotelu mogli podziwiać widoki. Po ich lewej stronie rozciągało się morze, które chowało się za widnokręgiem. Miało kolor niebieski, a gdzieniegdzie głębokiej zieleni, a wręcz szmaragdu. Woda była tak przezroczysta, że można było oglądać ławice ryb, które przepływały obok. Słońce, które górowało wysoko na niebie odbijało się w tafli ciepłej wody. Plaża przy brzegu była zazwyczaj kamienista, choć zdarzały się niekiedy czyste, piaszczyste plaże o prawie białym piasku. Po prawej stronie ulicy znajdowało się miasto. Domy były pomalowane na biało, by odpychały mocne promienie słoneczne. Budynki były zbudowane blisko siebie na każdej wysokości nad poziomem morza. No, nie na każdej. Kilkanaście metrów, na pewno. Na straganach piętrzyły się stosy soczystych pomarańczy, góry zielonych i czarnych oliwek, słodkich winogron i wielu, wielu innych pyszności. Kupcy nawoływali podniesionymi głosami, by turyści przyszli i to właśnie u nich coś zakupili. Małe dzieci wesoło biegały po rozgrzanym piasku, bawiąc się w przeróżne gry. 
- I jak ci się podoba ? - spytał Draco, ale ona nie musiała odpowiadać. Wystarczyło, że się na niego popatrzyła tymi lśniącymi oczami i już wiedział, że jest zachwycona. Pomyślał, że tego wyjazdu nie zapomni do końca życia. Choćby z powodu tej radości i zachwytu wypisanego na twarzy szatynki. Z powodu tego szczerego i szerokiego uśmiechu, który tak kochał. Tak, zakochał się. Draco Lucjusz Malfoy zakochał się w Hermionie Jean Granger. Pierwszy raz doznał tego uczucia i musiał przyznać, że spodobało mu się to. Nie musiał z nią rozmawiać czy żartować. Wystarczyło, że była. Lubił, gdy jest obok. Gdy może patrzeć w jej piękne, czekoladowe oczy, w jej szczery uśmiech, wsłuchiwać się w jej perlisty śmiech.
Po kilkunastu minutach przyjechali na miejsce. Hotel nazywał się "Panda Beach" i miał pięć gwiazdek. Budynek miał białe ściany, jak prawie wszystko na Krecie. Wokół hotelu rosło mnóstwo palm, na których wisiały niebezpiecznie kiwające się kokosy. Ścieżka do szklanych drzwi wejściowych była wykonana ze średniej wielkości kamyków.
- Daj, wezmę ci walizkę - powiedział i chwycił jej bagaż.
- Eee, dzięki - rzekła niepewnie, zaskoczona tym czynem.
Weszli do zatłoczonego lobby. Było to przestronne pomieszczenie utrzymane w odcieniach beżu - kilka foteli, stolik. Recepcja znajdowała się pa prawej stronie tuż obok drzwi. Stał za nią przystojny brunet o śniadej cerze. Jego prawie czarne oczy były przystrojone nienaturalnie długimi rzęsami, a lekki zarost dodawał męskości. Gdy nadeszła ich kolej stanęli przy recepcji.
- Witam piękną panią - powiedział mężczyzna lekko zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry - odpowiedziała zarumieniona Hermiona.
- Rezerwacja na nazwisko Malfoy i Granger - rzekł oschłym tonem Draco.
- Oczywiście - zniknął za ścianą. Wrócił po kilku minutach z jednym kluczem w ręku - Zaistniały pewnie komplikacje. Niestety nie ma dwóch wolnych pokoi jednoosobowych.
- Dlaczego ? - warknął podniesionym głosem Malfoy.
- Jeden z naszych pracowników źle zanotował waszą rezerwację. Mają państwo luksusowy apartament dwuosobowy do kiedy nie zwolnią się pokoje. Zgadzają się państwo na taki układ? 
- Chwila - znów ten nieprzyjemny ton Dracona.
Odeszli kawałek dalej, by nie usłyszał ich przystojny recepcjonista.
- Nie będę spała z tobą w jednym łóżku ! - syknęła Hermiona. Malfoy przewrócił oczami.
- Nikt ci nie każe. Mogę spać na kanapie. Poświęcę się.
- Nie chcę przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu. Nie wiadomo, co ci chodzi po głowie - mruknęła.
- Daj spokój - machnął ręką - Bez twojej zgody nic nie zrobię - puścił jej oczko.
- Dobrze wiedzieć - prychnęła - A mojej zgody i tak nie dostaniesz !
- No to jak, Granger ? Zgadzasz się na ten apartament ?
- Dobra - burknęła i odeszła w kierunku recepcji - Prosimy o klucz - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Oczywiście. Wszystko dla pięknych kobiet - odrzekł brunet, podając jej klucz - Mam nadzieję, że będzie pani do mnie często wpadać - mrugnął do niej.
Hermiona zachichotała pokryta rumieńcem, podziękowała i wróciła do Malfoya. Ich apartament mieścił się na ostatnim, piątym piętrze, na który wjeżdżało się oszkloną windą. Gdy otworzyli pokój, ich szczęki wylądowały na podłodze.

_______________________________________________________

Jak widzicie, jest to pierwsza część. Dopiero dolecieli do Grecji, więc cały rozdział byłby baaaardzo długi.
Szczerze mówiąc, chyba się wypaliłam na to opowiadanie. Jednak go dokończę, ale z mniejszą ilością rozdziałów niż myślałam. Tak będzie najlepiej, bo notki nie będę nudne. Tak myślę.
Mam w głowie już pewny plan na nowe dramione, więc jak skończę to - biorę się za następne. Muszę jeszcze wykreować postacie, i tak dalej...
Już chyba wszystko z ogłoszeń, także zapraszam do komentowania. :)

Całusy. ;*


PS Mam pomysł na miniaturkę. Chcecie ?

poniedziałek, 20 maja 2013

Antiquus Hostis - Rozdział XVIII


"Moje życie już nigdy nie będzie takie same
Bo, dziewczyno, zjawiłaś się i sprawiłaś, że
Chodzę inaczej
Mówię inaczej."




Rozległ się dzwonek do drzwi i w tym momencie zegar wybił godzinę siedemnastą. Szatynka uniosła wzrok znad książki i przeniosła go na wskazówki. Nie spóźnił się. Przyszedł punktualnie. Zdziwiona powoli podniosła się z kanapy i ruszyła w stronę przedpokoju. W pomieszczeniu ponownie rozległ się natarczywy dzwonek.
- No przecież idę ! - krzyknęła.
Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się Malfoy, trzymający w ręce butelkę czerwonego wina.
- Chcesz mnie upić ? - mruknęła, przepuszczając go w drzwiach.
- A jak inaczej pójdziemy razem do łóżka ? - spytał, patrząc na nią z dwuznacznym uśmiechem.
- Jesteś głupi - prychnęła, unosząc prawą brew do góry - Irytujący, samolubny i myślisz tylko o jednym.
- Zapomniałaś dodać, że jestem przystojny - dumnie wypiął pierś, a Hermiona przewróciła oczami.
- Idź do salonu, skromnisiu - popchnęła go lekko we wskazanym kierunku.
Szatynka poszła do kuchni i wyjęła z szafki dwa, szklane kieliszki, po czym skierowała się do salonu. Malfoy siedział na kanapie, czytając odstawioną przez nią książkę. Tak bardzo wciągnęła go fabuła, że nie zauważył powrotu szatynki.
- Ziemia do Malfoya - powiedziała, siadając na drugiej kanapie.
- Bez odbioru - mruknął.
Hermiona zaśmiała się szczere i wyrwała mu książkę z rąk. Położyła ją na półce i usiadła z powrotem na kanapie.
- Więc - zaczęła - Co to za szczegóły ? 
- Nie zaczyna się zdania od ''więc'' - pouczył ją.
- Nie poprawiaj mnie ! - warknęła - Jakie szczegóły ? 
- Po pierwsze wyjeżdżamy razem. Dokładnie za tydzień, czyli w poniedziałek. Przyjadę po Ciebie i razem wyruszymy w pierwsze miejsce.
- Ile krajów odwiedzimy ? - przerwała.
- Nie przerywaj, to się dowiesz - warknął - Odwiedzimy osiem krajów : Grecję, Francję, Rosję, USA, Chiny, Australię, Brazylię i Egipt. Zadowolona ?
- Ujdzie - powiedziała, udając znudzenie, choć oczy jej się świeciły.
Tyle miast do odwiedzenia ! Francja - tam zawsze chciała pojechać. A Egipt ? Piramidy... Podobno strzegą je bardzo groźne zaklęcia.
- Słuchasz mnie ? - Malfoy przerwał jej rozmyślania.
- Co?... Ach, tak, tak.
Draco przewrócił oczami i kontynuował : 
- W każdym z tych krajów będziemy odwiedzać innych czarodziejów. Zamknij się - powiedział, gdy Hermiona otwierała usta - Pytania będą później - szatynka prychnęła - Pan Kingsley wytyczył mnie do tego zadania i kazał wyznaczyć kogoś do pomocy. Ja, jako, że cię nie lubię, wyznaczyłem ciebie - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- To jest niedorzeczne ! - oburzyła się Hermiona.
- Niedorzeczne jest to, że tutaj siedzę.
- Tyle to sama zauważyłam - burknęła obrażona.
- Będziemy pisać raporty o każdym kraju - kontynuował - Jakie są relacje czarodziejów między krajami, kontynentami i tak dalej... Papierkowa robota, ale wiem, że taką lubisz - uśmiechnął się kpiąco.
- Nawet sobie nie myśl, że będę odwalała za ciebie całą robotę ! - krzyknęła.
- Dobra, dobra. To jeszcze ustalimy - machnął lekceważąco ręką - Jakieś pytania ?
- Oczywiście. Ile będziemy w poszczególnym kraju bądź mieście ?
- Nie wiem. To zależy od nas. Możemy być dzień, tydzień, nawet dwa. Ministerstwo pokrywa koszty zamieszkania i takie tam. Aha, ale nie upij się tam za bardzo, bo wiesz... łóżko będzie do dyspozycji - powiedział konspiracyjnym szeptem.
- Idiota - mruknęła, pijąc wino.
Nagle rozległ się dzwonek. Zdziwiona zerknęła na przedpokój.
- Spodziewałaś się kogoś ? - spytał niezadowolony Malfoy.
- Nie - Hermiona wstała i poszła otworzyć.
Po chwili wróciła w towarzystwie Marshalla.
- Usiądź - szatynka wskazała mu miejsce obok siebie, po czym sama usiadł.
Draco przewróciło się coś w żołądku. Czemu on obok niej usiadł ? Czego on chce ?
- Coś się stało ? - spytała ciepło Hermiona.
- Chciałem się pożegnać. Jutro wyjeżdżam - rzekł ze smutkiem.
- Och, jak mi przykro - szepnął, zatapiając wargi w bordowym płynie. Hermiona zmroziła go wzrokiem.
- Ale dlaczego ? 
- Dostałem kontrakt. Wracam na stare śmiecie. Do Detroit.
- To cudownie ! Przecież tego chciałeś ! - uśmiechnęła się szeroko - Zobaczysz, zrobisz karierę- poklepała go po ramieniu.
- Tak, pewnie - zaśmiał się - No to ja już nie będę przeszkadzać - zaczął wstawać, ale szatynka powstrzymała go ręką.
- Daj spokój, siadaj - pociągnęła go na kanapę - Skończyliśmy już wszystko omawiać, prawda? - zwróciła się do Dracona.
- Został jeszcze jeden punkt.
- Jaki ? - zdziwiła się. Malfoy poruszył kilka razy brwiami do góry i jednoznacznie się uśmiechnął.
- Zboczeniec - mruknęła.
- Wiem - wyszczerzył się w uśmiechu. Hermiona westchnęła.
- Zaraz wracam - oznajmiła i skierowała się w stronę kuchni. 
Oparła się się o blat i potrząsnęła głową. Jakie to niedorzeczne... Siedzi sobie w salonie i pije wino z wrogiem. I do tego będzie z nim jeździć po świecie ! Nie mogła wymazać z pamięci jego stalowych oczu. Westchnęła. Wyciągnęła kieliszek do wina i wolnym krokiem poszła do salonu. Stanęła jak wryta. Widok, który tam zastała po prostu zwalił ją z nóg. Po chwili oprzytomniała i zebrała swoją szczękę z podłogi. Malfoy siedział rozwalony na kanapie, śmiejąc się do rozpuku. Marshall w podobnej pozycji również dostawał skurczy brzucha, co kilka sekund.
- Z czego się śmiejecie ? - spytała zdezorientowana.
- No bo...haha...on...haha...i potem...haha...powiedział...haha... - tyle udało się powiedzieć Malfoy'owi podczas kolejnych salw śmiechu.
- Aha - burknęła szatynka i usiadła obok bruneta, który nadal zrywał boki ze śmiechu.
Po chwili mężczyźni w końcu się uspokoili, co zadowoliło szatynkę. 
- Powiecie mi w końcu, z czego się śmialiście ?
- Nie - Marshall machnął lekceważąco ręką - To takie męskie sprawy. Nic ważnego.
Hermiona prychnęła głośno i wzięła do ręki swój kieliszek wypełniony winem. Na trzeźwo z nimi nie wytrzyma. Powoli delektowała się tym głębokim i cierpkim smakiem. Ciszę przerwał okrzyk Marshalla : 
- Kurcze ! Już ta godzina ! Muszę spadać - podniósł się z kanapy.
- Dopiero dwudziesta - zauważył Malfoy znad lampki wina.
- No tak, ale muszę się jeszcze spakować, a jutro wyjeżdżam z samego rana. To pa, Miona - powiedział i bardzo mocno przytul szatynkę.
- Pisz czasem - szepnęła mu na ucho.
- Zawsze - odpowiedział.
- Cześć, Draco - brunet podał mu rękę i wyszedł.
Hermiona usiadła obok Malfoya i popatrzyła się na niego.
- Wiem, że jestem przystojny, Granger, ale nie musisz pożerać mnie wzrokiem - odwrócił się w jej stronę i zobaczył, że przewraca oczami.
- To dziwne, prawda ? - rzekła cichym głosem.
- Co takiego ? - zmarszczył brwi.
Hermiona podwinęła nogi na kanapę i oparła brodę na kolanach.
- To, że rozmawiamy.
- Przecież musieliśmy to omówić - Malfoy nadal nie rozumiał, o co jej chodziło.
- Nie wyzywasz mnie już od szlamy - wyszeptała, a twarz Dracona przybrała łagodnego wyrazu.
- Popatrz mi w oczy - szepnął, a gdy go nie posłuchała, przysunął się do niej i ujął jej brodę - Zmieniłem się. Nie przerywaj mi - powiedział, gdy Hermiona otwierała usta - Nigdy nie byłem niczego bardziej pewien - wyszeptał - Rozumiesz ? 
Hermiona pokiwała głową. Nie mogła nic powiedzieć. Za bardzo utonęła w szarości jego oczu. Widziała w nich smutek i... czułość ? Nie, to nie może być prawda. Uczucie w oczach Dracona Malfoya ? Chłopak opuścił rękę, lecz dalej wpatrywał się w jej oczy. Piękne, czekoladowe oczy, w które mógłby patrzeć godzinami. Ich twarze dzieliło coraz mniej. Piętnaście centymetrów, dziesięć, osiem, pięć, dwa. Zamknęli oczy i przekrzywili głowy. Draco powoli otworzył usta, wypuszczając powietrze, które przyjemnie drażniło wargi dziewczyny. 
- Zapomniałem kurtki - zawołał Marshall, wchodząc do salonu - Ups, przepraszam - powiedział zmieszany.
Draco wraz z Hermiona popatrzyli się na niego, ale nie odsunęli się od siebie. Draco zacisnął zęby. A był już tak blisko. Mógł poczuć smak jej ust, zatopić się w nich, ale nie... Westchnął. Marshall ponownie przeprosił i opuścił mieszkanie. Dracon znów westchnął. Przeniósł wzrok na Hermionę, lecz ta odsunęła się od niego.
- To nie powinno mieć miejsca - szepnęła, odwracając głowę w stronę okna.
- Dlaczego ? 
- Żyjemy w dwóch różnych światach, Malfoy. A przede wszystkim, nie chcę być wykorzystana jak większość twoich dziewczyn.
- Pod tym względem też się zmieniłem - rzekł.
- Kiedy doznałeś takiej cudownej przemiany ? - prychnęła, spoglądając na niego.
- Może kiedy zobaczyłem, jak ciotka Cię torturuje - spojrzał w okno - Możliwe, że wtedy uświadomiłem sobie, że przekroczyła granicę, a ja nie chcę być taki jak ona - wyznał cichym głosem - Może jak zobaczyłem, ile ludzi zginęło z rąk Śmierciożerców podczas Bitwy o Hogwart. Ile niewinnych osób straciło życie, tylko dlatego, że Czarny Pan chciał być najpotężniejszy.
- Nadal go tak nazywasz - zauważyła.
- Przyzwyczajenie. Może, gdy zauważyłem, że skrzywdziłem tyle osób, które nie były winne - kontynuował, wpatrując się w widok za oknem - Wszyscy ludzie mają taką samą krew. Niczym się nie różni, prawda ? A jednak ojciec wpajał mi przez tyle lat, że ludzie nieurodzeni z czystą krwią są gorsi. Miałem ich nazywać szlamami - uśmiechnął się krzywo - A ja to robiłem. Upokarzałem wszystkich czarodziejów nieczystej krwi, a w szczególności ciebie. Spytasz się dlaczego. Może dlatego, że chodziłaś wszędzie z Potterem i Weasley'em, który był wtedy dla mnie zdrajcą krwi. Chociaż teraz też jest. Widzisz, zmieniłem się. Nie chcę być tym podłym arystokratą.
- Ale wciąż mnie nie lubisz - przerwała mu. Malfoy spojrzał na nią.
- Jeśli bym Cię nie lubił, to bym z tobą tu nawet nie siedział, Granger, ale zostały mi stare nawyki - uśmiechnął się kpiąco.
- Zauważyłam - mruknęła.
- O, popatrz. Wino się skończyło - szybko zmienił temat - Masz coś w zanadrzu ?
- Może być ognista ? - Hermiona wstała i sięgnęła po whisky z półki. Z kuchni wzięła odpowiednie szklanki i nalała bursztynowego płynu. Podała go Malfoyowi - Proszę.
- Dzięki - upił łyk.
- A wracając do tematu...
- Nic ci nie powiem. Skończyłem temat - przerwał jej.
- Ale, Malfoy!...
- Nie.
Hermiona prychnęła głośno, upijając alkohol. Malfoy jej tyle o sobie opowiedział. Nigdy by nie pomyślała, że on może się zmienić. A jednak pozory mylą. Zawsze wydawał jej się pieprzonym dupkiem, który uważa się za lepszych od wszystkich.Tyle lat ją obrażał, wyzywał. A teraz rozmawiają sobie jak równy z równym. Obronił ją przed tym dziwnym typkiem. To właśnie do niego uciekła po tej akcji z Ronem, to właśnie u niego mieszkała przez te kilkanaście dni. Tyle lat zależało jej na Weasleyu ! Byli ze sobą, a on potraktował ją jak zwykłą dziwkę. Mimowolnie z jej oczu popłynęły dwie, słone łzy. Na jej nieszczęście, Draco to zauważył.
- Co się stało ? - spytał.
- Nic.
Draco cicho westchnął i przewrócił oczami. Mimo, że nigdy nie był dobry w pocieszaniu, postanowił spróbować.
- Przecież widzę, że płaczesz.
- Nieprawda - burknęła, ścierając z twarzy łzy.
- Musisz być taka uparta ? - ponownie westchnął, tylko tym razem głośniej.
- Nigdy nie pomyślałabym, że Ron potraktuje mnie jak dziwkę. Ufałam mu, byliśmy przyjaciółmi. Chodziliśmy ze sobą ! - spojrzała na niego, a jej oczy były pełne łez - Stałam się... Starałam się mu wybaczyć, ale nie potrafię - głos jej się załamał, a z oczy popłynęły łzy. 
- Daj spokój. Nie zamartwiaj się tym dupkiem - odstawił szklankę i przytulił ją.
- Przepraszam - powiedziała, a jego koszula prawie stłumiła dźwięk.
- Za co ? - zdziwił się, marszcząc brwi.
- Rozkleiłam się. Nie powinnam - głośno pociągnęła nosem.
Draco posadził ją sobie na kolanach, a Hermiona mocniej się w niego wtuliła. Chłopak pozwolił się jej wypłakać, bo widział, że tego potrzebuje. Wykorzystywał każdą chwilę, by być z nią blisko. Wiedział, że taka akcja nigdy by się nie wydarzyła, gdyby Hermiona nie piła. Siedzieli tak dość długo, aż w końcu oddech szatynki uspokoił się.
- Dzięki - szepnęła.
- Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość - mrugnął do niej i uśmiechnął się.
- Jest już późno - zauważyła, dając mu do zrozumienia, żeby sobie poszedł.
Draco wziął Hermionę na ręce i powoli skierował się do sypialni. W mieszkaniu rozległy się krzyki pełne oburzenia : 
- Malfoy, do cholery ! Co Ty robisz ?! Odstaw mnie na ziemię, w tej chwili !
- Nie pamiętasz, że miałem Cię upić ? - spytał, uśmiechając się w jednoznaczny sposób.
- Malfoy, odstaw mnie ! - wydarła się, na co Draco skrzywił się.
- Auć ! Moje uszy ! - postawił ją na podłodze i wywrócił oczami - Na żartach się nie znasz ?
- To był głupi żart - warknęła - To do zobaczenia - powiedziała, otwierając mu drzwi.
- A buziak na dobranoc ? - uśmiechnął się niewinnie.
- Chyba sobie żartujesz - prychnęła i wypchnęła go za próg mieszkania.
- No to chociaż w policzek - zrobił minę biednego pieska.
- Nie działa to na mnie - powiedziała, ale w duchu wiedziała, że mu ulegnie. 
Po dziesięciu sekundach, które były dla niej wiecznością, westchnęła głośno i powiedziała : 
- Dobra.
Zbliżyła się do niego, a on nadstawił policzek. W chwili gdy jej usta prawie go dotknęły, Malfoy odwrócił się i Hermiona przez przypadek cmoknęła go w usta.
- Dupek ! - krzyknęła, gdy zorientowała się, co zrobiła.
- Zapomniałaś dodać, że przystojny - uśmiechnął się szeroko.
- Cześć ! - krzyknęła i zamknęła mu drzwi przed nosem.

***

Ten tydzień może i nie należał do najlepszych, ale do najgorszych też nie. Nadal można było cieszyć się słońcem, które mocno świeciło. Niestety zdarzały się też pochmurne dni, a wtedy poziom samopoczucia Hermiony spadał. Nigdy nie lubiła zimna, deszczu, a przede wszystkim burzy. Dość spokojnie minął jej ten tydzień, nie licząc drobnych sprzeczek z Malfoyem, które były na porządku dziennym. Wielkimi krokami zbliżał się ich wyjazd, a szatynka chodziła coraz bardziej zdenerwowana. Nie wyobrażała sobie tylu dni sam na sam z Draconem. Oczywiście, Ginny była innego zdania. Ruda strasznie się podekscytowała, nawet bardziej niż ona sama. W końcu nadeszła niedziela. Wszystkie ubrania miała spakowane. Zabrała też kilka cieplejszych, przecież mieli wyruszyć do Rosji. Tam może być trochę chłodniej. Wieczorem położyła się do łóżka z błogim uśmiechem na ustach. Mam nadzieję, że to będzie świetny wyjazd, pomyślała, Jeśli Malfoy tego nie zepsuje, dodała. Po chwili odpłynęła w krainę Morfeusza.
___________________________________________________________

Rozdział przejściowy. Nie chciałam opisywać tego wyjazdu w tym rozdziale. 
Myślę, że każdy kraj będzie w osobny rozdziale, co Wy na to ?
Sądzę, że to dobre wyjście, bo będzie się dużo działo. 

Cześć. ♥